E-społeczeństwo cz@tuje na nas
Nie rozstajesz się z komórką, kciuki masz opuchnięte od wysyłania SMS-ów, czerwone od monitora oczy, a z Internetu wychodzisz tylko po to, by pójść spać? Jeśli tak, to witamy w gronie e-obywateli, przedstawicieli elektronicznego społeczeństwa.
Do przeszłości odeszły czasy kilometrowych kolejek na poczcie i godzin spędzonych w ogonkach do bankowych okienek. Nowoczesny e-obywatel wysyła listy elektroniczne, a przelewy z konta załatwia kliknięciem myszy, między jednym łykiem kawy a drugim. Jeszcze nie tak dawno większość z nas wzdrygnęłaby się na myśl o kieszonkowym telefonie, bo dla wielu byłoby to równoznaczne z odebraniem kawałka wolności. Dziś mało kto potrafi wyobrazić sobie życie bez „komórki”. Zmieniamy się szybko, chłoniemy nowinki techniczne i łatwo je akceptujemy.
Akceptujemy je zbyt łatwo i nie zwracamy uwagi na konsekwencje – alarmują tymczasem naukowcy. I nie chodzi tu tylko o negatywne skutki dla zdrowia e-obywatela, choć wiadomo, że emitowane przez komórkę fale elektromagnetyczne działają niekorzystnie na mózg, a praca przy komputerze może osłabić wzrok i powodować wady postawy. Nowoczesne technologie wpływają na relacje międzyludzkie, a w konsekwencji kształtują nowy model społeczeństwa.
Na razie nie możemy stwierdzić, jak bardzo Internet nas zmieni – uważa prof. Leonard Waverman z Londyńskiej Szkoły Biznesu, szef programu badawczego E-społeczeństwo. W ramach tego programu naukowcy brytyjscy analizują, jak Internet i inne najnowsze technologie wpływają na zachowanie i sposób życia ludzi. Zaobserwowali na przykład, że znaczna część młodych Internautów chętniej identyfikuje się ze swoimi wirtualnymi społecznościami (użytkownikami serwisów, forów, list dyskusyjnych, członkami klubów internetowych) niż rzeczywistymi. O ile przed erą Internetu odnotowywano, że w tradycyjnych społecznościach patriotyzm lokalny często brał górę nad patriotyzmem państwowym, o tyle teraz najważniejsza staje się przynależność do określonej grupy użytkowników Internetu. Bez podziału na miejsce zamieszkania, wyznanie czy kolor skóry. Patriotyzm państwowy odsuwa się na dalszy plan.
Również rządy powoli zamieniają się w e-rządy. Nowoczesny polityk powinien mieć własną stronę internetową, korespondować z wyborcami, a nawet prowadzić blog, osobisty dziennik, upubliczniony w Sieci. To ostatni krzyk mody, który w zamyśle polityków ma im zapewne przysporzyć popularności wśród młodzieżowego elektoratu. Ale nawet w kraju tak zacofanym pod względem dostępu do Internetu jak Polska, minister finansów nakazał wywiesić na budynku ministerstwa ogromny baner z adresem internetowym strony swego urzędu i zachęcał do prowadzenia e-mailowej korespondencji z ministerstwem. Może nieprędko wyborcze wiece zostaną zastąpione czatami internetowymi, jednak coś w tym kierunku się dzieje.
Z osiągnięć techniki korzystają również tradycyjne społeczności. Mogłoby się wydawać, że są one najbardziej poszkodowane przez najnowsze technologie. Tymczasem w e-społeczeństwie widzą nie tylko zagrożenia, ale przede wszystkim szanse na odbudowanie tradycyjnych więzi. I tak niemiecki Kościół Katolicki prowadzi nabór wiernych przez Internet, a Kościół Metodystyczny w Wielkiej Brytanii organizuje nawet... internetowe msze, na których logują się wyznawcy z całego świata. Mamy nadzieję, że pewna grupa ludzi zrażonych do tradycyjnych wspólnot religijnych odnajdzie się w wirtualnej parafii – wyjaśnia Stephen Goddard ze związanego z metodystami czasopisma „Ship of Fools”. Póki co cybernetyczną świątynię odwiedza ok. 40 tys. osób dziennie, ale jak zaznacza Goddard, liczba użytkowników systematycznie wzrasta. Czy wspólnoty religijne, podniesione do rangi e-społeczeństw, zdołają przyciągnąć rzesze Internautów, trudno przewidzieć.
Póki co wraz ze wzrostem liczby użytkowników Internetu do ośrodków uzależnień trafia coraz więcej osób, które nie potrafią żyć bez Sieci. Nowa jednostka chorobowa – uzależnienie od Internetu – charakteryzuje się między innymi nieumiejętnością nawiązywania i podtrzymywania relacji międzyludzkich w rzeczywistym świecie. Osoby takie brylują za to na towarzyskich czatach, forach i listach dyskusyjnych i popadają w depresję, gdy odcina im się dostęp do Internetu. Czy takie czeka nas e-społeczeństwo?
Mariusz Nowik