Ewa Koszowska broni Chajzera: pokazuje głupotę PiS‑u
Kiedy w weekend przeglądałam Facebooka, nie sposób było się nie natknąć na wstrząsające nagranie, na którym agresywne gimnazjalistki z Gdańska brutalnie biją i poniżają koleżankę. Oglądając filmik, zaniemówiłam. Pomyślałam wtedy to samo, co Filip Chajzer: ta trudna młodzież wkrótce będzie się spotykać w jednym molochu z kilkulatkami. Nastoletnie byki będą grać w piłkę na tym samym szkolnym boisku, co 7-letnie maluchy. Zbuntowane małolaty będą się malować i palić w toaletach, z których będą także korzystać pierwszoklasistki. Nie brzmi to optymistycznie, prawda?
16.05.2017 | aktual.: 17.05.2017 09:04
Po tym, jak nagranie pojawiło się w sieci, Filip Chajzer zamieścił post na Facebooku: ”Czyli rozumiem, że te miłujące bliźniego swego dziewczynki z Gdańskiego gimnazjum, będą od września chodzić do podstawówki z 7 latkami...? Fajnie”. Słowa te nie spodobały się Marcinowi Makowskiemu, który w swoim felietonie dla WP Opinii pyta: "Czy wcześniej przez całe dekady kształcenia w systemie 8+4 nie było podobnych sytuacji? Jeśli w gimnazjach dochodzi do tego typu agresji, to może właśnie one są problemem, a nie wiek uczących się w jednym budynku osób? W jakim wymiarze agresywne zachowanie dziewczyn "w trudnym wieku" może być jakimkolwiek wyznacznikiem mogącym posłużyć do oceny całego systemu edukacji?".
Tu nie chodzi o system. Tylko o dzieci
Oczywiście, że takie sytuacje się zdarzały. Przecież jednym z głównych argumentów z końca lat 90., kiedy powstawały gimnazja, było właśnie oddzielenie młodzieży w trudnym wieku od małych dzieci.
Sama uczyłam się w systemie, który PiS chce przywrócić, czyli w 8-letniej szkole podstawowej. Czy to był lepszy czy gorszy system? To nie ma znaczenia, tu nie chodzi o system. Tylko o dzieci. Pamiętam bardzo dobrze, że w siódmej i ósmej klasie wszystko się zmieniło. Wielu z moich rówieśników zaczęło eksperymentować z używkami. Pojawiły się papierosy, a na szkolnych ogniskach i dyskotekach alkohol i jointy.
Pobudzeni chłopcy napastowali dziewczynki. Zaciągali je do męskiego WC czy jakiegoś zakamarka w korytarzu i tam obmacywali. Najgorsze jest to, że te dziewczyny nawet nie zdawały sobie sprawy z tego, że dzieje im się krzywda. Chodziły dumne, bo chłopcy wybierali tylko te najładniejsze. Traktowały to jako zwykłe zaloty.
Przypominam też sobie zjawisko fali. Małe dzieci, które musiały pić mleko z miseczek i miauczeć. I wykonywać róźne inne upokarzające czynności. Ktoś powie, że przecież w gimnazjum czy liceum praktyki te są nadal stosowane. Łatwiej jednak postawić się i poradzić sobie z dwa lata starszym kolegą niż z dryblasem dwa razy starszym od nas.
Kiedy niecałe dwa lata temu mój syn wybierał się do gimnazjum, byłam przerażona. Do szkoły poszedł jako 6-latek (chociaż nie musiał), do tego urodził się w drugiej połowie roku. Między nim a kolegami w gimnazjum było nawet 1,5 roku różnicy. Teraz mogę stwierdzić z całą stanowczością, że to była bardzo dobra decyzja. Jestem spokojna, bo ma wokół siebie kompetentnych nauczycieli, którzy potrafią rozmawiać z młodzieżą w tym trudnym wieku. Uczyli się tego przez kilkanaście lat, można powiedzieć, że się w tym wyspecjalizowali. Przeszli kursy i szkolenia. To, że uczniowie gimnazjum znajdują się w trudnym okresie rozwoju potwierdzają zarówno nauczyciele i pedagodzy. Te problemy były i będą. Ale nie znikną, kiedy młodzież z gimnazjum zostanie przeniesiona do podstawówek.
