Ekstremalne upały będą także w Polsce. "Zaczniemy przekraczać 40 stopni"
- Być może dojdzie do sytuacji, w dalszej perspektywie, że nie będziemy chcieli przyjeżdżać nad Bałtyk. To będzie zbiornik, który będzie umierał - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Mirosław Miętus. W jego ocenie możemy spodziewać się w Polsce nawet 40-stopniowych upałów.
25.07.2023 | aktual.: 25.07.2023 16:33
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski: W poniedziałek odnotowano we Włoszech aż 48,2 stopni Celsjusza. To blisko absolutnego rekordu ciepła w Europie. Czy tak wysokie temperatury na naszym kontynencie to już będzie coś normalnego?
Prof. Mirosław Miętus, Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej – Państwowy Instytut Badawczy: Raczej tak. Doświadczamy tego, o czym od co najmniej trzydziestu kilku lat mówi bardzo duża grupa naukowców, czyli efektu globalnego ocieplenia. Nie ma tu dobrej wiadomości - cieplej będzie na obszarze całej kuli ziemskiej. Zakres zmian będzie różny w zależności od regionu. Tutaj decyduje podstawowy czynnik, czyli to - gdzie jest ciepło, i gdzie jest zimno.
Dobrze wiemy, że najcieplejszy obszar to ten okołorównikowy, potem okołozwrotnikowy, umiarkowane szerokości geograficzne i polarne. Obszary, które są pod wpływem oceanów cechują się łagodnym klimatem, a kontynentalne cechują się klimatem bardziej surowym - zakres temperatur jest dużo większy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Globalne ocieplenie dotknie jednak wszystkie regiony i będzie cieplej. Zarówno w Grecji, nad Morzem Śródziemnym, jak i u nas czy w Skandynawii. Obserwujemy to już teraz - choćby w strefach polarnych, gdzie lód jest cieńszy, a jego zasięg jest mniejszy.
Kilkanaście lat temu dwóch polskich polarników przeszło na biegun północny z Kanady po lodzie. Dziś by tego nie powtórzyli, bo po prostu byłoby to niemożliwe. To naoczne, bardzo oczywiste dowody. My w Europie Środkowej doświadczamy całkiem innych zim - stają się one coraz bardziej podobne do tych w Europie Zachodniej. Lata stają się coraz cieplejsze, najcieplejsze są w basenie Morza Śródziemnego.
Nowy rekord temperatur mnie nie dziwi. Takie rekordy będziemy notować, jak również powtarzające się tzw. fale upałów, czyli okresy, gdy temperatura będzie nieprzerwanie wyższa od pewnych, określonych wartości.
Jakie będą tego konsekwencje?
Choćby zwiększona liczba zgonów. W XXI wieku mieliśmy kilka fal upałów, a liczba zgonów w każdej kolejnej jest coraz większa - dochodzi do kilkudziesięciu tysięcy tylko w samej Europie. Wraz ze wzrastającą temperaturą u ludzi zaczynają się problemy związane z zaburzeniami układu krążenia, oddechowego.
Coraz częściej pojawiają się sytuacje, że karetki wyjeżdżają do pacjentów ze stanem przedzawałowym. Poza tym, przeciążane będą linie energetyczne, choćby dlatego, że zapotrzebowanie na chłodzenie jest coraz większe. Ekstremalne warunki utrzymujące się w dłuższym czasie obnażą pewne dysfunkcje infrastruktury.
Jak będzie wyglądać sytuacja w Polsce?
Dzisiejsze warunki termiczne w Polsce są takie, jak były 15 lat temu na Węgrzech. Czy w Polsce będą temperatury rzędu 48 stopni? Wątpię, raczej nie. Zaczniemy regularnie przekraczać 40 stopni. To nie będą fale ciepła, gdzie taka temperatura byłaby codziennie, ale w kolejnych latach możemy spodziewać się, że ta czterdziestka pojawi się w sezonie raz czy dwa razy. Nie będzie to wyskok, że będzie 20, nagle 40 i znów 20 stopni. To będzie proces związany z napływem ciepłych mas powietrza z południa Europy.
