Fala protestów w Korei Południowej
• Według szacunków koreańskiej policji w sobotę na ulice Sulu wyszło około 260 tys. ludzi
• Zdaniem protestujących było ich ponad milion
• Protestujący domagali się odwołania prezydent Korei Południowej Park Geun-Hye
• Niedawno na jaw wyszło, że prezydent pozostawała pod silnymi wpływami swojej wieloletniej powierniczki, Choi Soon-sil, która nieformalnie doradzała głowie państwa
• Choi jest także oskarżana o czerpanie finansowych korzyści, idących w miliony dolarów
• Sprawa ma także "duchowy" wymiar, przez co aferzystka została ochrzczona w mediach "kobiecym Rasputinem"
Na razie nie podjęto żadnych formalnych kroków w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa przez prezydent Korei Południowej. Prokuratura zapowiedziała, że planuje na początku tygodnia przesłuchać Park Geun-Hye.
Odwołanie prezydent nie było jedynym postulatem demonstrujących Koreańczyków. Protestowano także przeciwko rządowym planom zmiany przepisów prawa pracy, które mają ułatwić firmom zatrudnianie, ale też zwalnianie pracowników. Podczas demonstracji związkowcy wrażali też swój sprzeciw, co do planowanego przez władzę ograniczenia państwowego programu wspierania i ochrony rolnictwa.
Koreańska policja szacuje, że podczas sobotnich manifestacji na ulice Seulu wyszło ponad 260 tys. demonstrantów. Tymczasem protestujący twierdzą, że było ich ponad milion, demonstrowano też w innych miastach Korei Południowej.
Skandal wokół prezydent Park Geun-Hye wybuchł, gdy pod koniec października na jaw wyszło, że jej przyjaciółka i powierniczka, Choi Soon-sil, miała dostęp do poufnych dokumentów państwowych, w tym do wstępnych wersji tekstów przemówień prezydent, które pomagała redagować. 60-latka nie piastowała żadnej formalnej funkcji w rządzie i nie posiadała żadnych uprawnień odnośnie informacji niejawnych.
Przeciwko Choi Soon-sil toczy się śledztwo, a kobieta została aresztowana. Śledczy mają ustalić stopień powiązań Choi i prezydent park.