ŚwiatEksperci sceptyczni ws. szans procesu pokojowego między Izraelem a Palestyną

Eksperci sceptyczni ws. szans procesu pokojowego między Izraelem a Palestyną

Eksperci są sceptyczni co do szans powodzenia rozmów izraelsko-palestyńskich rozpoczynających się w Waszyngtonie. Pojawiają się nawet głosy, że gotowość Izraela do rozmów może być zasłoną dymną dla przygotowań do ataku na Iran.

29.07.2013 | aktual.: 30.07.2013 04:15

- Są pewne obiecujące sygnały. Zgoda Izraela na zwolnienie ponad stu palestyńskich więźniów oskarżanych o terroryzm, w tym nawet obywateli izraelskich, wskazuje, że (izraelski premier Benjamin) Netanjahu jest gotów poważnie negocjować. Zarówno Netanjahu, jak i (prezydent Autonomii Palestyńskiej) Mahmud Abbas obawiają się islamskiego ekstremizmu, obaj czują się przez niego zagrożeni, i dlatego mogą chcieć porozumienia. Nie dojdzie jednak do żadnego kompromisu w kluczowych sprawach w konflikcie, jak status Jerozolimy czy granice przyszłego państwa palestyńskiego - powiedział Rasool Nafisi, ekspert ds. Bliskiego Wschodu z Uniwersytetu Strayer w Wirginii.

Netanjahu zdaniem komentatorów podjął niemałe polityczne ryzyko, godząc się na zwolnienie więźniów. Spowodowało to rozłam w rządzącej koalicji w Izraelu i wystawiło go na ostrą krytykę ze strony izraelskiej prasy. Zwraca ona uwagę, że Izrael zgodził się na warunek wstępny rozmów stawiany przez Palestyńczyków, którzy sami nie poczynili żadnego ustępstwa.

- W rozmowach Izrael zaoferuje prawdopodobnie pomoc ekonomiczną dla Autonomii Palestyńskiej - więcej dostaw wody i elektryczności - i zezwolenie na zwiększenie liczby Palestyńczyków pracujących w Izraelu. Czy jednak Netanjahu zdecyduje się na istotne ustępstwa w sprawie osiedli żydowskich na Zachodnim Brzegu? To jedyny obszar polityczny, w którym ma coś do zaoferowania - kontynuował Nafisi.

Zapowiadając rozmowy, administracja USA stara się obniżyć związane z nimi oczekiwania. Daje do zrozumienia, że mogą one być tylko "negocjacjami o dalszych negocjacjach". Jeden z najwybitniejszych amerykańskich ekspertów ds. Bliskiego Wschodu Aaron David Miller uważa jednak, iż są pewne szanse, że na tym się nie skończy.

Zdaniem Millera powodem do umiarkowanego optymizmu jest m.in. ogólna sytuacja na Bliskim Wschodzie.

Jak przypomina Miller, sekretarz stanu USA John Kerry, któremu udało się doprowadzić do rozmów, uzyskał poparcie krajów Ligii Arabskiej dla planu wymiany terytoriów na ziemiach okupowanych będącego elementem przyszłego ustanowienia państwa palestyńskiego. W zamian za zachowanie najważniejszych osiedli na Zachodnim Brzegu Izrael oddałby Palestyńczykom część tego terytorium. Innym czynnikiem sprzyjającym porozumieniu jest obalenie rządu Bractwa Muzułmańskiego w Egipcie przez wojskowych, którzy blokują dostawy broni przez egipską granicę dla Hamasu, islamistów palestyńskich rządzących w Strefie Gazy. To wzmacnia pozycję Abbasa.

Miller, wieloletni dyplomata odpowiedzialny w kilku rządach USA za Bliski Wschód, snuje też przypuszczenia, że Netanjahu, długo znany jako "jastrząb", wieloletni przywódca izraelskiej prawicy, może być tym razem skłonny do ważnych ustępstw.

Jego zdaniem izraelski premier jest "niezadowolony ze status quo" w konflikcie z Palestyńczykami i po wizycie prezydenta Baracka Obamy w Izraelu mógł nawet obiecać Kerry'emu zgodę na amerykański plan utworzenia państwa palestyńskiego obok Izraela, w granicach z 1967 r., z wymianą terytoriów na Zachodnim Brzegu.

"Dążenie do pokojowych porozumienia Izraela (z Arabami) nie są historią lewicy izraelskiej, tylko nawróconych jastrzębi, jak (byli premierzy z Likudu) Menachem Begin i Ariel Szaron, którzy podejmowali ryzyko w sporach ze swoimi arabskimi sąsiadami. Czy Netanjahu jest następny w kolejce? Kerry najwyraźniej tego nie wyklucza" - pisze Miller.

Podobny pogląd wyraża w poniedziałek publicysta "Washington Post" Roger Cohen oraz były prezydent Jimmy Carter.

Ale Miller wysuwa też inną hipotezę: przystąpienie Izraela do rozmów może też mieć inną, bardziej złowrogą przyczynę.

