Efekt "ofensywy kurskiej"? Ponoć więcej chętnych Rosjan na wojnę

Po ofensywie Ukrainy w obwodzie kurskim miało dojść do patriotycznego wzmożenia wśród mężczyzn. Do typowego wojskowego punktu rekrutacyjnego w Moskwie ma zgłaszać się ostatnio dwa razy więcej ludzi niż przed atakiem Ukrainy - relacjonują rosyjskie niezależne media. - Nie przesądzałbym o prawdziwości danych podawanych przez niezależny serwis. Bo dla odpowiedniego efektu władze są gotowe udzielić przecieków nawet przeciwnikom - twierdzi prof. Krzysztof Żęgota.

Moskwa. Rosyjscy żołnierze przed paradą
Moskwa. Rosyjscy żołnierze przed paradą
Źródło zdjęć: © East News | Alexander Zemlianichenko
Tomasz Molga

Wiele informacji podawanych przez rosyjskie media lub przedstawicieli władzy to element propagandy. Takie doniesienia są częścią wojny informacyjnej prowadzonej przez Federację Rosyjską.

Rosyjski magazyn "Wierstka" donosi, iż od urzędnika moskiewskiego ratusza udało się uzyskać dane o liczbie ochotników zgłaszających się do służby wojskowej. W tygodniu poprzedzającym atak Sił Zbrojnych Ukrainy (29 lipca - 4 sierpnia) kontrakt podpisywało średnio 97 osób dziennie - twierdzi serwis.

W następnym tygodniu (5-11 sierpnia) ich liczba miała wzrosnąć do 126 osób dziennie. Wzrost ten utrzymywać się miał także przez kolejne dwa tygodnie, gdy przybywało doniesień mediów o sukcesach wojsk ukraińskich. W dniach od 19 do 25 sierpnia kontrakt z wojskiem podpisywało - według magazynu - 213 osób na dzień.

- Połowa przybyłych motywuje swoją decyzję inwazją ukraińskich Sił Zbrojnych na obwód kurski. Na przykład: "Zawsze mówiłem, że pójdę, jeśli moja ojczyzna zostanie zaatakowana. Zaatakowali - powiedział "Wierstce" urzędnik chcący zachować anonimowość. Ochotnicy zwierzali się, że decyzję o podpisaniu umowy "planowali od dawna i uznali, że teraz należy to zrobić".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Idź na wojnę, płacimy miliony

Według publikacji nie bez znaczenia dla ochotników jest lepsze finansowe zabezpieczenie żołnierzy. 23 lipca mer Moskwy Siergiej Sobianin poinformował o podniesieniu premii (wypłacanej z lokalnego budżetu) dla zgłaszających się ochotników. Zliczając różne dodatki, osoba nakładająca mundur może liczyć na jednorazową wypłatę 1,9 mln rubli za samo podpisanie kontraktu (w przeliczeniu na złotówki ok. 87 tys. zł). To równowartość dwuletnich zarobków przeciętnego wykwalifikowanego pracownika.

- Ostatnio władze Rosji robią wszystko, aby nie zmuszać, lecz zachęcać obywateli do podjęcia służby wojskowej. W szczególności pewne patriotyczne wzmożenie dotyczy państwowych mediów. Te starają się kreować przekaz, że w momencie ataku na rosyjskie terytorium już wszyscy powinni iść do wojska - komentuje dla WP prof. Krzysztof Żęgota z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, zajmuje się polityką bezpieczeństwa w Rosji.

- Nie bez znaczenia jest też wątek finansowy. Oferowane pieniądze są ogromne jak na warunki rosyjskie - wskazuje ekspert. - Nie przesądzałbym o prawdziwości danych podawanych przez niezależny serwis. Bo dla odpowiedniego efektu władze są gotowe udzielić przecieków nawet przeciwnikom - dodaje.

Dodatek trumienny i premia prezydenta Putina

Rosyjscy urzędnicy regionalni wprowadzają przeróżne programy motywacyjne, w ramach których płacą nawet osobom, które przekonają swoich znajomych do podpisania umowy z Ministerstwem Obrony Narodowej. W takim przypadku premia wynosi 100 tys. rubli (prawie 5 tys. zł). Ponadto Moskwa płaci najwyższe odszkodowanie rodzinie poległego - tzw. dodatek trumienny. Ten w przeliczeniu wynosi 130 tys. zł. Drugie tyle to "dodatek prezydencki", ustalony przez samego Putina.

Władze rosyjskie nie ujawniają, ile pieniędzy wydano na wypłaty dla rodzin poległych uczestników inwazji na Ukrainę. Według szacunków opozycyjnych mediów państwo musi wykładać na trumienne setki miliardów rubli.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
rosjarosjaniewojsko
Wybrane dla Ciebie
Wyłączono komentarze

Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli. Dlatego, w poczuciu odpowiedzialności za ochronę przed dezinformacją, zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski