Dziadki instytucja zaufania publicznego
W Polsce żyje około 12 milionów babć i dziadków. To armia zbawienia, na której pomoc liczą rzesze zapracowanych rodziców.
18.01.2007 06:00
Czy najpopularniejszy polityk w kraju - były premier Kazimierz Marcinkiewicz - wygląda na dziadka? Raczej na człowieka zajętego zawodową karierą. Tymczasem w internetowym blogu zapewnia, że roczny wnuczek Kuba to jedna z najważniejszych postaci w jego życiu. O niedawnych świętach Bożego Narodzenia Marcinkiewicz napisał: "Po wielu latach, właściwie od śmierci babci, mieliśmy znów wigilię czteropokoleniową. Byli moi kochani rodzice i Kuba - mój wnuczek. Kapitalny i grzeczny. Wiadomo - po dziadku".
A Krystyna Janda? Pełna energii aktorka budująca własny teatr? Nie jest może babcią od konfitur, ale z wnuczkami Leną i Jadzią, córkami Marii Seweryn, w każde święta chodzi na groby najbliższych, by - jak powiada - rodzinna historia, a nie tylko ucztowanie przy stole, budowała w małych istotach poczucie ładu i bezpieczeństwa.
Nie mówiąc już o babci bizneswoman - Henryce Bochniarz, szefowej największej federacji pracodawców prywatnych Lewiatan. Ma siedmioro wnucząt i nawet gdy kandydowała na prezydenta, zapewniała, że "z bycia babcią nie jest w stanie zrezygnować". W wolnych chwilach zabiera wnuki na podmiejską działkę i kopie z nimi piłkę.
Dzisiejsi dziadkowie i babcie są trochę inni niż ci sprzed 20 czy 30 lat. Aktywniejsi, sprawniejsi, głodni wiedzy i nierzadko wspierający dzieci i wnuki finansowo. Oczywiście, nie sposób przyłożyć do wszystkich jednej miary, ale nie da się ukryć, że wiele w pokoleniu babć i dziadków się zmieniło. Może z wyjątkiem tego, że dziadkowie wciąż są potrzebni. Bo nie bez kozery natura wymyśliła pokoleniową zależność: dzieci wchodzące w rolę rodziców potrzebują wsparcia dziadków (według badania TNS OBOP 62 procent Polaków szuka rad wychowawczych właśnie u rodziców). I odwrotnie: dziadkowie dzięki wnukom odnajdują w życiu sens, radość i wiarę w ciągłość trwania.
III wiek powojennego wyżu
- W latach 70. i 80. jednym z głównych zadań osób trzeciego wieku było zaopatrywanie rodziny. Babcie i dziadkowie dysponowali wolnym czasem, więc wystawali w kolejkach i zdobywali rzeczy, których nie sposób było kupić, wracając do domu po pracy - przypomina socjolog profesor Barbara Szatur-Jaworska z Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego.
Dziś, gdy sklepowe półki uginają się od towarów, dziadkowie szukają aktywnych form spędzania czasu, bo rola przysypiającego w fotelu staruszka coraz częściej nie zaspokaja ich ambicji. Najlepszym tego dowodem jest notowany od paru lat boom uniwersytetów trzeciego wieku, czyli organizowanych przez wyższe uczelnie wykładów - od historii literatury przez naukę języków obcych po obsługę komputera - dla osób w wieku emerytalnym. W Polsce działa już 90 takich uniwersytetów, z których niejeden ostatniej jesieni przeżył oblężenie, bo liczba chętnych przekraczała tysiąc.
Jak grzyby po deszczu wyrastają także Ośrodki Terapii Ruchowej III Wieku. Jest ich na terenie kraju co najmniej 20. Dofinansowywane z pieniędzy budżetowych zapewniają starszym ludziom zajęcia w salach gimnastycznych i na basenach, gdzie babcie i dziadkowie czasem po raz pierwszy w życiu uczą się pływać.
