ŚwiatEksplozja, która zabiła 10 tys. ludzi - historia bitwy pod Messines

Eksplozja, która zabiła 10 tys. ludzi - historia bitwy pod Messines

Przed 95 laty doszło do największej i najbardziej śmiercionośnej eksplozji wywołanej przez człowieka przed erą zbrojeń atomowych. W ułamku sekundy życie straciło 10 tys. ludzi, a był to jedynie wstęp do krwawej bitwy, w której poległy kolejne tysiące.

Eksplozja, która zabiła 10 tys. ludzi - historia bitwy pod Messines
Źródło zdjęć: © WP.PL | Wikimedia Commons/Jvangaever

08.06.2012 | aktual.: 15.04.2014 19:56

Nad ranem 7 czerwca 1917 roku pograniczem belgijsko-francuskim wstrząsnął potężny wybuch, który dało się słyszeć w Londynie, a niektórzy utrzymywali, że nawet w oddalonym o setki kilometrów Dublinie. Tak rozpoczynał się kolejny krwawy epizod Wielkiej Wojny, która miała zakończyć wszystkie wojny.

Na Zachodzie bez zmian

W połowie 1917 roku sytuacja na froncie zachodnim nie układała się pomyślnie dla aliantów. Majowa francuska ofensywa zakończyła się fiaskiem, a przez armię przetoczyła się fala buntów. Posłuszeństwa odmawiały całe oddziały, mające dość bezsensownych rozkazów i samobójczych ataków.

Sojusznicza Rosja po rewolucji lutowej i abdykacji cara pogrążała się w coraz większym chaosie, który ostatecznie miał zakończyć się triumfem bolszewików. Na Atlantyku niemieckie U-booty zadawały flocie państw sprzymierzonych coraz cięższe straty i wydawało się, że ogłoszona przez Berlin nieograniczona wojna podwodna może odnieść bezprecedensowy sukces.

Wprawdzie do wojny po stronie ententy przyłączyły się Stany Zjednoczone ze swoim potężnym przemysłem i nieograniczonymi zasobami, ale musiały upłynąć jeszcze długie miesiące, zanim ich gospodarka mogła w pełni przestawić się na tory wojenne, a zza oceanu przypłynęłyby pierwsze poważniejsze siły.

Wielka ofensywa aliantów

W tej sytuacji inicjatywę na froncie zachodnim przejęli Brytyjczycy, planując ofensywę, która miała wyprzeć siły niemieckie z belgijskiego wybrzeża, podkopać ich morale i zadać decydujący cios. Pierwszą fazą operacji był atak na wysunięte pozycje wroga w rejonie wiosek Messines-Wytschaete, położonych na południe od osławionego miasta Ypres, o które mordercze boje toczyły się przez całą wojnę.

W miejscu planowanego ataku silnie umocnione linie niemieckie wbijały się klinem między dywizje brytyjskie, tworząc naturalną fortecę. Położenie wrogich wojsk groziło oskrzydleniem Brytyjczyków, dlatego generalicja zdawała sobie sprawę, że przed przystąpieniem do planowanej ofensywy, muszą wpierw zlikwidować niemiecki przyczółek.

Brytyjskie dowództwo starannie przygotowało się do ataku, opracowując jeden z najbardziej szczegółowych planów bitwy w czasie I wojny światowej. Zbudowano nawet wielką makietę pola walki, na której żołnierze skrupulatnie przestudiowali plan natarcia. Jednak decydującą rolę miały odegrać monstrualne, wielotonowe ładunki wybuchowe, umieszczone pod niemieckimi umocnieniami.

Wojna pod ziemią

Wojna pozycyjna na froncie zachodnim, gdzie setki kilometrów okopów i fortyfikacji przecinały tereny Francji i Belgii wzdłuż i wszerz, ciągnąc się od granicy ze Szwajcarią do kanału La Manche, sprzyjała prowadzeniu podziemnych zmagań. Dziesiątki inżynierów i żołnierzy, którzy w cywilu zazwyczaj pracowali jako górnicy, dzień i noc żmudnie przebijali się przez grube warstwy skał i ziemi, aby dostać się pod linię wroga, umieścić ładunek wybuchowy, a następnie go zdetonować.

W większości przypadków rezultat wybuchu podziemnej miny był dla przeciwnika opłakany, unicestwiane były całe oddziały, a na powierzchni powstawały ogromne kratery, które stanowiły naturalną osłonę dla nacierających żołnierzy. Oczywiście nieprzyjaciel nie spał i drążył własne kontrtunele, a gdy natrafiał na wrogi podkop, niszczył go własnymi ładunkami. Zdarzały się nawet przypadki, gdy saperzy obu stron wpadali na siebie i dochodziło do podziemnej walki. Okolice Ypres były szczególnie podatne na tego typu operacje, ponieważ kredowe skały ułatwiały drążenie tuneli. W rejonie Messines brytyjscy minerzy zaczęli kopać w kierunku linii niemieckich już ponad rok wcześniej, na początku 1916 roku. Ponadprzeciętnymi umiejętnościami wykazali się geolodzy, dzięki którym zręcznie ominięto występujące wyjątkowo licznie w tym rejonie zwierciadła wód gruntowych, sprawiające kopiącym ogromne kłopoty.

Co więcej, część podkopów została sprytnie poprowadzona między warstwami lotnych piasków, które uniemożliwiły Niemcom wykonanie kontrtuneli. Mimo to pod ziemią trwał zacięty "wyścig zbrojeń" - niektóre brytyjskie jamy, w których umieszczano ładunki, znajdowały się dosłownie o metry od wrogich minerów. Jedną z nich niemieccy saperzy odkryli i zdołali zniszczyć.

Osiem kilometrów tuneli

Ostatecznie Brytyjczykom udało się wydrążyć pod liniami nieprzyjaciela 22 tunele - ich łączna długość przekraczała osiem kilometrów. Na końcu każdego z podkopów, położonych na głębokości 25-30 metrów, umieszczono monstrualne miny, które miały zmieść z powierzchni ziemi zarówno nieprzyjacielskie umocnienia, jak i żołnierzy.

W sumie pod ziemią upakowano przeszło 455 ton amonalu, niezwykle silnego materiału wybuchowego, zwykle stosowanego w górnictwie. - Panowie, być może nie zapiszemy się jutro w historii, ale z pewnością zmienimy krajobraz - powiedział dzień przed natarciem głównodowodzący siłami brytyjskimi gen. Herbert Plumer.

W dniu ataku, 7 czerwca 1917 roku, o 2.50 nad ranem ucichła brytyjska artyleria, która od tygodnia nieprzerwanie zasypywała niemieckie okopy gradem pocisków. Dziesięć minut później nad polem bitwy rozbłysła najpierw biała, a chwilę później - żółta flara. Był to umówiony wcześniej sygnał poprzedzający detonację.

O 3:10 ziemia zatrzęsła się, powietrze przeszył potężny huk, a nocne niebo rozjaśniła gigantyczna kula ognia. W jednym momencie eksplodowało 19 z 21 podłożonych ładunków (jeden został zniszczony wcześniej przez nieprzyjaciela). Na nieszczęście dla Niemców, wybuch nastąpił w momencie, gdy w okopach przebywały świeże oddziały mające zluzować przebywających na pierwszej linii żołnierzy. W ułamku sekundy zginęło 10 tys. ludzi, a niszczycielska fala uderzeniowa zamieniła Messines w morze ruin.

Nacierającym Brytyjczykom w miejscu niemieckich fortyfikacji ukazał się księżycowy krajobraz podziurawiony 20 kraterami (jedna z eksplozji utworzyła dwa), z których największy - nazwany później Kraterem Samotnego Drzewa - miał średnicę 80 metrów i był głęboki na 12 metrów. Nieprzyjacielskie linie były w totalnej rozsypce, atakującym w ciągu trzech godzin udało się osiągnąć wszystkie zamierzone cele.

Wielki sukces i bezsensowna kampania

Bitwa okazała się jednym z największych alianckich sukcesów w czasie całej I wojny światowej. Po raz pierwszy w zmaganiach na zachodnim froncie straty wśród obrońców były wyższe niż wśród atakujących - 25 tys. zabitych i rannych do 17 tys. Zwycięstwo umożliwiło aliantom podjęcie dwa miesiące później wielkiej ofensywy pod Ypres, która jednak okazała się jedną z najbardziej kontrowersyjnych i bezsensownych kampanii konfliktu. Prawie pół miliona żołnierzy alianckich i ćwierć miliona Niemców oddało życie lub zostało rannych, podczas gdy linia frontu przesunęła się zaledwie o 10 kilometrów.

Gigantyczny wybuch pod Messines był w tamtym czasie największą nienuklearną eksplozją wywołaną przez człowieka. Ten niechlubny wyczyn został pobity trzy dekady później, również przez Brytyjczyków, którzy 18 kwietnia 1947 roku zdetonowali 6700 ton materiałów wybuchowych na służącej wtedy za poligon bombowy niemieckiej wyspie Helgoland.

Natomiast z pewnością był to najbardziej morderczy konwencjonalny wybuch w dziejach świata - tylko bomby atomowe zrzucone na Japonię zabiły więcej ludzi.

Epilogiem wydarzeń na pograniczu francusko-belgisjkim był los dwóch min, które nie wybuchły w czasie bitwy. Jedna eksplodowała zabijając krowę podczas gwałtownej burzy w 1955 roku, gdy w ziemię uderzył piorun. Drugiej wciąż nie odnaleziono, choć prawdopodobnie udało się wskazać jej potencjalną lokalizację. Na razie jednak nikt nie podjął się wydobycia niebezpiecznego ładunku.

Tomasz Bednarzak, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)