PolitykaEwa Kopacz nie będzie ubiegać się o szefostwo w PO

Ewa Kopacz nie będzie ubiegać się o szefostwo w PO

Ewa Kopacz ogłosiła na piątkowym posiedzeniu Rady Krajowej PO, że zrezygnowała z kandydowania na szefa partii. - Zaskakujące - tak, po zakończeniu obrad, decyzję byłej premier skomentował Grzegorz Schetyna. Ustępująca premier zapowiada, że chce skupić się na pracy w komisji zdrowia.

- Moim nadrzędnym celem było utrzymać jedność w PO - powiedziała dziennikarzom Ewa Kopacz, tłumacząc swoją rezygnację. Podkreślała, że w ciągu roku kierowania Radą Ministrów i wypełniania zapowiedzi z expose, miała w swym rządzie ludzi ze wszystkich frakcji PO.

Stąd - zaznaczyła Kopacz - PO poszła do wyborów, które odbyły się w tym okresie - samorządowych, prezydenckich i parlamentarnych - jako jedność. - Z efektem, jaki państwo znacie, ale rzeczywiście moim nadrzędnym celem było utrzymać jedność w Platformie - powiedziała.

- I dzisiaj, kiedy mamy kolejne wybory, a zwykle takie rozmowy i wybory są w atmosferze zdecydowanie gorszej niż wtedy, kiedy wygrywa się wybory parlamentarne, to dzisiaj obligują do tego, żeby ci, którzy mogą albo chcą i mogą cokolwiek zrobić po to, żeby zjednoczyć Platformę, a nie podgrzewać atmosferę, powinni się odrobinę wycofać - mówiła Kopacz.

Wyraziła przy tym nadzieję, że do wyborów nowego lidera PO stanie kilku kandydatów. - I tym sposobem będziemy mogli odnotować po pierwsze Platformę, która będzie wypełniała oczekiwany obowiązek, zmienioną, ale nie tylko personalnie. Platforma również musi się zmienić w podejściu do tego, jak chce realizować swój program - czy chce być bardziej aktywna, czy chce być bliżej ludzi, czy chce wreszcie robić to razem, czy chce się koncentrować na własnych sporach, czy chce tą całą energię przełożyć na działanie wobec Polek i Polaków - przekonywała Kopacz.

Dodała, że "każdy, kto jest odpowiedzialny, sprawdzony i potrafi łączyć, a nie dzielić, jest dobrym kandydatem na szefa partii". - Niczego się nie boję. Gdybym się bała to nie przyjęłabym propozycji Donalda Tuska - tak odpowiedziała na pytanie o to, czy obawiała się starcia z Grzegorzem Schetyną.

- Uważam, że dzisiaj jednoczenie Platformy to rzecz nadrzędna - zaznaczyła. Jak dodała, chce, by PO była "silną partią opozycyjną, która będzie jednocześnie broniła przed bardzo niebezpiecznymi pomysłami".

Odnosząc się do swojej czwartkowej porażki w wyborach szefa klubu parlamentarnego PO (stosunkiem głosów 94 do 72 pokonał ją lider pomorskiej PO Sławomir Neumann), Kopacz podkreśliła, że świadomie podjęła to wyzwanie, wiedząc, że nie ma "szczegółowo policzonych głosów". - Ale dla mnie to też był sygnał - przyznała. - Mówi się: 70:90, ale tak naprawdę 10 głosów w tę czy drugą stronę, mogą spowodować, że byłby remis - to znaczy, że jest równy podział w Platformie. Tego podziału nie powinno być - uważa Kopacz.

Dla siebie ustępująca premier widzi rolę w sejmowej komisji zdrowia. W ankiecie, którą wypełniali posłowie PO wybrała właśnie taką opcję.

Reakcje w partii

- Ewa Kopacz podjęła decyzję i szanuję taką postawę. Najważniejsze, żeby jak najszybciej wybrać nowego przewodniczącego, bo jako opozycja mamy inne zadania - stwierdził Bartosz Arłukowicz. Cezary Grabarczyk powiedział tylko, że "była to decyzja przemyślana". - Decyzja zaskakująca, nie wiem, czy ostateczna, zobaczymy - tak decyzję Ewy Kopacz skomentował natomiast Grzegorz Schetyna.

Jako zaskoczenie decyzję Kopacz odebrali zarówno jej stronniczka, wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska, jak i bliski współpracownik Schetyny, lider wielkopolskiej Platformy Rafał Grupiński. - Ta decyzja była zapewne trudna dla pani premier, ale ona pokazuje odpowiedzialność pani premier, to że myśli o Platformie jako całości, że chce, by Platforma znalazła tę jedność. By szukać tych punktów wspólnych i załagodzić te wszystkie spory, które były wewnątrz partii - powiedziała Kidawa-Błońska dziennikarzom.