- Dziadkowie chcą już nie tylko opowiadać bajki i gotować przysmaki dla swych wnucząt. Coraz częściej pragną dzielić z nimi zainteresowania i mają ambicję bycia partnerami intelektualnymi, na co pozwala coraz lepsze wykształcenie ludzi wchodzących w wiek babć i dziadków. A jest to obecnie pokolenie powojennego wyżu demograficznego, co oznacza, że nowoczesnych babć i dziadków będzie przybywać z każdym rokiem - mówi profesor Szatur-Jaworska. Model 4+1
Rosnąca liczba starszych osób to jednak nie tylko wynik powojennego wyżu demograficznego. Także spadku dzietności. Według prognoz ONZ starzenie się społeczeństw jest jednym z najważniejszych zjawisk społecznych na całym świecie - w 2050 roku liczba ludzi po sześćdziesiątce ma się zwiększyć przeszło trzykrotnie w porównaniu z rokiem 2000 - z 606 milionów do 1,9 miliarda. Oznacza to, że w połowie XXI wieku na każde dziecko do 14. roku życia przypadać będą dwie osoby starsze. Przy czym proces ten zdecydowanie szybciej zachodzi w krajach rozwiniętych, do których zalicza się Polska.
Według raportu Rządowej Rady Ludnościowej o sytuacji demograficznej w Polsce grupa wiekowa powyżej 65 lat charakteryzuje się największą dynamiką wzrostu - w ciągu ostatniego 20-lecia liczba ludzi w tym wieku zwiększyła się o przeszło 30 procent. Z każdym rokiem będzie coraz więcej babć i dziadków, i to żyjących coraz dłużej. Dzisiaj średnia długość życia Polki wynosi 77 lat, a w 2025 sięgnąć ma 81. W przypadku Polaka obecne 69 lat wydłuży się według naukowców do 74. Dziadkowie żyją coraz dłużej, a ich dzieci coraz później rodzą im wnuki. Według badań profesor Lindy Hantrais zaprezentowanych na Europejskiej Konferencji Demograficznej w Strasburgu w 2005 roku granica wiekowa urodzenia pierwszego dziecka przesunęła się na Starym Kontynencie o pięć lat. Ćwierć wieku temu Europejki rodziły pierwsze dziecko, kiedy miały 25 lat. Dziś są to średnio 30-latki. Nie ma jednak obaw, że późne wnuki zostaną pozbawione opieki dziadków. Przeciwnie, model 4 plus 1, czyli dwie babcie i dwóch dziadków na jedno wnuczę, staje się
zdaniem socjologów coraz popularniejszy. Także w Polsce.
Babcia w sieci
Ewolucja roli babci i dziadka to jednak nie tylko wynik zmian w socjologicznym modelu rodziny: tego, że dzieci rodzą się później, a dziadkowie żyją dłużej. To także efekt przyśpieszenia cywilizacyjnego: olbrzymiej dawki informacji bombardujących człowieka każdego dnia i galopującego postępu technicznego. Nowocześni dziadkowie nie chcą pozostawać z tyłu, są ciekawi świata. Według ubiegłorocznego badania CBOS ludzie w wieku 55-64 lata stanowili aż 13 procent wszystkich Polaków korzystających z Internetu.
- Dokonał się olbrzymi skok. Głównie dzięki licznym kursom komputerowym na uniwersytetach trzeciego wieku i z powodu dzieci wyjeżdżających do pracy za granicą. Internet to najtańszy sposób utrzymywania kontaktu - mówi Joanna Gacka z portalu Senior.pl. Dodaje, że seniorzy internauci różnią się od młodych tym, że są bardzo otwarci: - Z radością witają każdego nowego uczestnika internetowej dyskusji, podczas gdy młodzi raczej dążą do zamykania się w swoich grupach. Przy czym bardziej aktywne są kobiety niż mężczyźni.
Te 13 procent sędziwych użytkowników Internetu to 1,2 miliona osób. I liczba ta będzie wzrastać z roku na rok. Może więc dziwić brak oferty handlowej skierowanej wyłącznie do nich. W USA powstał specjalny program komputerowy Experience Senior Power zakładający pracę w parach: dziadek lub babcia plus wnuczek lub wnuczka. Siadają wspólnie przed komputerem i według wyznaczonych kroków uczą się pisania tekstów, tworzenia stron internetowych, surfowania w sieci.
