Emerytka pochwaliła rząd. Zaraz usłyszała: "Mnie Kaczyński nie daje"
Szalejąca inflacja, kryzys energetyczny, konieczność zaciskania pasa i szukania oszczędności. Na bazarze kalafior kosztuje już 6 złotych, a za kilogram śliwek zapłacimy ponad 7 zł. Jak Polakom żyje się w czasach kryzysu? Jak oceniają działania rządu? Zapytaliśmy o to na warszawskim bazarze Szembeka. Z jednej strony emeryci zachwalają działania Zjednoczonej Prawicy za podwyżki świadczeń i dodatki, z drugiej słyszymy coraz więcej głosów o biedzie i rosnących cenach. - Za dużo jest propagandy w telewizji. Kiedyś w sklepach zarabiali 1,5 tysiąca, a teraz zarabiają 3 tysiące - mówi emerytka spotkana na bazarze. - Niech pan nie żartuje, biedy nie ma. Emerytura rośnie. A reszcie? Nie wiem, ich sprawa - dodaje emeryt spotkany przez reportera Wirtualnej Polski. - Chwalę rząd, bo miałam 870 emerytury, a teraz mam ponad 2 tysiące. Co mnie obchodzi inflacja. Kupuję, co chcę. Meble mam, pralkę mam, wszystko mam - wymienia następna emerytka. - Niech tak mówią i dalej żyją w dziadostwie w tym kraju. Rząd nadaje się tylko do rozdawnictwa - kontruje z kolei inna kobieta kupująca na bazarze. - Trzeba podjąć konkretne działania, a nie... żeby firmy upadały, żeby ludzie nie mieli na prąd - burzy się kolejna kobieta w wypowiedzi dla Wirtualnej Polski. - Emeryci nie mają dzieci. Mi jakoś nikt zasiłku macierzyńskiego nie zwiększa. Obiecują wszystkim złote góry i wprowadzają dodatkową gotówkę zwiększając inflację. Rząd ewidentnie sobie nie radzi - podsumowuje spotkana przez nas matka z dzieckiem.