Zdaniem Grupińskiego rezygnacja Kopacz to odpowiedź na jej czwartkową porażkę w wyborach przewodniczącego klubu. Pytany przez PAP, jak decyzja ustępującej premier może wpłynąć na szanse wyborcze pozostałych kandydatów, w tym Schetyny, polityk wyraził pogląd, że będzie to zależało od tego, kto ostatecznie stanie do wyścigu wyborczego. - Nie wiemy jeszcze, kto wystartuje, sytuacja na pewno dla każdego startującego nie będzie łatwa, bo Platforma jest partią o bardzo demokratycznych zasadach wewnętrznych - zaznaczył Grupiński.

Pytany o ocenę piątkowej decyzji Kopacz, Tomasz Siemoniak, ustępujący szef MON podkreślił, że wykazała się ona "ogromną odpowiedzialnością, klasą". - Postanowiła, że ważniejsze są losy Platformy i jej rola niż jej osobista pozycja. Wydaje mi się, że takie działanie powinno budzić najwyższe uznanie - dodał Siemoniak. - Mało kto w naszej polityce potrafi wykazać się taką klasą - uważa polityk.

Szef MON powiedział też, że decyzja o rezygnacji z ubiegania się o przywództwo w PO była "osobistą decyzją" Ewy Kopacz. - Rozważyła na pewno wszystkie ewentualności, wcześniej była zdecydowana kandydować, ale uznała, że w tym momencie ważniejsza jest przyszłość i jedność Platformy niż jej własne ambicje - ocenił Siemoniak.

Kto zamiast Kopacz?

Czy zamiast Kopacz o fotel lidera walczyć będzie właśnie szef MON? - Mamy nową sytuację - Rada Krajowa Platformy zdecydowała o tym, że rozpoczynamy wybory przewodniczącego partii. Ja w tej sytuacji, gdy przewodnicząca Ewa Kopacz zdecydowała, że nie będzie się ubiegała o tę funkcję, bardzo poważnie rozważam to i na pewno w ciągu najbliższego czasu podejmę w tej kwestii decyzję - powiedział Siemoniak dziennikarzom po zakończeniu obrad Rady Krajowej PO. Dodał, że w najbliższym czasie ma zamiar rozmawiać o swym ewentualnym starcie z kolegami z Platformy.

Inni politycy PO, którzy w ostatnim czasie wyrażali zamiar kandydowania na przewodniczącego PO, to Grzegorz Schetyna (szef MSZ w rządzie Kopacz) i Borys Budka (minister sprawiedliwości w gabinecie Kopacz).

Jeszcze przed rozpoczęciem obrad Rady Schetyna mówił dziennikarzom, że stery w Platformie powinna objąć osoba, która "zorganizuje drużynowe, zespołowe przywództwo". - To jest dziś największe wyzwanie, jak to wszystko połączyć, jak skoordynować, jak zbudować takie poczucie, że wszyscy się mieszczą i wszyscy chcą pracować i pracują na rzecz Platformy - powiedział Schetyna.

Startu w wyborach w dalszym ciągu nie wyklucza Budka. - Ja w dalszym ciągu mówię o trzeciej drodze, niewątpliwie teraz ta trzecia droga się otwiera. Być może Grzegorz Schetyna również tak samo postąpi jak pani premier, nikt nie wie, jak to się skończy - powiedział PAP Budka. Jak dodał, ostateczną decyzję dotyczącą zgłoszenia swojej kandydatury na przewodniczącego podejmie po rozmowach z kolegami w Platformie.

Ustępująca szefowa rządu nie chciała zadeklarować, kogo widziałaby w roli nowego lidera swej partii. - Jak będę miała listę wszystkich startujących, to wtedy powiem, na kogo bym oddała głos - stwierdziła jedynie. Pytana, czy dobrym kandydatem byłby Siemoniak, Kopacz odparła: "Uważam, że każdy, kto jest odpowiedzialny, sprawdzony, kto potrafi łączyć, a nie dzielić, kto potrafi jednocześnie słuchać, a nie tylko gadać i kto ma metody współpracy oparte na szacunku dla drugiego człowieka, jest dobrym kandydatem - te wszystkie cechy niewątpliwie posiada Tomasz Siemoniak".

Rada po przegranej

Rada Krajowa PO zebrała się w Warszawie w piątek po południu, by przyjąć regulamin wyborów wewnętrznych w partii. Szef Platformy wybierany jest w wyborach powszechnych przez wszystkich członków partii.