Przykład z Internetem, a także z telefonami komórkowymi, którymi coraz częściej posługują się babcie i dziadkowie, potwierdza to, że są otwarci na nowinki, bo dają im one poczucie opierania się upływowi czasu. Stereotyp tęgawej babci piekącej ciasto i zanurzonego w fotelu dziadka wyciągającego z kieszeni cukierka przetrwał głównie w reklamach. Dzisiejsi dziadkowie coraz chętniej zapełniają sale aerobiku i siłownie, gdzie spotykają się z wnuczkami marzącymi o linii modelki i wnukami rzeźbiącymi biceps Schwarzeneggera. Chcą być młodzi i niezależni, co wbrew pozorom wcale ich nie oddala od wnuków, lecz przeciwnie - przybliża do nich. Wolą pomagać, niż czekać na pomoc. Ale jednocześnie nauczyli się oprócz roli mistrza odgrywać także rolę ucznia swych wnuków - jak choćby w przypadku komputera czy wysyłania SMS-ów. To powoduje, że dzieląca te dwa pokolenia bariera lat wydaje się mniejsza. - W ich towarzystwie ubywa nam lat. A wiem, co mówię, bo mam dwie wnuczki i dwóch wnuków, a piąte w drodze - mówi ze śmiechem
dziadek Zbigniew Wodecki.
Kochają, wychowują, latają
W Europie Południowej i w krajach Europy Środkowej i Wschodniej wybór miejsca zamieszkania jest dokonywany głównie ze względu na bliskość członków rodziny - można przeczytać w biuletynie Rządowej Rady Ludnościowej z 2006 roku opracowanym przez demografa, profesor Ewę Frątczak. Wybór ten podyktowany jest zarówno perspektywą opieki dziadków nad wnukami, jak i opieki dzieci nad starzejącymi się rodzicami.
- W przypadku Polski - dodaje profesor Barbara Szatur-Jaworska - zjawisko to wynika w dużej mierze z niedostatków infrastruktury społecznej: żłobków, przedszkoli i świetlic zapewniających dziecku opiekę, podczas gdy rodzice są w pracy. Dziadkowie wciąż pozostają w Polsce najlepszą instytucją opiekuńczą dla swych wnuków. Według "Diagnozy społecznej 2005" do żłobka lub przedszkola uczęszczało w Polsce tylko 20 procent dzieci do szóstego roku życia.
Wychowanie przez dziadków przekłada się z kolei na kształtowanie systemu wartości i silnych więzi cechujących polską rodzinę. Jak pokazuje badanie CBOS, aż 60 procent ankietowanych na pytanie: "Co zawdzięczamy babciom i dziadkom?" odpowiada: poczucie bycia kochanymi. Dla równie dużej grupy dziadkowie stanowią źródło zasad moralnych i wiary religijnej. Ponad 50 procent osób wymienia historię rodziny, silną wolę i patriotyzm. Spadek jako spuściznę po dziadkach wskazuje tylko 11 procent.
Skąd tak wielkie zaufanie do dziadków? Psychologowie są zgodni: bo dziadkowie mają czas, którego brakuje rodzicom na kontakty z dziećmi. I mają ogromną chęć przekazywania zdobytej w ciągu długiego życia mądrości oraz praktycznych umiejętności. A co najważniejsze, w relacjach dziadków i wnuków nie ma obowiązku wychowywania przypisanego rodzicom i blokującego ich kontakty z dziećmi. Dziadkowie mogą być bardziej otwarci, nastawieni na dialog, mogą pozwolić sobie na więcej w stosunku do nich niż w przeszłości wobec własnych dzieci. Nierzadko dopiero w kontaktach z wnukami próbują naprawiać błędy własnego rodzicielstwa.
O tym, że dziadkowie to wciąż najważniejsza w polskich rodzinach instytucja wychowująca dzieci, świadczy także zjawisko ostatnich miesięcy. Dziadkowie to druga po 20-30-latkach grupa wiekowa korzystająca z tanich linii lotniczych. Według badań łódzkiego lotniska przeprowadzonych jesienią ubiegłego roku ludzie po pięćdziesiątce stanowią 20 procent pasażerów udających się na Wyspy Brytyjskie. Są to najprawdopodobniej dziadkowie lecący pomóc w wychowywaniu wnuków, które wyjechały z Polski z rodzicami poszukującymi pracy. Polskich emerytów wciąż bowiem (w znaczącej większości) nie stać na zagraniczne wojaże. A jeśli już wyjeżdżają na wakacje, to raczej z biurem podróży, niż kupując sobie indywidualnie bilet lotniczy. Komórki rodzinne u dziadków
Masowa emigracja zarobkowa jest w Polsce zjawiskiem dość świeżym. W przeciwieństwie do USA, gdzie mobilny rynek pracy od lat każe przenosić się w poszukiwaniu lepszej posady. Zwykle jednak przeprowadzają się rodzice z dziećmi, a dziadkowie pozostają oddzieleni setkami kilometrów. Z jednej strony osłabia to więzi wielopokoleniowe, z drugiej pozwoliło rozwinąć się w USA instytucji baby-sitter, czyli płatnej opiekunki do dzieci.
