Eksplozja w pałacu prezydenckim w stolicy Filipin
Głośna eksplozja nastąpiła w najbliższym otoczeniu pałacu prezydenckiego w stolicy Filipin Manili - podała koło południa
(wczesnym rankiem czasu polskiego) filipińska telewizja ANC.
W pierwszych doniesieniach brak informacji na temat ewentualnych ofiar w ludziach, prawdopodobnie udało się ich uniknąć - oceniają przedstawiciele służb ochroniarskich pałacu. Nikt nie został ranny - oświadczyła Isabel de Leon, sekretarz prasowy prezydenta kraju Glorii Arroyo. Pani prezydent w chwili wybuchu przebywała w pałacu - poinformowała.
Nie znane są też na razie przyczyny wybuchu ani jego sprawcy. Przypuszcza się, że nie chodzi o specjalnie podłożoną bombę, a jedynie o przypadkową detonację mieszaniny chemikaliów, wyrzuconych do kontenera. Niewykluczone nawet, że spowodował ją zwykły niedopałek papierosa.
Służby bezpieczeństwa i armia zaostrzyły procedury już w niedzielę, kiedy to znaleziono bombę podłożoną w budynku głownej akademii wojskowej. Przypuszcza się, że może chodzić o kolejną próbę obalenia pani prezydent, która w ubiegłym roku przetrwała ataki przeciwników, próbujących usunąć ją z urzędu w związku z zarzutami łamania ordynacji wyborczej i łapownictwa.
Policja w Manili postawiona została już kilka dni temu w stan najwyższego pogotowia, w związku z przewidywaniami masowych akcji protestacyjnych, których kulminacja ma nastąpić 24 lutego, w przeddzień dwudziestej rocznicy rewolty, która obaliła wieloletniego dyktatora Filipin Ferdinanda Marcosa.