Fatalny stan polskiej psychiatrii. "Dostęp do szybkiej opieki nie istnieje"

Na oddziałach psychiatrycznych dla dzieci i młodzieży sytuacja jest dramatyczna. Efekt widać na każdym kroku. Według najnowszych statystyk liczba prób samobójczych w Polsce rośnie. – W Polsce szybki i publiczny dostęp do profesjonalnej opieki psychologicznej praktycznie nie istnieje. Ceny za prywatne wizyty często przekraczają możliwości finansowe danej rodziny. W efekcie reaguje się dopiero wtedy, gdy stanie się coś dramatycznego – mówi w rozmowie z WP rezydentka psychiatrii Anna Bazydło.

Fatalny stan polskiej psychiatrii. "Dostęp do szybkiej opieki nie istnieje"
Fatalny stan polskiej psychiatrii. "Dostęp do szybkiej opieki nie istnieje"
Anatol Chomicz
Marek Mikołajczyk

Przeludnione oddziały psychiatrii, braki w personelu, wadliwy system – to obraz wyłaniający się z piątkowego reportażu dziennikarzy WP Pawła Kapusty i Dariusza Farona. – Dla mnie psychiatria dziecięca to największa patologia w polskiej ochronie zdrowia. Nie ma większego syfu – mówił w rozmowie z WP Michał, jeden z sanitariuszy pracujących na jednym z oddziałów psychiatrycznych dla dzieci.

– Przepełnienie oraz wspomniane braki kadrowe bardzo mocno obniżają jakość naszej pracy. A kryzys postępuje. Ostatnio zamknął się Konstancin czy Olsztyn, wcześniej Poznań i Wrocław. A jutro zamknie się ktoś inny. Ja się na to nie wkurzam, tylko się boję. Brakuje nam podstawowej wyobraźni – dodaje Ola, pielęgniarka.

Jak ujawniliśmy w środę na łamach WP, od stycznia do września 2022 roku w Polsce odnotowano ponad 1,5 tys. samobójstw i prób samobójczych wśród dzieci i młodzieży. W ciągu ostatnich pięciu lat liczby te wzrosły dwukrotnie. Łącznie - we wszystkich grupach wiekowych - w pierwszych dziewięciu miesiącach 2022 roku ponad 11 tys. razy podjęto próbę samobójczą. Życie odebrało sobie 3849 osób.

"Prawda niestety jest przykra". Pomoc nie nadchodzi miesiącami

O powody takiej sytuacji, problemy ochrony zdrowia i warunki, które panują w polskich oddziałach psychiatrycznych, Wirtualna Polska zapytała Annę Bazydło, rezydentkę psychiatrii pracującą w Szpitalu Tworkowskim.

– Mam wrażenie, że coraz częściej mamy kontakt z osobami, które podejmują kolejną próbę samobójczą w ciągu roku. Kolejny raz prowadzę pacjentkę, która niedawno skończyła 18 lat i ma za sobą kilka hospitalizacji. Wszystkie były związane z próbami samobójczymi – mówi lekarka w rozmowie z WP.

Jak wskazuje, "mamy do czynienia z dramatyczną sytuacją, bo polski system jest wadliwy w wielu miejscach". – Program prewencji – zapobieganie samobójstwom oraz kolejnym próbom samobójczym – po prostu nie działa. Brakuje kompetencji kadrom, które na bieżąco stykają się z pacjentami. Brakuje również wrażliwości rodzicom, którzy na co dzień widzą pewne sygnały, ale nie dopuszczają myśli, że problemy ich dzieci mogą być poważne. Być może chronią siebie, bo i tak nie będą mieli jak zareagować – w wielu miejscach pomoc bywa nieosiągalna – podkreśla psychiatra.