Ostatnie lata jednak i w Stanach Zjednoczonych kazały zweryfikować tę sytuację. Jak pokazują dane tamtejszego GUS, czyli US Census Bureau, w ciągu dwóch pokoleń (od 1970 do 1997 roku) o 76 procent zwiększyła się liczba rodzin, w których dziadkowie pełnią funkcję rodziców. Dotyczy to głównie rodzin, w których matki i ojcowie mają na pieńku z prawem, zażywają narkotyki lub są niepełnoletni. Od paru lat funkcjonuje w USA także specjalny program Foster Grandparents, czyli Dziadkowie Zastępczy, dzięki któremu seniorzy, zwłaszcza o niskich dochodach, opiekują się obcymi dziećmi, a także pomagają im w nauce w zamian za niewielkie wynagrodzenie i ubezpieczenie medyczne. Dziadek, nawet przyszywany, to bowiem coś więcej niż opłacana za godzinę babysitterka.
W Europie Zachodniej podobnie jak w USA również nastąpiła szybka emancypacja młodych ludzi wyprowadzających się z rodzinnego domu w końcowym etapie edukacji. W wielu jednak krajach - Niemczech, Luksemburgu, Portugalii czy Wielkiej Brytanii - dość powszechne stało się "pomieszkiwanie wnuków u dziadków". Potwierdzają to dane Eurostatu (Europejskiego Biura Statystycznego) z połowy lat 90., według których wnuki mieszkające z dziadkami uznano za komórkę rodzinną, bo była ona definiowana jako "miejsce zamieszkania, w którym spędza się większość czasu z rodziną".
Jednak nie tylko Europa i Ameryka dziadkami stoi. W opinii "Journal of Gerontology" gospodarczy boom Chin jest także w dużej mierze zasługą tamtejszych babć i dziadków. To oni zostają na wsi i wychowują wnuki "porzucane" przez rodziców szukających pracy i lepszego życia w miastach. Dzięki nim młodzi chińscy rodzice mogą być dyspozycyjni i gotowi do wszelkich wysiłków w pogoni za zawodowym sukcesem. Według badaczy z University of Southern California i Uniwersytetu Xi'an Jiaotong obecna migracja młodych Chińczyków ze wsi do miast jest największa w historii tego kraju.
W Polsce na wsi, zwłaszcza popegeerowskiej, dziadkowie odgrywają jeszcze jedną rolę poza wychowawczą: dostarczyciela regularnego dochodu z emerytur i zasiłków pielęgnacyjnych, co nierzadko stanowi trzon budżetu domowego. Jest to, jak podkreśla profesor Frątczak, jedna z przyczyn niechęci polskich rodzin do umieszczania ,osób starszych w placówkach opiekuńczych, nawet jeśli staje się to konieczne z powodu ich stanu zdrowia".
Siła dojrzałości
Mimo że dziadkowie i babcie stanowią niemal jedną trzecią naszego społeczeństwa, nie mają własnej prężnej organizacji jak na przykład amerykańskie Szare Pantery już od lat 70. walczące o prawa ludzi starszych.
W powstałej w 2001 roku Europejskiej Platformie Ludzi Starszych AGE Polskę reprezentują wprawdzie Stowarzyszenie Pomocy Osobom z Chorobą Alzheimera oraz Fundacja Samaritanus, a w liczącej już 45 lat Europejskiej Federacji Osób Starszych jest pięć innych polskich organizacji: Towarzystwo Samopomocy Starszej Generacji "Vis Vitalis", Fundacja Emeryt, Stowarzyszenie Pro-Senior oraz Vis Major, a także Uniwersytet Trzeciego Wieku. Wszystkie z wyjątkiem tego ostatniego odgrywają jednak marginalną rolę w Polsce.
A może po prostu babcie i dziadkowie to instytucja, która broni się sama? I nie potrzebuje żadnych struktur, rzeczników i partii? Bo tak jak w epoce kołowrotka czy dziś, w dobie Internetu, tak i za sto lat nawet najbardziej troskliwa elektroniczna niania nie zastąpi miłości dziadków.
Aleksandra Pawlicka