HistoriaElena i Nicolae Ceauşescu - małżeństwo dyktatorów było podziwiane na Zachodzie

Elena i Nicolae Ceauşescu - małżeństwo dyktatorów było podziwiane na Zachodzie

W tym związku to Elena była szefem. Pierwsza dama komunistycznej Rumunii odpowiada za wiele zbrodni przeciwko własnemu narodowi. - W oficjalnej biografii Eleny Ceauşescu znaleźć można długą listę honorowych tytułów, które otrzymała od najbardziej renomowanych uniwersytetów i jednostek badawczych na Zachodzie. Ta kobieta świetnie się czuła w roli cieszącego się powszechnym uznaniem "wybitnego naukowca" - mówi Sergiu Celac, tłumacz Nicolae Ceauşescu i pierwszy rumuński minister spraw zagranicznych po upadku komunizmu.

Elena i Nicolae Ceauşescu - małżeństwo dyktatorów było podziwiane na Zachodzie
Źródło zdjęć: © Edward Gierek podczas polowania w Rumunii z Nicolae Ceaușescu, październik 1976 | PAP/Jan Morek

Piotr Włoczyk: Towarzyszył pan Nicolae i Elenie Ceauşescu jako tłumacz podczas ich triumfalnej wizyty w Wielkiej Brytanii w 1978 r. Czemu nazywa pan tę wizytę "aktem koronacyjnym Ceauşescu"?

Sergiu Celac: Ponieważ przebiegała ona z wielką pompą, rozbudzając jego ego. To była dla nich z pewnością najważniejsza wizyta zagraniczna, gdy mogli poczuć się naprawdę wielcy.

Brytyjczykom bardzo zależało na podpisaniu lukratywnego kontraktu na zakup samolotów, więc gabinet Jamesa Callaghana robił wszystko, żeby pokonać opór pałacu Buckingham. Widać było, że Elżbieta II czuła się zmuszona do uroczystego przyjęcia tego dyktatora?

Tak, królowa na pewno nie czuła się wtedy zbyt komfortowo. Ostentacyjnie okazywała, że bycie miłą wiele ją kosztuje. Królowa musiała to jednak przełknąć, ponieważ w grę wchodził brytyjski interes narodowy.

Ceauşescu świetnie się bawił podczas tej wizyty?

Ciężko powiedzieć, ponieważ ten człowiek nigdy nie okazywał emocji. Bardzo dobrze je kontrolował. Jego emocje były zarezerwowane tylko dla najbliższej rodziny. Jedno można powiedzieć z całą pewnością: Ceauşescu bardzo dobrze czuł się wśród koronowanych głów i starał się z nimi utrzymywać jak najlepsze relacje. Czuł wielki respekt przed instytucją monarchii.

Elena Ceauşescu fot. Wikimedia Commons

To brzmi niedorzecznie. Komunista, który cenił monarchię?

Jednak to prawda. To było widoczne choćby podczas jego zaprzysiężenia na pierwszą kadencję prezydencką. Przysięgając na konstytucję, w ręce trzymał buławę. Moim zdaniem w ostatniej dekadzie swoich rządów Ceauşescu stał się przywódcą rządzącym w królewskim stylu. Partia stała się jego dworem, zamiast pełnić funkcję ciała kolegialnego, jak to było w innych krajach komunistycznych. Jego współpracownicy zachowywali się zupełnie jak nadworni.

Ion Pacepa, generał Securitate, był najwyższym rangą bezpieczniakiem z bloku komunistycznego, który zdecydował się uciec na Zachód. W swojej książce "Czerwone horyzonty" Pacepa opisał wizytę rumuńskiej pary prezydenckiej w USA w 1978 r. Carter komplementował swojego gościa, mówiąc, że jest on między innymi "demokratą" i "wielkim przywódcą". Wieczorem Ceauşescu miał pana wezwać do swojego hotelu i kazać odczytywać w kółko pochlebstwa Cartera. Pacepa wiernie opisał ten wieczór?

Nie pamiętam tego konkretnego przypadku, ale biorąc pod uwagę naturę Ceauşescu, nie wykluczam, że tak było w rzeczywistości. Ten człowiek czasem przez 10 minut nie pozwalał dojść do słowa tłumaczowi, więc stworzyłem swój własny system szybkiego zapisywania słów, które padły na danym spotkaniu. Nieraz byłem później wzywany do niego z notatkami, żeby przywołać słowa rozmówców.

Podczas tej samej wizyty również Elena Ceauşescu była pod wrażeniem pochlebstw Cartera. Amerykański prezydent powiedział o niej między innymi: "Jest wybitnym naukowcem, chemikiem i ma na swoim koncie wspaniałe badania". Carter musiał przy tym wiedzieć, że słabo wykształcona rumuńska pierwsza dama miała niewiele wspólnego z nauką.

W oficjalnej biografii Eleny Ceauşescu znaleźć można długą listę honorowych tytułów, które otrzymała od najbardziej renomowanych uniwersytetów i jednostek badawczych na Zachodzie. Przed jej wizytami zagranicznymi Securitate i rumuńska dyplomacja robiły wszystko, by uzyskać dla niej te zaszczyty. Często udawało się to osiągnąć, między innymi dzięki przekazywaniu pieniędzy uniwersytetom. Oczywiście wszyscy wokół wiedzieli, że to jedna wielka mistyfikacja, ale dla pierwszej damy nie miało żadnego znaczenia, że jej biografię wymyśliła na nowo Securitate. Ta kobieta świetnie się czuła w roli cieszącego się powszechnym uznaniem "wybitnego naukowca".

Również ego jej męża zdawało się nie mieć granic. Ceauşescu sam siebie zupełnie serio nazywał Geniuszem Karpat. Jak się dochodzi do tak absurdalnej megalomanii?

Na ten temat można byłoby rozmawiać bez końca, więc przedstawię to na konkretnym przykładzie. Po praskiej wiośnie w Rumunii zapanowało poczucie zagrożenia interwencją militarną ze strony Moskwy. Ceauşescu chciał umocnić swoją pozycję wewnętrzną, a także zamierzał pokazać Sowietom, że cieszy się poparciem całego narodu. Rozkazał więc, żeby przesłano mu tysiące listów z poparciem. Rok później jeden z jego najbliższych współpracowników powiedział mi, że Ceauşescu dopytywał się na posiedzeniu politbiura, czemu przestały do niego dochodzić listy z poparciem. Wydawało mu się, że stanie się to zwyczajem. Oczywiście lizusy wyszły naprzeciw życzeniu swo jego wodza. Do siedziby władzy znów popłynęła więc szeroka rzeka bezwartościowych słów uwielbienia i zapewnień o lojalności ze strony narodu. Ceauşescu uzależnił się od czytania tych bzdetów. Nie mógł bez tego normalnie funkcjonować. Ta szopka trwała niemal do samego końca jego reżimu.

Ceauşescu miał kiedyś powiedzieć do jednego ze swoich ministrów: "Ludzie mojego formatu rodzą się raz na 500 lat". Czy ten człowiek mógł być aż tak odrealniony, żeby na serio wypowiedzieć takie słowa?

Wiedząc, kim był ten człowiek, wydaje mi się, że on naprawdę mógł tak uważać. Pytanie tylko, czy rzeczywiście odważył się to głośno wyartykułować.

O jego miłości własnej chyba najlepiej świadczy budowa słynnego Domu Ludowego w Bukareszcie.

To był iście faraoński projekt, który miał być pomnikiem jego ego. Ten drugi największy budynek na świecie po Pentagonie przyczynił się w dużej mierze do bankructwa kraju. Dziś w tym gmachu mieści się rumuński parlament. Szacuje się, że postawienie tej budowli kosztowało ponad 3 mld dol. Wnętrza pokryte zostały marmurem i drogocennym drewnem, a w jego podziemiach zbudowano bunkry, które miały pozwolić przetrwać wybuch bomby atomowej zdetonowanej bezpośrednio nad budynkiem. Jeżeli chodzi o domy, to na tle Ceauşescu dyktatorzy PRL wypadają bardzo blado. Czy rzeczywiście "Geniusz Karpat" miał do swojej wyłącznej dyspozycji 40 rezydencji?

