Dzieci ukamienowały bezdomnego
Dzieci brutalnie zabiły bezdomnego, bo... chciały się wyżyć. 14-, 16- i 17-latek z Międzychodu skatowali swoją ofiarę kamieniami i gruzami z betonowego płotu. Wczoraj postawiono im zarzut zabójstwa. – On po tym nie był nawet zdenerwowany – mówi nam matka najmłodszego oprawcy.
Papieros i groszaki
Tragedia rozegrała się pod osłoną nocy 26 lipca w Międzychodzie. Pół godziny przed północą 14-letni Marcin W. (wszyscy, także rodzina, mówią do niego Adam) i bracia 16-letni Arek i 17-letni Marek B. upatrzyli swoją ofiarę w parku na ławce. Był to 53-letni bezdomny Marian G. Zażądali od niego jednego papierosa i 20 groszy. Kiedy nie dostali, jeden ze sprawców zaczął go bić po twarzy. Napadnięty mężczyzna zaczął uciekać. Kilkadziesiąt metrów dalej usiadł na skarpie przy ulicy Piłsudskiego, przy wylocie z miasta. To był błąd. Nieletni dopadli go i wymierzyli kilkadziesiąt ciosów nogami po całym ciele. Nie poprzestali i na tym. Na koniec swą ofiarę... ukamienowali. Rzucali w niego tym, co mieli najcięższego pod ręką: kamieniami i gruzami z betonowego ogrodzenia. Pozostawili skatowanego człowieka i uciekli do domów. Marian G. zmarł na miejscu w wyniku licznych obrażeń.
Zmasakrowany
W środę rano zwłoki zobaczył jeden z mieszkańców Międzychodu. Myślał, że mężczyznę potrącił samochód. – Obrażenia, jakie zobaczyli policjanci, wskazywały, że dokonano zabójstwa. Potwierdził to później biegły sądowy z prokuratorem – mówi Mateusz Pakulski, zastępca prokuratora rejonowego w Szamotułach. – Wstępne oględziny ciała denata wykazały urazowe odcięcie małżowiny usznej, ranę ciętą po lewej stronie twarzy, złamanie kości czaszki i liczne urazy krwawe w okolicy nerkowej – wymienia podinspektor Robert Kotwica, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Międzychodzie.
Bez emocji
Już po półtorej godzinie policjanci zatrzymali młodocianych bandytów. – Sprawcami tego brutalnego czynu okazało się trzech mieszkańców Międzychodu, wielokrotnie wcześniej notowanych za kradzieże i włamania – mówi R. Kotwica. Wczoraj zatrzymanych przez pół dnia przesłuchiwali szamotulscy prokuratorzy. Doprowadzani przez policję nie okazywali żadnych emocji. Tego najstarszego matka instruowała, aby zaciągnął sobie sweter na głowę.
Najmłodszego policjant prowadził za rękę...
– Te pieniądze czy papieros to był tylko pretekst. Chodziło im o wyżycie się, o adrenalinę – powiedział nam prokurator Mateusz Pakulski.
Matka 14-letniego Marcina nie wierzy, że jej syn to zrobił. - Przyszedł do domu o dwunastej. Nic nie mówił, nie był nawet zdenerwowany. Wydało się dopiero rano, kiedy przyszła policja. To nie mógł być on. To był zbieg okoliczności, że tam był – opowiada nam, odpalając papierosa od papierosa – On jest za spokojny, aby to zrobić. Nie umiem tego wytłumaczyć.
Marcin ma pięcioro rodzeństwa, w wieku od 2,5 roku do 19 lat. Policjanci mówią, że sprawcy pochodzą z patologicznych rodzin.
Wczoraj postawiono im zarzuty zabójstwa i usiłowania wymuszenia rozbójniczego. Najstarszy został aresztowany. Młodsi trafili do schroniska dla nieletnich. – Podczas przesłuchania przyznali się. Starali się jednak przemilczeć te najdrastyczniejsze momenty ze zdarzenia – powiedział nam prokurator Pakulski. 16- i 17-latkowi grozi do 25 lat, a 14-latkowi 16 lat więzienia.
Mateusz Pakulski zastępca prokuratora rejonowego w Szamotułach:
17-letni sprawca będzie odpowiadał za ten czyn jak dorosły. Także 16-stolatek może warunkowo odpowiadać jak pełnoletni, jeśli popełnił określone, najcięższe przestępstwo. A takie zostało popełnione.
Piotr Michalak