"Możliwe, że Kerry błędnie odczytuje motywy izraelskiego premiera. Uszczęśliwienie Amerykanów wznowieniem procesu pokojowego może pomóc Waszyngtonowi przełknąć atak Izraela na Iran, jeżeli stanie się on konieczny. A Netanjahu może liczyć, że Palestyńczycy pokpią sprawę, odrzucając jego żądania dotyczące bezpieczeństwa i uchodźców, a więc stanowisko, które - jak wie - USA prawdopodobnie poprą" - czytamy w artykule w "Washington Post".

Podobnie ocenia zgodę Izraela na rozmowy komentator "Israel Hayom" Richard Baehr:

"Rozmowy pokojowe z Palestyńczykami mogą być zasłoną dymną potrzebną do zabezpieczenia Izraela przed międzynarodowym potępieniem, jeśli jednostronnie (tzn. bez wyraźnej zgody USA) wystąpi on zbrojnie przeciw Iranowi" - pisze Baehr.

Izrael rozważa atak prewencyjny przeciw irańskim instalacjom nuklearnym.

Niektórzy komentatorzy wyrażali z początku wątpliwości, czy w mediację w konflikcie izraelsko-palestyńskim w pełni zaangażuje się Barack Obama. Podczas pierwszej kadencji prezydent postawił sobie za cel postęp w rozwiązaniu tego konfliktu, ale poniósł porażkę.

Obama w poniedziałek wyraził stanowcze poparcie dla rozmów. Na mediatora ze strony USA mianował byłego ambasadora w Izraelu Martina Indyka. Palestyńczyków w negocjacjach reprezentuje weteran procesu pokojowego, Saeb Erekat, a Izrael - była minister spraw zagranicznych Cipi Liwni.

Wznowienie rozmów izraelsko-palestyńskich

Przedstawicierle Izraela i Palestyńczyków wznowilii w poniedziałek wieczorem w gmachu Departamentu Stanu w Waszyngtonie rozmowy pokojowe, które od 3 lat pozostawały w impasie. Rozmowy toczą się pod egidą sekretarza stanu USA Johna Kerry'ego, któremu udalo się nakłonić obie strony do ich wznowienia.

Stronę izraelską reprezentuje minister sprawiedliwości Cipi Liwni a palestyńską główny negocjator Sajeb Erakat. Pierwsza runda rozmów ma być poświęcona głównie sprawom technicznym.

Według rzecznika Departamentu Stanu Jennifer Psaki, pierwsze rozmowy w poniedziałek i wtorek posłużą do opracowania kalendarza rozmów, które mogą trwać "co najmniej 9 miesięcy".

Prezydent USA Barack Obama powitał "obiecujący moment" rozpoczęcia rozmów uprzedzając równocześnie obie strony, że będą musiały dokonywać "trudnych wyborów". - Najtrudniejsze momenty w tych rozmowach dopiero nastąpią i mam nadzieję, że zarówno Izraelczycy jak i Palestyńczycy przystąpią do nich w dobrej wierze, z determinacją i wytrwałością - oświadczył amerykański prezydent.

Również sekretarz stanu USA John Kerry, który doprowadził do wznowienia rozmów po sześciu podróżach na Bliski Wschód w ciągu ub. czterech miesięcy, przyznał, że "proces pokojowy będzie trudny" i nalegał na obie strony aby znalazły "rozsądny kompromis" kładący kres ich trwającemu od dziesięcioleci konfliktowi. Kerry wyznaczył swojego specjalnego emisariusza na te rozmowy, którym został były ambasador USA w Izraelu, 62-letni Martin Indyk. Twierdzi on, że "od 40 lat jest przekonany, iż pokój jest możliwy".

Ostatnie rozmowy izraelsko-palestyńskie załamały się we wrześniu 2010 r. z powodu kontynuowania przez Izrael budowy kolejnych osiedli żydowskich w Jerozolimie Wschodniej i na Zachodnim Brzegu Jordanu.

Przed przybyciem do Waszyngtonu, izraelska negocjator pani Liwni powiedziała, że rozmowy będą "trudne i problematyczne, ale konieczne". Z kolei palestyński negocjator Erakat wyraził nadzieję, że "wykorzystana zostanie okazja stworzona przez administrację amerykańską do osiągnięcia trwałego i sprawiedliwego porozumienia pokojowego".

Natomiast prezydent Autonomii Palestyńskie Mahmud Abbas zdawał się usztywniać swoje stanowisko. Powiedział on w poniedziałek w Kairze, że w przyszłym państwie palestyńskim, jakie ma powstać na terytoriach okupowanych obecnie przez Izrael od 1967 r., nie może pozostać "nawet jeden Izraelczyk, czy to cywil, czy żołnierz". Przy granicach nie mogą stacjonować wojska izraelskie a wszystkie osiedla żydowskie powstałe na tych terenach "będą uważane za nielegalne" - dodał. Abbas dopuszcza natomiast rozmieszczenie na granicach przyszłego państwa palestyńskiego wielonarodowych sił pokojowych ONZ.

Cześć amerykańskich ekspertów jest sceptyczna co do szans powodzenia obecnych rozmów izraelsko-palestyńskich. Pojawiają się nawet głosy, że gotowość Izraela do rozmów może być zasłoną dymną dla przygotowań do ataku na Iran.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)