Zapewne miał ich nawet więcej. W prawie każdym okręgu miał oficjalną rezydencję, której nikt inny nie używał. Niewykluczone, że do niektórych z nich nigdy nawet nie zajrzał. Te rezydencje cały czas były gotowe na przyjęcie swojego jedynego gościa, co kosztowało mnóstwo pieniędzy. Poza tym miał on dziesiątki ośrodków łowieckich rozsianych po całym kraju - myślistwo było jego pasją.

Początku megalomanii Nicolae Ceauşescu można się chyba doszukiwać w okresie praskiej wiosny.

Ceauşescu znalazł się rzeczywiście na "szczycie", gdy zdecydował się poprzeć Czechosłowację. Wielu rumuńskich intelektualistów, którzy nie chcieli mieć nic wspólnego z reżimem komunistycznym, udzieliło mu wtedy mocnego poparcia. Ceauşescu jeszcze przed słynną przemową w Bukareszcie, w której zdecydowanie opowiedział się przeciw interwencji wojskowej w Czechosłowacji, powoli zaczynał czuć się jak bóg. Po tym, gdy zobaczył, jak bardzo entuzjastycznie Rumuni przyjęli jego stanowisko, nabrał pewności, że stał się bogiem. Tak otwarte wsparcie praskiej wiosny było bardzo ryzykownym ruchem, ale wyszło na dobre jego popularności w kraju, a także urósł on w ten sposób w oczach przywódców świata zachodniego. Tym samym stał się dla Kremla czarną owcą w obozie komunistycznym. Nie zmienia to jednak faktu, że jeszcze przez kilka lat Rumunia była jednym z weselszych baraków komunistycznego obozu koncentracyjnego.

Nicolae Ceauşescu i Jimmy Carter, podczas wizyty dyktatora w USA, 12 kwietnia 1979 r. fot. Wikimedia Commons/Biały Dom/Jack E. Kightlinger

Rok później rumuński dyktator pławił się w splendorze związanym z wizytą Richarda Nixona w Bukareszcie. Również podczas tej wizyty tłumaczył pan dla Ceauşescu.

W związku z tą wizytą nie trzeba było jakoś specjalnie mobilizować tłumów. Ludzie wylegali na ulice, ponieważ Nixon cieszył się u nas olbrzymią sympatią. To było czuć w powietrzu i Nixonowi bardzo się to podobało. Rozmowy były bardzo konkretne i pojawiła się nadzieja na lepsze stosunki z USA w przyszłości. Ceauşescu wydawał się jednak przy tej okazji niewzruszony - traktował to jako coś naturalnego. W jego mniemaniu ten splendor związany z wizytą amerykańskiego prezydenta w Rumunii należał mu się jako coś naturalnego, ponieważ czuł się lepszy od innych.

Wspomniał pan, że jeszcze kilka lat po praskiej wiośnie Rumunia była jednym z weselszych baraków komunistycznego obozu koncentracyjnego. Wszystko zmieniło się po wizycie w Korei Północnej w 1971 r. - ten moment w każdej biografii Ceauşescu uważany jest za przełomowy.

W Korei Północnej małżeństwo Ceaușescu zobaczyło, jak wygląda państwo komunistyczne, w którym przywódca ma nad ludnością władzę absolutną. Bardzo im się to spodobało i zapragnęli przeszczepić ten rodzaj komunizmu do Rumunii. Wtedy zaczęła się tragedia mojego kraju.

Ten mechanizm rzeczywiście był tak prosty? Przecież Ceauşescu jeszcze przed swoją wizytą w Pjongjangu musiał wiedzieć, jak zorganizowane zostało życie w Korei Północnej.

To oczywiście było trochę bardziej skomplikowane. Jego problemy zdrowotne nałożyły się na coraz bardziej dogmatyczne myślenie. Z rozmów z kolegami, którzy byli bliżej Ceauşescu, dowiedziałem się wtedy, że dopadł go strach. Zaczął się bać, że to on jest następny na liście Kremla. Ten strach mógł się stać przyczyną, dla której Nicolae Ceauşescu coraz bardziej zamykał się w swoim świecie, chował się pod bezpiecznym skrzydłem swojej żony. To wszystko prowadziło stopniowo do tego, czym Nicolae Ceauşescu stał się na końcu - czymś na kształt warzywa.

Narastającą paranoję dyktatora musiała nasilić ucieczka wspomnianego już gen. Pacepy.

To był dla niego olbrzymi szok. Ion Pacepa, poza swoją wysoką pozycją w rumuńskim aparacie bezpieczeństwa, był również uważany za przyjaciela rodziny. Można by wręcz powiedzieć, że był on powiernikiem dyktatora. Ceauşescu już wcześniej był bardzo podejrzliwy. Poza żoną nikomu nie ufał. Po zdradzie Pacepy ta podejrzliwość i brak ufności jeszcze bardziej się nasiliły. Jakie były tego konsekwencje dla reżimu?

Część bardziej inteligentnych i lepiej wykształconych członków partyjnej wierchuszki została zmarginalizowana. Partia i resorty siłowe zostały poddane czystce. Małżeństwo Ceauşescu zaczęło sobie zapewniać lojalność poprzez zwykły szantaż - na każdego były haki, o czym zresztą informowano samych zainteresowanych. Nikt nie mógł czuć się bezpiecznie.

Bał się pan Ceauşescu?

Bardzo niewielu tłumaczy Stalina dożyło emerytury. Ci ludzie dostawali wymówienie w postaci kuli w głowę. Ceauşescu nie był jednak aż tak okrutny. Gdy zostałem zwolniony z MSZ w 1978 r., nie zamknięto mnie w więzieniu ani nawet nie przesłuchiwano. Chociaż, przepraszam, była jedna nieprzyjemna rzecz, która mnie dotknęła - skonfiskowano mi broń myśliwską (śmiech).

Sergiu Celac fot. Wikimedia Commons

To prawda. Ta kobieta w latach 80. stopniowo przejmowała od swojego męża władzę. Nicolae Ceauşescu coraz bardziej wtedy podupadał na zdrowiu. Zaczął mieć problemy z pamięcią. Stracił pewność siebie, stał się niezdecydowany. Wystarczy przypomnieć jego wystąpienia publiczne z tamtego okresu - widać, że szukał wsparcia we wzroku swojej żony. W momencie, gdy doszło do obalenia tego reżimu, Rumunią rządziła tak naprawdę ta kobieta.

Była bardziej bezwzględna od swojego męża?

Wydaje mi się, że tak. To ona była odpowiedzialna za krwawe tłumienie protestów w Timişoarze i Bukareszcie, co zapoczątkowało upadek tego reżimu. Sięgała po sprawdzone metody stalinowskie, przejmując kontrolę nad departamentami organizacyjnymi partii komunistycznej, by móc usuwać i promować ludzi według własnego uznania. Stopniowo ludzie z jakimikolwiek talentami bądź też z solidnym wykształceniem byli eliminowani albo marginalizowani. Jej ekipa była złożona z samych lizusów. Elena Ceauşescu była prymitywną i mściwą kobietą. Ze wspomnień członków rumuńskiej wierchuszki partyjnej przebija w stosunku do niej wręcz nienawiść. Wydaje mi się jednak, że wszystko, co robiła, wynikało z chęci ochrony męża. Jakim byli małżeństwem? Najprawdopodobniej Elena była jedyną kobietą w jego życiu. To z nią Nicolae odkrył intymną sferę życia i był jej wierny aż do śmierci. Nagrania z ich procesu i egzekucji pokazują, że do samego końca odnosili się do siebie bardzo czule.

Rozstrzelanie Nicolae Ceauşescu wydawało się wtedy panu czymś nie do pomyślenia?