Nie będzie jednak tych innych atrakcji, jakie mamy nad Morzem Śródziemnym. Bałtyk jest dużo bardziej środowiskowo zniszczony. Lazurowej wody nie powinniśmy się spodziewać. Wzrost temperatury powietrza i wody morskiej będzie te problemy środowiskowe potęgować. Być może dojdzie do sytuacji, w dalszej perspektywie, że nie będziemy chcieli nad Bałtyk przyjeżdżać.
Dlaczego?
To będzie zbiornik, który będzie umierał. Ujawnią się procesy, które są związane z zanieczyszczeniem środowiska morskiego, które jest dość mocne w przypadku Bałtyku. To stosunkowo małe morze śródlądowe. W zlewisku Morza Bałtyckiego żyje olbrzymia populacja ludzi. Jest to też region o ogromnie rozwiniętym przemyśle - górnictwo, hutnictwo, przetwórstwo nawozów sztucznych, rolnictwo, przemysł drzewny. Idą za tym agresywne środki chemiczne. Wszystko w efekcie spływa do Bałtyku.
Kiedyś słyszałem, jak ktoś cieszył się, że skoro będzie ciepło, nad Bałtykiem będą palmy. Na to potrzeba czasu. Póki co zimy są na tyle chłodne, że palmy hodowane na zimę muszą być chowane. To rośliny uprawiane w formie domowej czy szklarniowej. Zima musiałaby się bardzo zmienić, żeby palmy rosły nad Bałtykiem.
Należy pamiętać, że środowisko naturalne się zmienia. Pojawią się określone choroby. Będzie się to działo wraz z migrującą fauną i florą, która będzie przenosić się w nowe rejony, które - niestety - mogą nie być dla niej do zaakceptowania. Naturalny ruch w środowisku będzie się odbywał.
Czyli nad Bałtyk nie będziemy mogli pojechać, ale na południe Europy też nie.
Ekstremalne upały będą wcześniej na południu Europy, niż Bałtyk będzie obszarem, który będzie odstraszać. Będzie okres przejściowy. Chyba że bardzo mocno zintensyfikujemy swoje starania w zakresie ochrony środowiska.
Trzeba jednak pamiętać, że cały czas mamy w Bałtyku całą masę substancji, które są toksyczne, niebezpieczne i o tym, że szereg głębin to obszary beztlenowe, czyli już w zasadzie martwe. Problemem jest też brak wymiany wody z Atlantykiem czy Morzem Północnym.
Możemy więc powiedzieć, że katastrofa klimatyczna dzieje się tu i teraz, i że nie ma od niej odwrotu?
Jestem raczej pesymistą, jeśli chodzi o odwrót. Możemy ciągle bardzo mocno spowolnić ten proces. Natomiast na pewno doświadczymy jednak negatywnych skutków przez kolejne dekady. To nie tylko będą wysokie temperatury. Będą to liczne pożary, które i teraz nie są rzadkie.
W basenie Morza Śródziemnego i Adriatyku mamy kilka tysięcy pożarów i są one często bardzo rozległe. Nie tylko w Grecji, ale i Hiszpanii czy Włoszech. Część pożarów jest naturalna.
W Polsce do kwietnia mieliśmy całkiem przyzwoitą sytuację opadową w Polsce, nawet mieliśmy trochę więcej opadów niż mówiła norma. W maju te opady niestety były słabsze. Sytuacja rozwinęła się tak, że na znacznym obszarze Polski pojawiają się symptomy suszy.
Jest więcej ciepła w atmosferze, zwiększyła się prędkość wiatru i proces utraty wilgoci przebiega szybciej. Mechanizm w basenie Morza Śródziemnego jest podobny. Przy wyższych temperaturach problemy są silniejsze - łatwiej jest o samozapłon. Do tego dochodzi działalność człowieka - zaprószenie ognia. Należy pamiętać, że w wielu miejscach, szczególnie na wyspach, szansa na udzielenie pomocy przy pożarach jest ograniczona. Czego doświadczają teraz turyści w Grecji.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski