"Elektryk" do Morskiego Oka przetestowany. Jest jeden mankament
Testy elektrycznego busa na trasie do Morskiego Oka dobiegły końca. I już wiadomo, jakie są mankamenty takiego rozwiązania. Pierwszy problem to za mało miejsc na wózki inwalidzkie. Drugi to... dźwięk silnika, a raczej jego brak.
Zakończył się testy elektrycznego busa na trasie do Morskiego Oka. Choć bateria starczała nawet na wykonanie sześciu kursów dziennie, to mankamentem jest tylko jedno miejsce na wózek inwalidzki oraz bezgłośna praca silnika. Okazuje się, że piesi turyści nie słyszą nadjeżdżającego pojazdu.
- Przez ostatnie dwa tygodnie przewoziliśmy osoby z niepełnosprawnościami, które o własnych siłach nie mogły dotrzeć nad Morskie Oko. Auto sprawdziło się dość dobrze, jeżeli chodzi o akumulatory, bo pełne ładowanie wystarczyło nawet na sześć kursów. Przystąpimy w kolejnych dniach do podsumowania szczegółowego testów i opracujemy wszystkie uwagi kierowców - powiedział PAP Zbigniew Kowalski z TPN i dodał, "problemem na pewno jest to, że w pojeździe jest tylko jedno miejsce na wózek inwalidzki".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kierwiński ostro do Holland. "Skąd to wie?"
Kierowcy zaznaczają, że to, co dla jednych być może jest zaletą, w tym przypadku staje się problemem. Chodzi o dźwięk.
- Ponieważ jest to silnik w pełni elektryczny, nie wydaje żadnego dźwięku i tu jest pewien mankament, bo turyści idący szlakiem nie słyszą nadjeżdżającego z tyłu samochodu. Trzeba bardzo uważać, żeby kogoś nie potrącić. Z uwagi na teren parku narodowego nie używamy tu klaksonu. Czasami trzeba było przez otwarte okno krzyknąć, żeby turyści zeszli z drogi, zwłaszcza gdy padał deszcz - opisywał kierowca Stanisław Gąsienica-Kotelnicki.
Dodaje, że to z kolei spowalnia ruch. - W weekendy ruch pieszy na trasie był bardzo duży. Wtedy jazda pod górę trwała nawet godzinę, podczas gdy w dni powszedni, kiedy nie było ruchu pieszego jechało się 15 minut. Z uwagi właśnie na ruch pieszy, a także pojazdy konne, trzeba było jeździć wolniej. To jest dość wąska droga poza tym mocno pod górę i jest sporo zakrętów, tak że trzeba być bardzo ostrożnym, żeby kogoś nie potrącić - wyjaśnił kierowca.
Droga do Morskiego Oka. "Elektryki" zamiast koni
Testy "elektryka" na trasie Palenica Białczańska – Morskie Oko to jeden z punktów zawartego porozumienia pomiędzy wozakami organizującymi transport konny a obrońcami praw zwierząt. Bus elektryczny był do dyspozycji Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN) przez dwa tygodnie, ale nie jest to jeszcze docelowy pojazd, który mógłby zastąpić zaprzęgi konne na tej trasie.
W kolejnych miesiącach na trasie będą testowane inne samochody elektryczne. Na początku lipca na szlaku ma pojawić się elektryczny bus pasażerski, a w czerwcu testowany będzie elektryczny pojazd towarowy, który będzie można ewentualnie dostosować do przewozów pasażerskich.
Całkowitej likwidacji transportu konnego do Morskiego Oka domagają się niektóre organizacje prozwięrzęce. Twierdzą, że konie na tej trasie cierpią. Z tym tezami nie zgadzają się jednak m.in. lekarze weterynarii, którzy co roku badają dobrostan koni jeżdżących na tej trasie.
Źródło: PAP/WP