Fatalny stan uwięzionego Polaka. "Chce umrzeć"
- Nie chce jeść, nie chce pić, z nikim nie chce rozmawiać. Chce umrzeć. Jednocześnie boi się o swoje życie, bo w więzieniu rządzą więźniowie, mają noże, żyletki - mówi ciotka Mariusza Majewskiego, Polaka zatrzymanego i skazanego przez służby Demokratycznej Republiki Konga.
25.05.2024 15:51
Mariusz Majewski w lutym przebywał turystycznie w Demokratycznej Republice Konga, został zatrzymany przez miejscowe służby i trafił do więzienia Makala w Kinszasie. Mężczyzna 23 marca stanął przed trybunałem wojskowym, a w drugiej połowie maja został skazany na dożywocie.
Prokurator generalny przedstawił mu cztery zarzuty, wszystkie związane z sabotażem i niszczeniem instalacji Sił Zbrojnych Demokratycznej Republiki Konga.
Jak podaje Interia, zdaniem śledczych, Mariusz Majewski miał "zbliżać się do linii frontu z milicjantami grup Mobondo, przemieszczać się po linii frontu bez autoryzacji właściwych władz oraz bez towarzystwa wykwalifikowanych agentów, robić zdjęcia wrażliwych i strategicznych miejsc, potajemnie obserwować działania wojskowych".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W piątek rzecznik polskiego MSZ Paweł Wroński przekazał, że Mariusz Majewski zatrzymany w Kongo nie jest szpiegiem, tylko podróżnikiem i w jego sprawie niebawem będzie interweniował prezydent Andrzej Duda. Wroński zaapelował też, by dokładnie zastanowić się nad miejscami podróży.
- Pan Mariusz Majewski nie jest szpiegiem, jest człowiekiem, który należy do klubu podróżników, w ten sposób realizuje swoje pasje. W wyniku zbiegu okoliczności i wydarzeń znalazł się na terenie Republiki Konga, jego zachowania wynikały z nieznajomości miejscowych obyczajów. Liczymy, że w kolejnych instancjach ten bardzo surowy, drastyczny wyrok zostanie zmieniony - powiedział Wroński.
Dodzwonił się do krewnej
Media skontaktowały się z rodziną Majewskiego. "Gazeta Wyborcza" relacjonuje, że w czwartek Majewski rozmawiał z ciotką do której zadzwonił zaraz po wyroku. "Zapłacił więźniowi, który miał telefon za możliwość skorzystania z komunikatora WhatsApp" - relacjonuje "GW".
Renata Mackiewicz przekazała dziennikarzom, że jej siostrzeniec jest w bardzo złym stanie psychicznym. - Nie chce jeść, nie chce pić, z nikim nie chce rozmawiać. Chce umrzeć. Jednocześnie boi się o swoje życie, bo w więzieniu rządzą więźniowie, mają noże, żyletki - powiedziała.
Wcześniej w rozmowie z Interią, kobieta żaliła się na polskie władze. - Od początku ze strony MSZ była sugestia, żeby tej sprawy nie nagłaśniać. Argument był taki, że to zaszkodzi w negocjacjach, że to po prostu zaszkodzi Mariuszowi - stwierdziła krewna.
- Nie miał do dyspozycji tłumacza, ani adwokata. MSZ totalnie nawaliło w dniu dzisiejszym. Usłyszał w uzasadnieniu imię i nazwisko prezydenta Andrzeja Dudy. Tyle zrozumiał w języku francuskim. Wiadomo też, że sąd uznał, że Mariusz jest winien, ale czego, w jakim zakresie, tego nie wiemy -powiedziała Renata Mackiewicz - wyznała Interii.
Czytaj też: