Finał czerwcowej edycji Warsaw Summer Jazz Days
Niedzielnym maratonem jazzowym w Sali Kongresowej zakończyła się tegoroczna 10. edycja Warsaw Summer Jazz Days. Czerwcową część festiwalu uzupełnią dwa koncerty w środku lata - George'a Bensona i Bobby'ego McFerrina.
25.06.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
W programie ostatniego dnia festiwalu znalazły się występy grupy "Miłość" z Ryszardem Tymonem Tymańskim i Jerzym Mazzollem, recital Ala Di Meoli oraz koncert legendarnego basisty jazzowego, Marcusa Millera. Niedzielny koncert przyciągnął dużo więcej publiczności niż dwa poprzednie w piątek i sobotę. Sala Kongresowa była wypełniona niemal po brzegi.
Koncert "Miłości" był jedynym polskim akcentem 10. Warsaw Summer Jazz Days. Obok gitarzysty Ryszarda Tymona Tymańskiego i klarnecisty Jerzego Mazzolla zagrali Grzegorz Grzyb - bębny i Tomasz Hesse - gitara basowa.
Grupa "Miłość" powstała w 1988 roku. Współpracowali z nią m.in. saksofoniści Mikołaj Trzaska i Maciej Sikała oraz pianista Leszek Możdżer. W 1994 roku polski zespół nawiązał współpracę z legendą jazzowej trąbki Lesterem Bowie. "Miłość" nagrała również muzykę do filmu "Sztos" Olafa Lubaszenki.
Gitarzysta Al Di Meola - znany polskiej publiczności m.in. z ubiegłorocznych występów z Orkiestrą Kameralną Amadeus Agnieszki Duczmal - przyjechał tym razem do Warszawy z programem solowym. Artysta przyznał, że nie występował solo od 15 lat. Publiczność przyjmowała Ala Di Meole bardzo ciepło, np. wtórując mu skandowanymi oklaskami w jednej z kompozycji.
Ostatni z występujących w czerwcowej edycji Warsaw Summer Jazz Days artysta - basista Marcus Miller - jest określany jako największa gwiazda tegorocznego festiwalu. Na tego właśnie muzyka czekała publiczność w Sali Kongresowej.
Obok gitary basowej, na której grał Miller, w jego zespole brzmiały: trąbka, saksofony, flet, gitara elektryczna, instrumenty klawiszowe i perkusja. Publiczność reagowała na kompozycje zespołu Millera entuzjastycznie. (aka)