Dzik wdarł się do przedszkola i zdechł na oczach dzieci
"Dziennik Zachodni" informuje: na placu
zabaw jednego z gliwickich przedszkoli w poniedziałek pojawił się
rozwścieczony dzik.
Jak relacjonuje gazeta, w poniedziałek po południu maluchy z przedszkola na gliwickim osiedlu Obrońców Pokoju wróciły ze spaceru na obiad. Parę chwil później na placu zabaw pojawił się dzik. Pierwsi zauważyli go rodzice, którzy przyszli po przedszkolaków.
Dzieci ani przez chwilę nie były w niebezpieczeństwie - uspokaja dyrektorka przedszkola Aleksandra Kruk.
To zwierzę od samego początku zachowywało się niespokojnie. Rzucało się na siatkę. Chciało się wydostać poza ogrodzenie. Było zakrwawione. Wreszcie przewróciło się na trawnik i chyba zdechło - opowiada jedna z matek Stanisława Szczepanik.
Do przedszkola przyjechali strażnicy miejscy - pilnowali, by nikt nie wchodził ani nie wychodził z przedszkola. Zebrani przed przedszkolem ludzie denerwowali się nie tylko dlatego, że musieli czekać, aż ktoś złapie zwierzę. Nie podobało im się też, że nikt nie przysłał weterynarza, a dzik skonał na oczach dzieci - dzieci całe zdarzenie oglądały przez okno. To nieludzkie. Ktoś powinien temu zwierzęciu pomóc - denerwowała się Stanisława Szczepanik.
Jak podaje "Dziennik Zachodni", początkowo na przedszkolny plac zabaw przez otwartą furtkę wbiegły dwa dziki. Jednak jeden z nich szybko wydostał się na zewnątrz i pobiegł w kierunku lasu.
Locha, która na placu zdechła, prawdopodobnie należała do stada, które wcześniej przebiegło przez pobliską drogę krajową nr 88. Tam cała rodzina dzików wpadła pod dwa nadjeżdżające samochody. Jedno ze zwierząt padło na miejscu. Oszołomiona ranna locha i inny dzik dobiegły aż do przedszkola. (PAP)