Europa oburzona propozycjami Trumpa. "Nie bądźmy świętoszkami"
Nie dla Ukrainy w NATO, nie będzie powrotu Ukrainy do granic sprzed 2014 roku, misja rozjemcza ma leżeć w rękach Europy - mówi Donald Trump i jego administracja, przedstawiając swoje stanowisko w negocjacjach dotyczących pokoju w Ukrainie. Jak to odbiera Władimir Putin? - z takim pytaniem Agnieszka Kopacz-Domańska, prowadząca program "Newsroom" w WP, zwróciła się do swojego gościa, historyka, eksperta ds. Rosji, dra Michała Patryka Sadłowskiego, z Uniwersytetu Warszawskiego. - To, co ogłosiła teraz administracja amerykańska, jest jakby pokłosiem tego, o czym już mówiono w kuluarach, czy tego, co już sygnalizowała dyplomacja rosyjska. Pamiętajmy, że Putin wystąpił z tak zwanym planem pokojowym w czerwcu ubiegłego roku I to, co teraz administracja amerykańska powiedziała, to jest to, o czym już wszyscy wiemy - eksperci, dyplomaci, służby specjalne, dziennikarze także. Tutaj nie ma dużego zaskoczenia - odparł gość programu. - Niewątpliwie Ameryka podjęła duże ryzyko, ponieważ troszkę zaczęła grać w grę Putina - dodał, podkreślając, że wydaje się, iż wstęp do negocjacji toczy się na rosyjskich warunkach. - John Bolton, były doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa stwierdził, że to, co powiedział w Brukseli szef Pentagonu Pete Hegseth, mogłoby być spisane na Kremlu - przypomniała prowadząca program. - Czy ta narracja, która teraz się pojawia, jest wodą na rosyjski młyn? - zapytała gościa. - Z jednej strony tak, ale z drugiej - nie grajmy świętoszków - odparł. - Pytanie, co my, co Europa, co Zachód jest w stanie zagwarantować Ukrainie? - zastanawia się dr Sadłowski. Jego zdaniem, jeśli Zachód nie jest w stanie zrealizować swoich obietnic, nie jest w stanie lub nie chce pokonać Rosji, to musi iść na ustępstwa. - Moim zdaniem Trump i jego administracja mówi to, co administracja Bidena być może też by musiała powiedzieć za pół roku czy rok, jeżeli by oczywiście tak dawkowała pomoc - dodał dr Michał Patryk Sadłowski.