Emocje w punktach szczepień. Przychodzi całkiem nowa grupa pacjentów. To "oburzeni"
"Zgadzam się na szczepienie tylko z powodu presji przymusu społecznego" - taką adnotację zostawił na kwestionariuszu szczepienia pacjent z Małopolski. Lekarze i koordynatorzy szczepień mówią, że na szczepienia przeciwko COVID-19 zgłasza się teraz ostatnia grupa pacjentów. Są nazywani "oburzonymi". Dlaczego? Bo są źli, że musieli się zaszczepić.
- Coraz więcej pacjentów, przychodząc na szczepienie, manifestuje swoje niezadowolenie. Twierdzą, że zostali zmuszeni do szczepienia. Nie wpuszczono ich do hotelu i na basen, wyjeżdżając do pracy za granicę, muszą robić test na koronawirusa, a to kosztuje, ewentualnie spodziewają się problemów z wyjazdem wakacyjnym - mówi w rozmowie z WP lekarka koordynatorka z punktu szczepień w Krakowie.
"Oburzeni" nową grupą pacjentów na szczepieniach
Nasza rozmówczyni dodaje, że jeden z pacjentów, wypełniając kwestionariusz ankiety przed szczepieniem, zostawił na niej dopisek "zgadzam się na szczepienie tylko z powodu presji przymusu społecznego".
- Doszło do zmiany nastrojów w kolejce oczekujących. Jeszcze dwa miesiące temu szczepieniu towarzyszyło poczucie ulgi, że jest się już bezpiecznym. Osoby, które dopiero teraz zaczynają szczepić, narzekają, że wcale nie zamierzały tego robić. To "opresyjne państwo" je do tego zmusiło - komentuje lekarka.
Zjawisko zmiany nastrojów potwierdziło WP wielu innych pracowników punktów szczepień.
- Podczas weekendowej akcji w centrum handlowym wiele osób wspominało, że nie chciało się szczepić. Tłumaczyli, że robią to, bo do załatwienia życiowych spraw potrzebują certyfikatu - zwierza się z kolei łódzki ratownik, uczestnik weekendowych akcji szczepień w mieście.
- Cierpliwie wysłuchuję, że kłamię o szczepionkach, bo sam już jestem zaczipowany. Mimo to cieszy mnie każda osoba, która ostatecznie się zaszczepi. Wszyscy martwimy się o scenariusz epidemii jesienią - dodaje.
Możliwe, że na nastroje wahających się Polaków wpływają kolejne wypowiedzi rządzących polityków o tym, iż niezaszczepieni będą mieli trudniej. "Tylko osoby zaszczepione nie będą wliczane do limitów określonych w obostrzeniach" - oświadczył minister zdrowia Adam Niedzielski. Przypomnijmy, że limity osób (najczęściej określone na 75 proc. obłożenia) dotyczą hoteli, basenów i aquaparków, branży gastronomicznej, kin, wydarzeń kulturalnych. Zostały utrzymane do 31 sierpnia.
Do limitów nie wliczają się osoby w pełni zaszczepione. Takie uprzywilejowanie tej grupy wywołało burzę komentarzy w sprawie rzekomej segregacji sanitarnej.
Szczepienia przeciw COVID-19. Ostatni z ostatnich
Ilu może być takich "oburzonych"? Trudno oszacować. Prawdopodobnie stanowią część grupy osób, które dopiero teraz zaczęły rejestrować się na I dawkę szczepienia.
Takich pacjentów jest 345 tys. - wynika z danych rządowego Centrum e-Zdrowia.
W Polsce wykonano 28,6 mln szczepień, przy czym osób w pełni zaszczepionych jest ponad 12 mln. Łączna liczba osób, które mogą skorzystać ze szczepionek, to 34,8 mln.
Dodajmy, że w ostatnich tygodniach Narodowy Program Szczepień wyraźnie zwolnił. Średnia dzienna liczba podanych dawek przeciw COVID-19 z ostatniego tygodnia wynosi 276 tys. W minionym tygodniu ani razu nie przekroczono liczby 400 tys. zabiegów dziennie. W czterech województwach (podkarpackie, lubelskie, świętokrzyskie, warmińsko-mazurskie) nie zaszczepiła się nawet połowa mieszkańców.