"Ewa Kopacz brała współudział w bezczeszczeniu zwłok w Smoleńsku"
Podczas sekcji w Rosji rozcinano ciała naszych bliskich, po czym nie wszystkie narządy były wsadzone do wewnątrz. To upokarzanie po śmierci. Rosyjskie sekcje były pozorowane, a ciała naszych bliskich bezczeszczone. Ewa Kopacz wiedziała o tym, brała w tym udział lub przynajmniej była świadkiem - mówi gość "Kontrwywiadu" RMF FM Beata Gosiewska.
03.04.2012 | aktual.: 03.04.2012 12:22
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Ja zawsze mówiłam, że moim celem jest dojście do prawdy i przestrzeganie prawa. Miałam nadzieje, że te badania... Gdyby te badania były wykonane tuż po katastrofie, na pewno byśmy więcej wiedzieli o przyczynach tej katastrofy - powiedziała Gosiewska. - Uważam, że ci, którzy są winni nie wykonania tych badań, powinni być pociągnięci do odpowiedzialności. Tutaj nie tylko jest odpowiedzialność prokuratury, ale również drugiej osoby obecnie w państwie, pani ówczesnej minister Kopacz, która była świadkiem, była tam, na miejscu - dodała.
Wdowa po Przemysławie Gosiewskim powiedziała też, że minister Kopacz znała sytuację, brała udział, w dodatku sama mówiła, że ubierała fartuch i brała udział w sekcjach. - Również tutaj to, czego dowiedzieliśmy się po ekshumacji, że tak naprawdę zbezczeszczono ciała naszych bliskich i pani marszałek brała współudział lub co najmniej była świadkiem tych wydarzeń - tłumaczy.
- Tak naprawdę te sekcje to były pozorowane sekcje. Rozcinano ciała naszych bliskich, po czym nawet nie wszystkie narządy były włożone do wewnątrz. Jest to dla nas trudne i bolesne, ja naprawdę nie chciałabym o tym mówić, bo to jest takie jeszcze upokarzanie nawet po śmierci - mówiła Gosiewska w "Kontrwywiadzie".
- Ja nie wiem, czy to był zamach i kto jest za to odpowiedzialny. Zachowanie polskiego rządu od początku tej katastrofy jest bardzo dziwne. Na pewno nie wierzę w to, że to był zwykły wypadek lotniczy - dodaje. Mówi, też, że w Smoleńsku pozostały te części ciał, które nie wróciły do Polski. - Chodzi nam o godne zabezpieczenie tego miejsca, żeby nie było zniszczone, żeby szczątki, które wymywa deszcz, nie były bezczeszczone - tłumaczy.