Rumunia przed 1989 r. przez trzy lata tkwiła w recesji. Zimą w domach zwykłych obywateli nie było ogrzewania. Za czymkolwiek do jedzenia ustawiały się długie kolejki. Nienawiść do pary prezydenckiej była bardzo powszechna i głęboka. Wszystko wokół nas się zmieniało, tylko Rumunia była zamkniętym, zubożałym i objętym represjami krajem. Nie wykształciło się u nas społeczeństwo obywatelskie, co stało się w Polsce za sprawą Solidarności. U nas nie było więc ewolucji. Można było się domyślać, że koniec ery Ceauşescu będzie gwałtowny, choć trudno było przewidzieć, że dojdzie do tak wielkiego wybuchu przemocy. Wiadomość o rozstrzelaniu pary prezydenckiej była szokująca - trudno było uwierzyć, że ten człowiek skończył w takich okolicznościach. Osobiście od samego początku uważałem, że zabicie Nicolae Ceauşescu i jego żony w tak błyskawicznym trybie było błędem.

Jednak ostatecznie okazało się, że Ceauşescu stał się w ten sposób jedynym dyktatorem z bloku wschodniego, którego spotkała prawdziwa kara.

To był jednak moment rewolucyjny, więc zaakceptowałem taki rozwój wydarzeń jako coś nieuniknionego.

W Wikipedii można przeczytać, że w 1978 r. został pan usunięty z rumuńskiego MSZ, ponieważ został pan uznany za człowieka "ideologicznie niepewnego". O co konkretnie chodziło?

Wszystko przez mój artykuł, który został opublikowany w jednym z amerykańskich magazynów naukowych. Połowę tego tekstu stanowiła część matematyczna, przygotowana przez świetnego rumuńskiego matematyka Mihaia Boteza. Drugą połowę napisałem ja. Tekst dotyczył racjonalności procesu decyzyjnego. Pokazaliśmy, że im więcej uczestników bierze udział w tym procesie, tym większa jest szansa na podjęcie racjonalnej decyzji. Drugi biegun to przypadek ekstremalny, gdy decyzję podejmuje jedna osoba...

Brzmi jak najbardziej logicznie.

Oczywiście. W tamtych czasach takie myślenie było jednak najwyraźniej nie do przełknięcia dla reżimu Ceauşescu. No i obaj zostaliśmy wyrzuceni z pracy.

Jedenaście lat później wrócił pan do rumuńskiego MSZ, tym razem zajmując nieco ważniejszą funkcję niż tłumacz głowy państwa.

Zostałem pierwszym szefem dyplomacji niepodległej Rumunii. Gdy przejmowałem kierownictwo nad MSZ pod koniec 1989 r., zastałem instytucję, która była zdemoralizowana, pozbawiona personelu, a na dodatek została wyprana z jakiegokolwiek kreatywnego myślenia. Tworzenie koncepcji polityki zagranicznej zostało bowiem na wiele lat przesunięte do sekcji zagranicznej komitetu centralnego oraz przekazane ludziom z tajnej policji. Rumuńskie MSZ było w tamtym okresie jedynie kwiatkiem do kożucha. Miałem trzy priorytety: wyczyszczenie dyplomacji z bezpieczniaków, wymyślenie dla mojego kraju na nowo polityki zagranicznej po okresie izolacji reżimu Ceauşescu i wreszcie... kupno porządnego garnituru. Po wyrzuceniu mnie z MSZ przez 11 lat pracowałem w domu wydawniczym, ale Rumunia znalazła się w takim stanie, że nie było mnie stać na kupno przyzwoitego ubrania.

Rozmawiał Piotr Włoczyk, Historia do Rzeczy

Sergiu Celac (ur. 1939 r.) został pierwszym rumuńskim ministrem spraw zagranicznych po upadku komunizmu. W latach 1961-1978 był tłumaczem Gheorghe Gheorghiu-Deja i Nicolae Ceauşescu.

Źródło artykułu:Historia Do Rzeczy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)