Ewa Koszowska: Prezes ma kota w głowie?
Olaboga, wielkie poruszenie w Sejmie. Jarosław Kaczyński w czasie ważnego bloku głosowań, m.in. w kwestii reformy sądownictwa, został przyłapany na czytaniu interesującej lektury. Co czytał? Studia czy analizy Sądu Najwyższego, a może książkę o współczesnej myśli politycznej? Odpowiedź was zaskoczy. Prezesa bez reszty pochłonęła książka "Atlas kotów. Dzikie i domowe". Smaczku dodaje to, że pozycja jest firmowana przez Ringier Axel Springer Polska.
Jeśli byśmy zapytali Ministra Błaszczaka, dlaczego "najważniejszy polityk w kraju" bezkarnie czyta w pracy - za którą płacą Polacy - pewnie by odpowiedział, że nie widział, nie zna sprawy, nie może się wypowiedzieć. Ziobro zapewniłby, że to lewacka prowokacja. A Macierewicz by dodał, że to na pewno rosyjski spisek. Taki mamy klimat...
Zdjęcie Kaczyńskiego podbija sieć. Tymczasem to mogła być sprytna ustawka. Fotografię opisał portal dailysabah.com.Napisano, że prezes partii rządzącej był wyjątkowo zaabsorbowany lekturą podręcznika o kotach. "Ustawodawcy debatowali nad wieloma tematami, w tym nad kontrowersyjnymi zmianami w systemie sądownictwa, które zdaniem partii Prawo i Sprawiedliwość Kaczyńskiego są potrzebne do zreformowania zepsutego systemu" - czytamy w artykule.
Autor artykułu w "Washington Post" stwierdził natomiast, że miłość do kotów łagodzi wizerunek Kaczyńskiego, który jest znany z "rządzenia twardą ręką". Każdy zresztą wie, że ten kto kocha zwierzęta jest dobrym człowiekiem. Czy prezes chce zmienić wizerunek przed nadchodzącą rekonstrukcja rządów? Ostatnie doniesienia mówią, że z powodów zdrowotnych raczej nie zastąpi Szydło w fotelu szefa rządu. Ale sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie i wszystko może się zdarzyć. A Polacy na pewno woleliby spokojnego premiera "z ludzką twarzą" niż takiego, który pała nienawiścią i może wybuchnąć w każdej chwili.
Książka jest sposobem na zrelaksowanie się w czasie ciężkiego dnia. Rozluźnione mięśnie sprzyjają wewnętrznemu uspokojeniu. Relaks przed stresującym dniem jest jak najbardziej wskazany. Jedni praktykują jogę, inni biegają, a prezes wycisza się oglądając zdjęcia puchatych kotków. Przy okazji gra "dobrego wujka", który zamiast z zaciekłością szarpać się o ustawy, bez pośpiechu, z opanowaniem uczestniczy w posiedzeniu.
Kot skradł show
W końcu może właśnie to miało się znaleźć w oku kamery. O "kotach" prezesa znowu mówią dziś wszyscy, tak jak w lipcu, kiedy zwierzak Kaczyńskiego skradł show i podbił internet. W lipcu w całej Polsce trwały protesty przeciwko zmianom w sądownictwie. Przed domem prezesa na Żoliborzu także nie zabrakło tłumu skandującego "Konstytucja" i "Precz z komuną". Jarosław Kaczyński postanowił nie rozmawiać wtedy z demonstrującymi. Zamiast niego w oknie pojawił się… kot. Zwierzak został nagrany i jeszcze tego samego dnia nagranie podbiło sieć.
Trzeba przyznać, że prezesowi nie brakuje dystansu do siebie. Całą sprawę skomentował w studio Radia Maryja słowami: "atak odparł mój kot". Tym razem Kaczyński też musiał zdawać sobie sprawę, że o "Atlasie kotów" będą pisać media.
W końcu cała sprawa może być tylko przykrywką dla ustaw, które są hurtowo odrzucane. Znowu wszyscy zamiast zająć się tym co najważniejsze mówią o kotach. A tymczasem ważą się losy Sądu Najwyższego i KRS, zmiany ordynacji wyborczej, zakazu handlu w niedzielę czy ograniczenia picia alkoholu.
Czego tak żarliwie szukał prezes w atlasie? Może nowego członka rodziny, a może kota na "myszkę agresorkę"? I czy znowu nas nie okiwał? Tego możemy się tylko domyślać... Możemy też wziąć sobie do serca slowa rzeczniczki PiS Beaty Mazurek - która napisała na Twitterze: "niech przedświąteczna lektura prezesa Jarosława Kaczyńskiego zachęci nas do wsparcia schronisk i osób pomagającym zwierzętom" - i przygarnąć jakiegoś kotka. W końcu zima za pasem...
Ewa Koszowska, WP Opinie