Problem pojawia się wtedy, gdy rodzice chcą pomóc dziecku, tylko nie wiedzą jak. – Często, nawet gdy pojawia się wrażliwość, szybko okazuje się, że kontakt z terapeutą jest niemal niemożliwy. Trzeba czekać miesiącami, mimo że pomoc potrzebna jest natychmiast. Prawda niestety jest przykra. W Polsce szybki i publiczny dostęp do profesjonalnej opieki psychologicznej praktycznie nie istnieje. Ceny za prywatne wizyty często przekraczają możliwości finansowe danej rodziny. W efekcie reaguje się dopiero wtedy, gdy stanie się coś dramatycznego – przyznaje Bazydło.

Istotną kwestią jest również fakt, że w powszechnej opinii nadal bazują utarte schematy, które nie do końca są zgodne z rzeczywistością. Jak wskazuje psychiatra, "to nie do końca jest tak, że za próbami samobójczymi stoi chęć zwrócenia na siebie uwagi".

– W niektórych przypadkach faktycznie tak bywa, ale to nie jest dominująca motywacja. Dzieci w większości zdają sobie sprawę, że próba samobójcza może się skończyć dla nich tragicznie. Mimo to decydują się na ten drastyczny krok. Zdarzają się sytuacje, w których 11-letnie dziecko mówi wprost, że jego celem nie było zrobienie sobie krzywdy, sprawienie bólu czy zyskanie atencji dorosłych. Chciało zakończyć swoje życie. Tak, aby nie musieć budzić się rano. To bardzo traumatyczne momenty, również dla lekarzy – podkreśla rozmówczyni WP.

Psychiatria w fatalnym stanie. "Pielęgniarka pracowała 36 godzin bez przerwy"

Oddziały psychiatryczne zmagają się również z ogromnymi zaniedbaniami, które nawarstwiały się od w wielu lat. Budynki są zniszczone, pacjenci zmuszeni są leżeć na tzw. dostawkach. Często nie ma też nikogo, kto mógłby się nimi zająć.

– W psychiatrii dorosłych w województwie mazowieckim pojawił się w ostatnim czasie napływ rezydentów. Inaczej jest w przypadku pielęgniarek, które pracują na oddziałach psychiatrycznych. Personel jest ciągle ograniczany. Ustawa, która zmieniała wynagrodzenia w podmiotach leczniczych, spowodowała, że część pielęgniarek była kategoryzowana w grupach niezgodnych z ich wykształceniem i wynagradzana poniżej posiadanych kompetencji. Niektóre z nich podjęły decyzję o zakończeniu pracy w publicznym szpitalach, inne odeszły na zasłużoną emeryturę – przyznaje Bazydło.

Na oddział psychiatryczny, na którym leży kilkudziesięciu pacjentów, często przypada jedna lub dwie pielęgniarki. – W okresie wakacyjnym było dramatycznie. Średnia wieku pielęgniarek w Polsce wynosi około 53 lat. Często posiadają dzieci, a nawet wnuki. Nic dziwnego, że chciały skorzystać z przysługującego prawa do urlopu w okresie letnim. Skończyło się to tym, że personel pracował jeszcze dłużej. Dyżury po 12 czy 24 godzin były normą. Rekordzistka, z którą rozmawiałam, była w pracy 36 godzin bez przerwy. I w tej kwestii nic się nie zmieniło. Momentami jest jeszcze gorzej – podsumowuje lekarka w rozmowie z WP.

Marek Mikołajczyk, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: marek.mikolajczyk@grupawp.pl

Gdzie szukać pomocy?

Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać ze specjalistą, zadzwoń pod bezpłatny numer:

  • 116 111 – całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę,
  • 800 70 22 22 – całodobowy telefon dla osób w kryzysie psychicznym,
  • 116 123 – telefon zaufania dla osób dorosłych Polskiego Towarzystwa Psychologicznego,
  • 22 484 88 01 – antydepresyjny telefon zaufania Fundacji ITAKA,
  • 22 484 88 04 – telefon zaufania młodych Fundacji ITAKA,
  • 800 12 12 12 – dziecięcy telefon zaufania Rzecznika Praw Dziecka.

Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też tutaj.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (257)