Rada zebrała się dzień po tym, gdy Kopacz - ustępująca szefowa rządu - przegrała wybory na szefa klubu parlamentarnego PO ze Sławomirem Neumannem.

Niedługo po rozpoczęciu obrad rady Krajowej PO, PAP uzyskała informacje od polityków Platformy, że Kopacz - wbrew wcześniejszej deklaracji - oświadczyła, iż nie będzie się ubiegała o funkcję szefa Platformy. Po zakończeniu obrad informacja potwierdziła się.

Wcześniej informację o rezygnacji ogłosili również niektórzy politycy PO - m.in. Marcin Święcicki i Agnieszka Pomaska - na portalach społecznościowych. Pomaska podziękowała Kopacz za "ciężką pracę przez ostatni, dobry dla Polski rok".

Wybory w PO

Głosowanie nad wyborem przewodniczącego PO ma odbyć się na przełomie grudnia i stycznia. Lidera wybiorą wszyscy członkowie partii w bezpośrednich wyborach. Głosowanie odbędzie się korespondencyjne i przez internet - tak zdecydowała Rada Krajowa Platformy Obywatelskiej.

Projekt harmonogramu wyborczego opracował zespół, w skład którego weszli: wiceszefowie PO: Bogdan Borusewicz i Cezary Grabarczyk oraz lider mazowieckiej PO Andrzej Halicki.

Zgodnie z harmonogramem, do 30 listopada można będzie zgłaszać kandydatów na przewodniczącego Platformy wraz z wymaganą liczbą 10 podpisów członków Rady Krajowej ugrupowania.

Nowy lider 24 stycznia

Do 20 grudnia członkowie PO mają otrzymać pakiety wyborcze, a dzień później rozpocząć się głosowanie korespondencyjne (także internetowe). Działacze PO będą mieli czas na głosowanie do 20 stycznia. Wyniki znane będą cztery dni później.

Wybory szefa PO będą drugimi w historii tej partii wyborami powszechnymi. Poprzednie przeprowadzone zostały latem 2013 roku. Wygrał je b. premier, a obecnie szef Rady Europejskiej Donald Tusk. Głosowało na niego 79,58 proc. działaczy PO; 20,42 proc. poparło jego kontrkandydata, ówczesnego polityka PO, a dziś kandydata na ministra nauki i szkolnictwa wyższego w rządzie Beaty Szydło, Jarosława Gowina. Frekwencja wyniosła 51,12 proc.

Część komentatorów oceniała, że frekwencja na poziomie 51 proc. może być efektem niezbyt dokładnej weryfikacji bazy członkowskiej PO i tzw. "pompowania kół", które polega na przyjmowaniu w krótkim czasie przez partyjne struktury dużej liczby nowych członków, po to, żeby mieć prawo do większej liczby delegatów na zjazdy wyborcze, które wyłaniają szefów w powiatach i regionach.

Pytany o kwestię "martwych dusz" Halicki podkreślił, że w kwestii prawa do głosowania w wyborach szefa PO jest jednoznaczny. - Sytuacja, w której ktoś nie płaci składek przez okres 6 miesięcy automatycznie eliminuje go z bazy członkowskiej, więc takich osób po prostu nie ma - zapewnił. Zwrócił przy tym uwagę, że prawo głosowania mają tylko ci członkowie PO, którzy figurują w centralnym rejestrze przynajmniej od 6 miesięcy.

Statut PO stanowi również, że przewodniczącego tej partii uznaje się za wybranego, jeżeli uzyska bezwzględną większość ważnie oddanych głosów członków Platformy biorących udział w głosowaniu. Jeśli w wyborach zgłoszono więcej niż jednego kandydata, a żaden z kandydatów nie uzyskał bezwzględnej większości ważnie oddanych głosów, przeprowadza się drugą turę wyborów.

W drugiej turze wyborów, wyboru dokonuje się spośród dwóch kandydatów, którzy w pierwszej turze głosowania otrzymali największą liczbę głosów. Za wybranego na przewodniczącego Platformy w drugiej turze wyborów uznaje się tego kandydata, który otrzymał większą liczbę ważnie oddanych głosów członków ugrupowania biorących udział w głosowaniu.

Po posiedzeniu zarządu PO pod koniec października Kopacz poinformowała, że odbędą się wybory nowych władz wszystkich szczebli - od kół, przez powiaty, regiony, aż po wybory szefa partii. Jednak propozycja ta wywołała spór w partii. Z rozmów PAP z politykami PO wynika, że takiemu rozwiązaniu sprzeciwiła się zdecydowana większość szefów regionów.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (805)