Gdzie się ukryli Elbanowscy?
Żeby "uratować maluchy" małżeństwo Elbanowskich utworzyło nawet fundację. Stawali na rzęsach, by bronić sześciolatków przed szóstoklasistami. Karolina Elbanowska opowiadała, jaką traumę przeżyła w podstawówce. Pierwszą klasę szkoły podstawowej skończyła w Hamburgu, gdzie jej ojciec, inżynier, dostał pracę na tamtejszym uniwersytecie. Ale do drugiej klasy już chodziła w Polsce. Ze szkoły zapamiętała dwumetrowych, przeklinających dryblasów. "Ja się do tej szkoły po prostu bałam chodzić" - mówiła w wywiadach.
Podobne odczucia miał Tomasz Elbanowski. Dlatego wspólnie tak zaciekle walczyli, by sześciolatki poszły do szkoły o rok później i jak najdłużej nie stykały się ze starszymi uczniami. A teraz co? Już im nie przeszkadza, że w jednej szkole znajdą się siedmiolatki i ośmioklasiści? Dziwne, że tak nagle zapadli się pod ziemię. Pani Karolino, Panie Tomaszu, nie chcecie już ratować swoich dzieci przed gimnazjalistami? Dlaczego?
Na koniec wrócę do bulwersującego nagrania, na którym gimnazjalistki skopały koleżankę. Gdy je oglądałam, obok siedział syn. Nie wytrzymał i zapytał: "Co ty tam oglądasz? Co to za wrzaski?". Pokazałam mu je, a on zapytał, dlaczego nikt nie zareagował. I wiecie co, ja wiem, że on by zareagował. Bo takie sytuacje, jak ta na nagraniu, to wyjątki. Nie demonizujmy gimnazjalistów. To są dzieci w trudnym wieku, które potrzebują specjalnego podejścia, traktowania, otoczenia. Ale nie są potworami.
Marcin Makowski w swoim felietonie zarzuca Chajzerowi, że "z patologicznej, ale jednak historii jednej z wielu na każdej szerokości geograficznej, w każdym systemie edukacji i każdym wyznaniu, zrobił pretekst do wycieczki w stronę katolicyzmu i reformy oświaty". Takie wycieczki są jak najbardziej potrzebne, bo pokazują głupotę PiS-u, który chce zaprzepaścić kilkanaście lat pracy uczniów i nauczycieli. Ogromnej pracy włożonej w rozwój emocjonalny młodzieży gimnazjalnej, ale także w jej naukę. Polscy gimnazjaliści w światowych badaniach PISA plasują się w europejskiej czołówce. Naprawdę, mamy być z czego dumni.
Według 55 proc. badanych w sprawie reformy edukacji powinno zostać przeprowadzone referendum - wynika z sondażu Kantar MB SA dla TVN i TVN 24. Pod wnioskiem w tej sprawie podpisało się ponad 910 tys. obywateli. Mimo tego, politycy PiS, w tym premier Beata Szydło i minister edukacji Anna Zalewska, powtarzają, że na referendum jest za późno, a reforma została już wdrożona. Nigdy nie jest za późno na to, by cofnąć złą zmianę, która uderzy w dzieci. W końcu może ktoś łaskawie zapyta najbardziej zainteresowanych - czyli młodzież uczęszczającą do gimnazjum, czy chcą ich likwidacji. Dlaczego pani minister Zalewskiej nie zależy na opinii tych młodych osób? To smutne...
Ewa Koszowska, WP Opinie