Europa boi się rozszerzenia zamieszek
Europa boi się ewentualnego zarażenia
aktami przemocy, które rozgorzały we Francji. "Niech nikt nie
zaciera rąk, zawierucha jesieni francuskiej mogłaby być preludium
do zimy europejskiej" - pisze konserwatywny dziennik
francuski "Le Figaro".
W komentarzu po telewizyjnym wystąpieniu premiera Dominique'a de Villepin gazeta pisze: "Teraz Francja się boi. Boi się eskalacji buntu, którego nie udało się załagodzić w ciągu minionych 12 dni. (...) Co znaczą słowa wobec brutalnych faktów? Propozycje premiera Dominique'a de Villepin choćby najodważniejsze, byłyby tragicznie bezskuteczne, gdyby potraktowano je jako nagrodę za przemoc. Przede wszystkim musi zostać przywrócony porządek publiczny. Czy przez wprowadzenie do akcji armii? Byłoby to jawne przyznanie się do klęski.
Jedno jest pewne: państwo nie może po prostu czekać aż zmęczą się buntownicy, liczyć na dobrą wolę handlarzy narkotyków lub łagodność imamów.
Teraz, gdy wypowiedzieli się najwyżsi przedstawiciele państwa, trzeba działać. Nadszedł czas, by prawo nienawiści ustąpiło przed prawem Republiki".
Lewicowy dziennik "Liberation" w komentarzu redakcyjnym pisze: "Rząd zadekretował godzinę policyjną na przedmieściach i sięgnął do arsenału prawnego z czasów wojny algierskiej. Niektórzy marzą nawet o wysłaniu armii w celu spacyfikowania zbuntowanych osiedli. To piękny postęp w walce o ład publiczny, który pokazuje, że panowanie (prezydenta Jacquesa) Chiraca jest tragiczna farsą. Nikogo nie ucieszy jego tragiczny bilans. Ale nikt również nie nabierze się na wybieg de Villepin, który wzywa dziś do "świętego przymierza". Z pewnością przywrócenie autorytetu państwa jest priorytetem, ale nie za wszelką cenę".
Niezależny dziennik "Le Monde" pisze we wtorek, że "eksplozja przemocy na przedmieściach jest wyraźnym niepowodzeniem wielkich obietnic (prezydenta) Jacquesa Chiraca, który w 1995 r. przed swym wyborem chciał zlikwidować społeczne nierówności, a w 2002 r. - brak bezpieczeństwa na ulicach.
Okrutne jest wystawianie bilansu każdej obietnicy, jednak w ciągu 10 lat państwo wykazało bezsilność czy to w sprawie rozwoju miast, integracji czy walki z bezrobociem".