Wybuch Nord Stream i Ukrainiec. Polskie śledztwo wskazuje inny trop
Polskie służby przez dwa tygodnie nie zatrzymały Wołodymyra Ż. - nurka, który według niemieckich śledczych stoi za eksplozjami na gazociągach Nord Stream. W tym czasie prowadzono jedynie "działania operacyjne". Ż. na początku lipca wyjechał do Ukrainy.
Niemiecka Prokuratura Generalna wydała nakaz aresztowania wobec Wołodymyra Ż. To ukraiński nurek, który zdaniem śledczych miał brać udział w wysadzeniu gazociągów Nord Stream.
Według niemieckich śledczych, Wołodymyr Ż. wraz z Jewgenem i Świtlaną U. wypłynęli na początku września 2022 roku z portu w Rostocku na jachcie Andromeda i podłożyli ładunki wybuchowe na gazociągach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ostatnim znanym miejsce zamieszkania Wołodymyra Ż. była Pruszków pod Warszawą. Z tego też względu Niemcy 21 czerwca zawnioskowali do polskich śledczych o jego zatrzymanie i ekstradycję. Europejski Nakaz Aresztowania został zarejestrowany po trzech dniach. Ale 6 lipca Wołodymyr Ż. wyjechał z Polski do Ukrainy. Jak ustaliła "Rzeczpospolita" - nie został zatrzymany, bo niemieccy śledczy nie wpisali Europejskiego Nakazu Aresztowania do systemu informacyjnego Schengen. Nie wiadomo, czemu Niemcy tego nie zrobili.
Służby podejmowały "działania operacyjne"
Co w okresie dwóch tygodni robili więc polscy śledczy? Według "Rz", służby podejmowały "działania operacyjne".
- Czynności zatrzymania nie zostały podjęte, zlecono działania operacyjne, których status jest niejawny - przekazał rzecznik warszawskiej prokuratury Piotr Skiba.
Dodał, że działania operacyjne poprzedzają czynność zatrzymania. Cała akcja miała więc na celu "bezpieczną realizację ENA".
Jeden z rozmówców "Rzeczpospolitej" ze służb nie wyklucza, że Wołodymyra Ż. nie było pod wskazanym adresem w Pruszkowie. Lokal pozostawał więc pod obserwacją i próbowano go zlokalizować w Polsce.
Polskie śledztwo wskazuje inny trop
Polska prokuratura prowadzi własne dochodzenie ws. eksplozji na gazociągach Nord Stream. Dotychczasowe jej ustalenia nie potwierdzają tropu "ukraińskiego", a wskazują raczej na "rosyjski". Na razie jednak nie przedstawiono nikomu zarzutów.
Śledczy sprawdzają jednak wątek nurków z jachtu Andromeda, który cumował w Kołobrzegu. Uczestnicy wyprawy mieli pokazać bułgarskie paszporty. Prokuratura sprawdza, czy były to fałszywki.
Jak wskazuje "Rz" - niemiecka prokuratura nie skierowała wniosków o zatrzymanie wobec Jewgena i Świtlany U., pozostałych nurków z Kijowa.
Czytaj więcej:
Źródło: "Rzeczpospolita"