Ekspert dla WP.PL: prezydenci republik postsowieckich trzęsą się ze strachu przed Putinem
Marzeniem prezydenta Putina jest odbudowa ZSRR, a aneksją Krymu wywołał niepokój w byłych państwa Związku - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską Krzysztof Boruc, analityk wojskowy z Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas. Ekspert przypomina, że przywódcy republik postsowieckich wysłali do prezydenta Rosji "listy wiernopoddańcze, wychwalające wielkiego wodza". - Oni trzęsą się ze strachu - mówi.
Choć prorosyjscy separatyści z Doniecka i Słowiańska zaapelowali niedawno do Rosji o wysłanie wojsk na wschód Ukrainy, według Krzysztofa Boruca Moskwa będzie się wstrzymywać z udzieleniem im oficjalnego wsparcia. Ekspert zastrzega jednak, że sytuację może zmienić nawet iskra. Co mogłoby nią być? - duża liczba ofiar walk czy przejęcie inicjatywy w regionie przez Kijów, oznaczające utratę wpływów stojącej za separatystami Rosji.
Wykrzesania iskry, która doprowadziłaby do prawdziwej pożogi, nie chcą również ukraińskie siły. Wojskowi nie szturmują miast z obawy przed ofiarami cywilnymi. - Ukraina jest w rozkroku. Z jednej strony chce zachować twarz jako państwo stabilne z politycznego punktu widzenia, a z militarnego pokazać, że daje sobie radę i kontroluje sytuację na większości terytorium kraju, poza kilkoma punktami zapalnymi, które się nie rozprzestrzeniają. Z drugiej strony, jest olbrzymia chęć zakończenia tego wszystkiego; społeczeństwo ukraińskie i międzynarodowe czuje się zmęczone - mówi Boruc, dodając, że sytuacja taka jest z kolei na rękę Rosji, która chciałabym wieloletniej destabilizacji swojego sąsiada.
- Z wojskowego punktu widzenia, gdyby Ukraina miała normalnie funkcjonujące siły zbrojne, powinna całkowicie zablokować miasta, po czym kwartał po kwartale, ulica po ulicy, je pacyfikować. Nie oszukujmy się, wiązałoby się to ze stratami wśród cywilów - dodaje ekspert ds. wojskowości.
Boruc porównuje sytuację na Ukrainie do operacji izraelskich w rządzonej przez Hamas Strefie Gazy, gdzie "terroryści chowają się za zwykłymi cywilami". - Izrael mógłby spacyfikować takie terytorium w ciągu doby. (...) Musi jednak działać delikatnie, by walka nie spotkała się z negatywnym odzewem społeczności międzynarodowej, ale działać siłą, krwią i żelazem - dodaje ekspert, który jednak wątpi, by Ukraina miała środki i była w stanie poprowadzić takie akcje.
"Gra pod publiczkę"
Ekspert zgadza się z opinią, że Ukrainę może czekać długa wojna partyzancka, w której partyzantami będą wspierani przez Moskwę separatyści. - W tej chwili scenariusz rosyjski to zdestabilizowanie Ukrainy, a w wymiarze strategicznym, długofalowym - jej przejęcie - ocenia. Jak więc należy rozumieć wstrzemięźliwość prezydenta Władimira Putina wobec niedzielnych referendów w obwodzie donieckim i ługańskim, a nawet wcześniejsze apele rosyjskiego przywódcy, by głosowanie zostało przesunięte? - Prezydent Putin świetnie rozgrywa wszystkie partie. Rosja nie łagodzi swojego stanowiska, ono jest określone i wykonywane przez separatystów. To, co mówi prezydent Putin, to działanie pod publiczkę. "Źli dworzanie - dobry car" to stały sposób działania Rosji od stuleci - komentuje Boruc. Według eksperta realne zamiary Moskwy należy oceniać przyglądając się działaniom rosyjskich separatystów na wschodzie Ukrainy. - Oni w 100 proc. wykonują rozkazy Kremla. Natomiast to, co Moskwa ogłasza, należy przesiać przez gęste sito -
mówi.
Także przychylność Moskwy wobec propozycji mapy drogowej OBWE ekspert ocenia jako grę na czas Rosji. - Prezydent Putin nie raz pokazał, co sądzi o OBWE. To nie jest dla Rosji żadna organizacja a klub dyskusyjny - mówi i dodaje: - Rachunek jest prosty, zero-jedynkowy: albo mamy agresję jednego państwa na drugie, albo Rosja wycofuje swoje siły z terenu Ukrainy i pozwala się temu krajowi rozwijać.
Choć Boruc dobrze ocenia zorganizowanie spotkania okrągłego stołu na Ukrainie, zastanawia się nad realnością wykonania jego postanowień. - W tej chwili żadne postanowienia nie są respektowane - mówi, przypominając o kwietniowych negocjacjach w Genewie. Boruca nie dziwi również brak zaproszenia do rozmów dla walczących grup zbrojnych ze wschodu kraju, oceniając, że byłoby to zaproszenie dla "przedstawicieli sił specjalnych obcego państwa".
Marzenie Putina
- Marzeniem prezydenta Putina jest odbudowa ZSRR. Zdaje sobie sprawę, że nie jest to możliwe w granicach z 1991 r., np. z państwami bałtyckimi. Ale już Białoruś, Ukraina, Armenia, Kazachstan, Turkmenistan, Tadżykistan będą w taki czy inny sposób wchłonięte, choć może to przybrać różną formę - ocenia Boruc. Ekspert przypomina noty przywódców wymienionych państw do prezydenta Rosji po aneksji Krymu. - To były listy wiernopoddańcze, wychwalające wielkiego wodza Rosji. Strach został zasiany. Wszyscy ci prezydenci, a praktycznie właściciele byłych republik postsowieckich, trzęsą się ze strachu - dodaje.
Czy Rosja będzie więc próbowała wywołać chaos także w Gruzji i Mołdawii, które zamierzają podpisać umowę stowarzyszeniową z UE? Według Boruca nie będzie przeszkód na drodze Tbilisi do struktur zachodnich, a krajowi temu nie grozi ani pucz, ani agresja z zewnątrz. - Putin ma większy problem na Ukrainie i tam jest skierowana działalność Kremla i Łubianki (siedziba Federalnej Służby Bezpieczeństwa - red.) - wyjaśnia.
Dużo czarniejszy scenariusz Boruc odmalowuje dla Mołdawii. W jego opinii kraj ten zostanie podzielony między Rumunię i Rosję, choć nie nastąpi to w najbliższym czasie, ale w perspektywie co najmniej dekady. - Część przejdzie pod skrzydła UE, a druga część zostanie swoistym lotniskowcem wciśniętym między Rumunię i Ukrainę - mówi. Ekspert przypomina, że Rumunia od kilku lat po cichu wydaje osobom mieszkającym w Mołdawii swoje paszporty, czyniąc ich tym samym obywatelami UE. - Mołdawia jako państwo nie przetrwa - prorokuje.