Dramat 8‑letniego Kamila. Teraz ojciec ujawnia, co się działo wcześniej
Koszmar dziecka w Częstochowie. Trwa postępowanie w sprawie matki 8-letniego Kamila i jej konkubenta, którzy oskarżeni są o znęcanie się nad chłopcem. Ojciec dziecka ujawnia szokujące szczegóły sprawy. Powiedział, co usłyszał już wcześniej od dzieci.
07.04.2023 | aktual.: 07.04.2023 13:56
Sąd Rejonowy w Częstochowie aresztował w środę wieczorem na trzy miesiące ojczyma i matkę ośmioletniego chłopca, który z poważnymi oparzeniami i złamaniami trafił do szpitala. Do brutalnego pobicia małego Kamila doszło 29 marca.
Wszystko wyszło na jaw, gdy w mieszkaniu syna pojawił się jego biologiczny ojciec i zobaczył Kamila w ciężkim stanie. Okazuje się, że już wcześniej alarmował odpowiednie służby, że dziecko jest bite.
Jak czytamy w "Fakcie", podczas jednej z wizyt mężczyzna zauważył, że obaj chłopcy - Kamil i Fabian, którzy mieszkali z matką Magdaleną B., byli przypalani papierosami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sąd początkowo umorzył postępowanie przeciwko matce chłopca
Wcześniej, w czerwcu 2022 roku pracownik socjalny powiadomił nawet sąd rodzinny w Częstochowie o zabezpieczeniu pieczy zastępczej dla piątki dzieci Magdaleny B. Kobieta wkrótce urodziła swoje szóste dziecko. Sąd w sierpniu umorzył jednak postępowanie w tej sprawie.
Jeszcze w lutym br. matka Kamila wraz z partnerem i dziećmi mieszkała w Olkuszu.
Podczas jednej z wizyt mężczyzna zauważył, że chłopcy byli przypalani papierosami. - Kamilek i Fabian nie chcieli wracać do matki. Mówili, że ojczym ich bije. Jednak moje sygnały zostały zlekceważone przez opiekę społeczną i kuratora - twierdzi mężczyzna.
Pan Artur wówczas poinformował służby o nadużyciach. Po jego skardze matka dzieci, Magdalena i Dawid B, konkubent kobiety, zabrali dzieci i przeprowadzili się do Częstochowy.
- Nie otrzymaliśmy żadnych niepokojących sygnałów - twierdzi rzeczniczka MOPS w Częstochowie, Olga Dargiel. Pracownik socjalny odwiedził rodzinę trzykrotnie od momentu ich przeprowadzki do Częstochowy.
Jak ustalili dziennikarze "Faktu", w połowie marca Kamil trafił na SOR ze złamaną ręką. Matka chłopca miała tłumaczyć, że dziecko potknęło się.
"Krew z ran przysychała, nożyczkami cięliśmy ubranie na nim"
Niedługo potem doszło do jeszcze większego dramatu, po którym chłopczyk trafił do szpitala. Ojciec Kamila ujawnił szczegóły ostatniej wizyty w domu byłej partnerki.
Zanim przyjechał do syna, Magdalena B. poinformowała, że chłopiec poparzył się herbatą, którą wylał ich młodszy syn Fabian i przekonywała, żeby się nie pojawiał. Mężczyzna jednak mimo to pojechał i odkrył, że stan syna jest dramatyczny.
Jego dziecko leżało na łóżku w koszmarnym stanie. Kamil ledwo rozpoznał ojca i powiedział tylko: "Tata, boli". Chłopiec został przewieziony do szpitala, a mężczyzna ponownie zgłosił sprawę służbom.
- Dziecko przypominało jedną krwawą ranę. Nożyczkami cięliśmy ubranie na nim, bo krew z ran poprzysychała - opowiadał w rozmowie z "Faktem" ojciec chłopca, pan Artur.
- Miał połamane nóżki, niosłem go na rękach do śmigłowca LPR. W tym czasie Magda, matka Kamila, szła ulicą z Dawidem (partner kobiety). Trzymali się za ręce i cynicznie śmiali, gdy Kamila zabierał śmigłowiec - przekazał ze łzami w oczach pan Artur, który wezwał pogotowie ratunkowe i policję. Okazało się, że dziecko ma długotrwale nieleczone złamania.
Ośmiolatek leczony w GCZD został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Jak przekazali w środę lekarze, oparzenia chłopca są bardzo rozległe, bo obejmują blisko jedną czwartą powierzchni ciała. W ich ocenie oparzenie 8-latka powstało około tydzień do 10 dni przed przyjęciem go do szpitala, natomiast złamania powstawały w ciągu ostatniego miesiąca. Żadne z tych obrażeń nie zostało wcześniej zaopatrzone ani leczone. Chłopiec był też wychudzony, odwodniony i brudny.
27-letni ojczym jest podejrzany m.in. o usiłowanie zabójstwa dziecka. Mężczyzna miał polewać je wrzątkiem i umieszczać je na rozgrzanym piecu, a wcześniej brutalnie bić i przypalać papierosami. 35-letniej matce prokuratura zarzuciła narażanie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, a także udzielenie pomocy mężowi w znęcaniu się nad chłopcem. Oboje przyznali się do winy.
Przeczytaj także:
Źródło: Fakt/PAP