Dżihadyści uciekli z Rakki dzięki tajnej umowie. Teraz zagrażają Europie
Zachód zapowiadał zlikwidowanie terrorystów w Syrii. Tymczasem tysiące islamistów i członków ich rodzin zostało ewakuowanych ze stolicy ISIS. Zabrali ze sobą nawet broń. Niektórzy z nich już znajdują się w drodze do Europy. Mają być gotowi do ataku.
14.11.2017 | aktual.: 14.11.2017 15:38
Porozumienie pomiędzy terrorystami z ISIS a wspieranymi przez USA i zachodnią koalicję siłami atakującymi Rakkę, stolice islamistów w Syrii, miało pozostać tajemnicą. Gdy w połowie października Rakka wreszcie padła, po trwającym ponad cztery miesiące oblężeniu, okazało się, że w mieście było mniej islamistów, niż przypuszczano. Jak zwykle na Bliskim Wschodzie plotkom nie było końca. Teraz dziennikarze BBC potwierdzili informację o ewakuacji kilku tysięcy cywilów i setek uzbrojonych terrorystów, wśród których znaleźli się zbrodniarze i dżihadyści z Europy.
Kluczowe były dni między 10 a 12 października 2017 r. Po miesiącach bombardowań Rakka legła w ruinach. Zniszczonych zostało ok. 90 proc. budynków. Cztery miesiące walk o każda ulice zdziesiątkowały islamistów. Jak każda armia w obliczu nieuchronnej klęski także dżihadyści zaczęli szukać sposobów ujścia z życiem. Nawiązali kontakt z atakującymi siłami koalicji arabsko - kurdyjskiej.
Negocjacje przez ryzykujących życiem kurierów nie trwały długo. Gdy we wtorek 10 października islamiści usztywnili swoje pozycje, atakujący odpowiedzieli 10-godzinnymi nalotami z powietrza. Były wyjątkowo skuteczne. Szacuje się, że w ciągu kilku godzin zginęło od 500 do 600 ludzi. Obrońcy kalifatu mieli dość i zgodzili się ostatecznie porzucić swoją stolicę.
Wielki konwój pod okiem lotnictwa koalicji
Z miasta wyjechał wielokilometrowy konwój autobusów, ciężarówek i samochodów osobowych. Część samochodów podstawili Kurdowie. Dziennikarze BBC dotarli do kierowców, którzy wspominali, że islamiści tak bardzo nikomu nie ufali, że nawet ich żony i dzieci miały przy sobie bomby na wypadek zerwania umowy.
Nad konwojem nie powiewały czarne flagi ISIS, żeby nikogo nie prowokować. Wśród tysięcy ewakuowanych ludzi było kilkuset uzbrojonych dżihadystów. Na część ciężarówek załadowano tyle broni i amunicji, że podczas trzydniowej podróży na tereny kontrolowane przez ISIS pękały osie pojazdów.
Kierowcy twierdzą, że wśród uciekających islamistów byli dżihadyści z Europy, wielu mówiło po francusku, angielsku i w innych językach. Po drodze konwój zatrzymywał się w mijanych wioskach. Wymęczeni oblężeniem, wynędzniali ludzie uczciwie płacili za zakupy. Denerwowały ich zabronione w kalifacie papierosy i "nieislamskie", ogolone twarze sprzedawców, ale nikomu nie zrobili krzywdy.
Kilkakrotnie nad konwojem dostrzeżono drony i samoloty koalicji. Wybuch paniki wywołał lecący nisko nad ziemią amerykański samolot szturmowy. Bomb nie zrzucił, a jedynie oświetlił okolice flarami. W końcu wszystko odbywało się zgodnie z umową.
Dżihadyści wracają
Miało być zupełnie inaczej. Od dawna mówi się o specjalsach działających w Syrii i Iraku z zadaniem "likwidowania" zachodnich dżihadystów. Eksperci od walki z terrorem mówią, że szans na resocjalizację praktycznie nie ma, a każdy "bojownik kalifatu", który przeżyje i wróci do Europy, stanowi zagrożenie. Potwierdzili to dziennikarze śledczy. Część ekstremistów dostała rozkaz powrotu na Zachód i przygotowania się na "dzień ostateczny".
Teraz trwa polowanie na ludzi, którzy uciekli z Rakki. Cześć z nich stara się wydostać z Syrii. Wśród nich są ekstremiści, którzy zasłynęli nieprawdopodobnym okrucieństwem w służbie kalifatu. Przemytnicy żądają 600 dolarów od człowieka lub przynajmniej 1 500 dolarów za rodzinę przerzucaną do Turcji. Obywatele Wielkiej Brytanii, krajów europejskich lub byłych republik radzieckich niekiedy muszą jednak płacić nawet dziesięć razy więcej. Niektórzy uciekinierzy z kalifatu trafili w ręce tureckich służb bezpieczeństwa. Nie wiadomo, ilu już się wymknęło z pułapki, którą stało się upadające Państwo Islamskie.
Wojna z radykalnym islamem nie skończyła się wraz z upadkiem Rakki i Mosulu. Możliwe, że tajne porozumienie pozwoliła zmniejszyć liczbę ofiar wśród cywilów i oddziałów nacierających na zrujnowane miasto. Ocenia się, że w bitwie życie straciło 600 do 1 000 żołnierzy koalicji, wielu cywilów, ponad tysiąc islamistów, a dziesiątki tysięcy ludzi straciło dach nad głową.
Nie mniej wypuszczenie ekstremistów z pułapki oznacza, że zagrożenie przeniosło się gdzie indziej, a weterani walk w Syrii i Iraku trafią na ulice miast europejskich. Według nieoficjalnych informacji byli bojownicy ISIS walczą teraz po obu stronach konfliktu na Ukrainie. Dla tych ludzi wojna i terroryzm jest sposobem na życie. Wśród ekstremistów poszukiwanych przez Interpol w związku z działalnością terrorystyczną są też obywatele Polski.