Kijów zyskuje oddech. Widzą przełom. "Jeden z największych sukcesów"
Zakończył się szczyt pokojowy w Szwajcarii poświęcony Ukrainie. - To jeden z największych dyplomatycznych sukcesów Kijowa od uzyskania niepodległości w 1991 roku - stwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską analityk OSW. Nie wszystkie kraje podpisały się jednak pod komunikatem po zakończeniu rozmów.
17.06.2024 | aktual.: 17.06.2024 16:40
"Trwająca wojna Federacji Rosyjskiej przeciwko Ukrainie w dalszym ciągu powoduje na wielką skalę cierpienie ludzi i zniszczenia oraz stwarza ryzyko i kryzysy o globalnych reperkusjach" - napisano w komunikacie po szczycie pokojowym. W dokumencie podkreślono wagę Karty Narodów Zjednoczonych i zaznaczono, że "podstawą osiągnięcia wszechstronnego, sprawiedliwego i trwałego pokoju na Ukrainie" musi być "poszanowanie integralności terytorialnej i suwerenności".
Komunikat końcowy podpisała większość z ponad 90 państw i organizacji międzynarodowych uczestniczących w wydarzeniu. Nie zrobiły tego tzw. państwa globalnego Południa, w tym Indie, Brazylia, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Arabia Saudyjska.
Na szczyt nie została zaproszona delegacja Federacji Rosyjskiej. Udziału odmówili też przedstawiciele Chin, argumentując, że bez Rosji rozmawianie o pokoju w Ukrainie jest bezcelowe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podpisy 78 krajów
O ocenę szczytu w Szwajcarii poprosiliśmy analityka Ośrodka Studiów Wschodnich Krzysztofa Nieczypora oraz byłego ambasadora RP na Łotwie i w Armenii Jerzego Marka Nowakowskiego.
- Jest to zwieńczenie ponad półtorarocznych wysiłków Kijowa o zjednanie poparcia międzynarodowego dla pokoju na warunkach Ukrainy. 78 państw podpisało komunikat końcowy. To zarazem dużo i mało - przyznaje Nieczypor w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Sam fakt, że ten szczyt się odbył, i to w tak licznym gronie, jest niewątpliwym sukcesem Kijowa. Powiedziałbym nawet, że jednym z największych sukcesów dyplomatycznych od uzyskania przez Ukrainę niepodległości w 1991 roku - ocenia analityk OSW.
Waga komunikatu końcowego
Główny specjalista Zespołu Białorusi, Ukrainy i Mołdawii OSW podkreśla, że kluczowe dla Ukrainy jest uznanie w dokumencie Karty Narodów Zjednoczonych i prawa międzynarodowego. - To eliminuje z możliwych tematów porozumień pokojowych inkorporację części terytoriów Ukrainy. To o tyle ważne, że Rosja uznaje część obwodów ukraińskich za terytorium Rosji. Karta Narodów Zjednoczonych uniemożliwia realizację tych celów - zaznacza Nieczypor.
- Komunikat jest o tyle sukcesem ukraińskiej dyplomacji, że środowisko międzynarodowe zrobiło krok w kierunku uznania roszczeń Ukrainy. Ukraińcy odnieśli umiarkowany sukces - podkreśla z kolei Nowakowski.
Ważny kompromis
Nieczypor zaznacza, że chociaż prezydent Ukrainy ogłosił sukces, to musiał zgodzić się na wiele kompromisów. Jego postulaty zostały okrojone z 10 do zaledwie trzech punktów, które znalazły się w komunikacie po konferencji w Szwajcarii. - Nie ma tam na przykład zapisu o pełnym wycofaniu wojsk rosyjskich z Ukrainy czy wypłaceniu odszkodowania dla Ukrainy - wymienia ekspert OSW.
- To, że w ogóle powstał ten wspólny komunikat, jest wyraźnym krokiem we właściwym kierunku. Pokazuje on, że ultimatum Putina nie ma wielkiego wsparcia, nawet na globalnym Południu - dodaje Nowakowski.
Krok w stronę pokoju?
- Szczyt nie dotyczył pokoju. Dotyczył doliczenia się tych, którzy wspierają bardziej ukraińską wizję pokoju niż rosyjską. Takie było główne zadanie i ono zostało przez szczyt wypełnione. Do pokoju może o tyle nas przybliży, że może wzmocnić towarzystwo wspierające Ukrainę - ocenia były ambasador.
Nowakowski zauważa, że nadal nie ma twardego poparcia dla Ukrainy, a dyskusja toczy się wokół tego, "czy należy doprowadzić do tego, że Ukraina ma nie przegrać, czy do tego, że Ukraina ma wygrać tę wojnę". Zdaniem eksperta wiele zależy od środowiska zgromadzonego wokół Putina. - Jeżeli Ukraińcy odniosą sukces na polu bitwy, to jest szansa, że to środowisko wokół Putina osłabnie na tyle, że przestaną popierać wojnę - zauważa dyplomata.
Również w ocenie analityka OSW ewentualne negocjacje pokojowe są pieśnią dalekiej przyszłości. - Sam szczyt jest dla Ukrainy przygotowaniem się do ewentualnych rokowań pokojowych. Sama ewentualność tych rokowań jest bardzo mało prawdopodobna. Dwie strony konfliktu są zdeterminowane do jego militarnego zakończenia. Trudno mówić o szansach na to, że siądą przy stole do negocjacji pokojowych. Zarówno elity polityczne jak i społeczeństwo wykazuje się determinacją do zakończenia konfliktu na swoich warunkach. Dotyczy to zarówno Ukrainy, jak i Rosji. To przekonuje nas o tym, że ten konflikt będzie długotrwały - zauważa Nieczypor.
Wielcy obecni
Rozmówcy Wirtualnej Polski zwracają uwagę, że większe znaczenie niż nieobecność Chin ma pojawienie się innych krajów BRICS - grupy państw rozwijających się, do której należy Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i RPA. Grupa ta przez Putina przedstawiana jest jako przeciwwaga dla popierającego Ukrainę Zachodu.
- Szczyt był częścią większej walki o duszę globalnego Południa, przy czym najważniejsze kraje, czyli Brazylia i Indie, były obecne chociaż na niskim i średnim szczeblu. Nie zbojkotowali szczytu w Szwajcarii, co jest niezwykle istotne. Ta próba użycia przez Rosję BRICS jako narzędzia do budowania antyukraińskiej koalicji została udaremniona. Jest to też wyraźny sygnał dla Chin, które - informując o swojej nieobecności - dały wyraźny sygnał pozostałym państwom grupy, że szczyt należy zbojkotować - zauważa Nowakowski.
- Chińskie MSZ informowało, że nie wyśle swojej delegacji już na przełomie maja i czerwca, argumentując, że bez Rosji ten szczyt jest bezproduktywny. Istotnym czynnikiem, jakim kierowały się państwa, które nie podpisały się pod komunikatem, jest fakt, że ten konflikt jest dla nich bardzo odległy geograficznie. Rola Federacji Rosyjskiej w tej wojnie oraz relacje między Rosją i Ukrainą od 2014 roku, znajdują się poza spektrum ich zainteresowania. Kraje te przyjmują stanowisko wyczekiwania, obawiając się też konsekwencji politycznych w przypadku zwycięstwa militarnego Rosji. Udział w szczycie i udzielenie poparcia dla Ukrainy wiązałby się wówczas ze zbyt dużymi kosztami wizerunkowymi. Dlatego tym bardziej ważny jest sam ich udział w szczycie - podsumowuje Nieczypor.
Justyna Lasota-Krawczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski