Ekonomista: Rząd nie odmraża gospodarki. Wycofał tylko najbardziej krytykowane obostrzenia
- Rząd wycofał obostrzenia, które były najbardziej krytykowane. To m.in. zakaz chodzenia po lesie czy parku. Z punktu widzenia gospodarki to nie daje absolutnie nic. To nie jest odmrażanie gospodarki, tylko życia społecznego - mówi Piotr Soroczyński, Główny Ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.
26.04.2020 | aktual.: 27.04.2020 07:30
Jak pan ocenia pierwszy etap "odmrażania" gospodarki?
Piotr Soroczyński, Główny Ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej: To nie jest pierwszy etap, ale bardziej "zerowy". Zostały wycofane obostrzenia, które były najbardziej krytykowane. To m.in. zakaz chodzenia po lesie czy parku. Bardzo dobrze, że rząd się z tego szybko wycofał. Ale z punktu widzenia gospodarki to nie daje absolutnie nic. To nie jest odmrażanie gospodarki, tylko życia społecznego.
Mamy zamknięte sklepy, restauracje, kasyna, galerie handlowe. Fryzjerzy, salony kosmetyczne nie mogą działać, w miejscu stoi turystyka. Na jakim etapie jesteśmy?
Trudno ocenić na ten moment jednoznacznie jak epidemia wpłynęła na gospodarkę. Teraz badamy pierwsze twarde dane z marca. W przemyśle pojawił się regres nieco niższy, niż się spodziewaliśmy. Dobrze trzyma się budownictwo, którego obostrzenia nie dotknęły. Oczywiście to sektor, w którym pojawiają się problemy, ale ich skala nie jest tak duża. Zupełnie inaczej jest w fatalnie prezentującym się handlu - u osób, które musiały zamknąć sklep. Albo nawet pracując, przestały mieć klientów.
Kto cierpi teraz najbardziej?
Największy problem mają osoby, które dostały zakaz prowadzenia działalności. W Polsce nie poruszamy tematów, o których mówi się u naszych sąsiadów. Tam administracja, która zatrzymuje część działalności ze względu na wyższe dobro, potem szkody rekompensuje. A u nas nikt wprost nie mówi: "Zrekompensujemy Wam szkody, które ponieśliście przez to, że musieliśmy podjąć takie, a nie inne działania". To duży kłopot. Osoby, które zamknęły działalność, nie wiedzą, na czym stoją.
Problemy ma handel detaliczny. Zamiast wzrosnąć w marcu o typowe 15 proc., spadł o 3 proc. Różnica jest miażdżąca. Problemy mają też sklepy meblowe, czy te ze sprzętem RTV i AGD. Ubytki są duże, a sytuacja jest trudna. Handel, fryzjerstwo, kosmetyka, fitness kluby, kina, kręgielnie ponoszą straty, które mogą być niemożliwe do odrobienia w przyszłości. To skomplikowana sytuacja. Powinniśmy poważnie zastanowić się nad tym, które z branż jak najszybciej odmrozić.
Z raportu makroekonomicznego opublikowanego przez Krajową Izbę Gospodarczą wynika, że luty był ostatnim miesiącem, w którym stan gospodarki prezentował się dobrze.
Tak. Końcówka lutego to były pierwsze sygnały ostrzegawcze, ale wtedy wszystkim się jeszcze wydawało, że taki wyjątkowy stan potrwa miesiąc, może dwa. A teraz może się okazać, że będzie to nawet rok.
KIG zwróciło uwagę na to, że procedury wnioskowania o pomoc państwa są zbyt skomplikowane. Dostawaliście informacje od przedsiębiorców, że napotykają na spore utrudnienia w procedowaniu wniosków. Jakie są tego skutki?
Formalnie pomoc jest. Ale realnie jest odkładana w czasie, bo ktoś musi rozpatrzyć wnioski, podpisać je. Pierwsza tarcza weszła w życie pod koniec marca. Wiele osób musiało wcześniej rozstać się z ludźmi, aby nie wpaść w dodatkowe koszty i móc się przyzwoicie rozliczyć. Nie mogło dłużej czekać. Przełożyło się to na redukcję zatrudnienia, ograniczanie czy zamknięcie działalności. Teraz na szczęście zmieniła się formuła aplikowania do tarczy antykryzysowej i jest lepiej.
Które miesiące będą dla nas najbardziej dotkliwe?
Najgorszy będzie kwiecień, maj i czerwiec. Firmy produkcyjne nie będą miały zbytu. Handel nie będzie mógł jeszcze normalnie pracować. Nie ma szans na poprawę.
Jak epidemia wpłynie na bezrobocie?
Najbardziej realistyczny scenariusz jest taki, że do lata bezrobocie wzrośnie do 7,5 proc.
Czeka nas fala zwolnień?
Fala zwolnień już trwa. Jesteśmy po komunikacie dotyczącym stanu zatrudnienia w marcu. Z rynku pracy ubyło 32 tysiące ludzi. Z pozoru to niedużo, ale w ostatnich latach zatrudnienie rosło o około 10 tys. osób. Kwiecień, maj, czerwiec i lipiec będą miesiącami, podczas których pracę straci po kilkadziesiąt tysięcy osób. Chyba że przedsiębiorcy będą się w stanie uratować, korzystając z tarczy.
Ile dokładnie osób straci pracę?
W Polsce według danych KIG pracę może stracić od 380 do 400 tys. osób. To optymistyczny scenariusz, który zakłada obniżenie tegorocznego wzrostu PKB do 1 proc. Gospodarka musiałaby zacząć działać wtedy nie później niż na początku czerwca. Ale już teraz widać, że to może nie być takie proste ze względu na bezpieczeństwo. Jeżeli okaże się jednak, że gospodarka nie będzie działać normalnie aż do jesieni, wtedy bezrobocie wzrośnie do 10 proc. Liczba bezrobotnych zwiększy się z 920 tysięcy (to dane za luty) do powyżej 1,2 mln osób. A całe PKB w roku 2020 spadnie o 5 proc.
Teraz rząd ogłosił plan odmrażania gospodarki.
Przyznam, że brakuje mi w nim konkretnej informacji dla społeczeństwa, kiedy możemy się spodziewać kolejnych kroków. W biznesie kalkulujemy i radzimy sobie, jeżeli wiemy, w jakich warunkach przychodzi nam działać. Jesteśmy w stanie przetrwać najtrudniejsze, jeżeli to jest zaplanowane. A brak informacji nie pozwala zaplanować niczego. Rozumiem, że państwo boi się deklaracji. Jednak gdyby zostały wyznaczone konkretne daty z zastrzeżeniem, że mogą się zmienić, ułatwiłoby to sytuację wielu przedsiębiorcom. Teraz wiemy, że będą trzy etapy. Ale nikt nie wie co to oznacza.
Brakuje odmrożenia tych części gospodarki, które nam wydają się oczywiste. Chodzi na przykład o duże sklepy meblowe. To zazwyczaj obiekty, w których nie przebywa naraz zbyt wielu klientów. Często jest ich dużo mniej niż przewiduje norma zastrzeżona dla sklepów spożywczych. Ryzyko zakażenia prawdopodobnie jest więc jeszcze mniejsze.
Czyli istnieją rozwiązania, które rząd mógłby wprowadzić.
Tak. Nie rozumiem, dlaczego zostały zamknięte salony fryzjerskie i kosmetyczne. To miejsca, w których poziom higieny jest bardzo wysoki. Wszystko jest dezynfekowane i sprawdzane. Dołożenie do tego maseczek i rękawiczek byłoby odpowiednim zabezpieczeniem. Ten sektor powinien zostać odmrożony od ręki.
Piotr Zbigniew Soroczyński – polski bankier i urzędnik państwowy, w latach 2006–2007 podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów.
Czytaj też: Koronawirus. Raport z frontu, dzień piąty. Po omacku
Zobacz także
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl