Dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego odwołany. Andrzej Grygoruk stracił stanowisko
Andrzej Grygoruk nie jest już dyrektorem Biebrzańskiego Parku Narodowego. Z funkcji odwołał go minister środowiska. Późnym wieczorem podano uzasadnienie tej decyzji.
Andrzej Grygoruk nie otrzymał uzasadnienia tej decyzji - podaje Radio Białystok. Stacja wyjaśnia, ze dotychczasowy szef BPN przez trzy miesiące będzie zwolniony z obowiązku świadczenia pracy.
Minister nie wyznaczył jeszcze następcy Grygoruka. Stanie się to prawdopodobnie w czwartek - informuje regionalna rozgłośnia Polskiego Radia z Podlasia.
Około 22 rzecznik resortu przekazał oświadczenie. "Decyzja o odwołaniu pana Andrzeja Grygoruka ze stanowiska dyrektora Biebrzańskiego Parku Narodowego została podjęta po szczegółowej analizie wyników kontroli i audytu przeciwpożarowego zleconego przez Ministerstwo Środowiska oraz przekrojowej ocenie działalności zarządczej" - czytamy powody odwołania Grygoruk.
Zobacz też: Odmrażanie gospodarki. Prof. Marian Zembala o decyzjach rządu
Grygoruk kierował Biebrzańskim Parkiem Narodowym od ponad 3 lat. Wcześniej pracował w Narwiańskim Parku Krajobrazowym, a potem Narodowym. Podczas niedawnego pożaru torfowisk nad Biebrzą dyrektor alarmował o trudnościach w akcji gaśniczej.
"Dziś płonie największy polski park narodowy, jedne z najlepiej zachowanych torfowisk w Europie. To ptasi raj. Tysiące gęsi, kaczek, wiele batalionów, rycyków, kulików zatrzymywało się tu na wiosennych migracjach, by się wzmocnić przed dalszą wędrówką. W nieprzebytych bagiennych lasach są ostoje rzadkich dzięciołów, sów, bielików, czy orlików grubodziobych - najrzadszych orłów Europy" - pisał dyrektor.
Dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego apelował o pomoc. "Wzruszeni jesteśmy Państwa postawą podczas pożaru i zrozumieniem, że Biebrzański Park Narodowy to nasze narodowe dobro. By je uratować potrzebujemy wsparcia" - pisał Andrzej Grygoruk.
W poniedziałkowym wywiadzie przyznał, że ponowny pożar w parku jest niestety możliwy. - Jeżeli powstałby ponownie taki pożar, chyba podejmę decyzję o zasypaniu Biebrzy w kilku miejscach w basenie południowym, żeby sztucznie podpiętrzyć wodę. Wody jest naprawdę niewiele. W tej chwili płynie kilkanaście metrów sześciennych, nie wiem czy 10, a o tej porze powinno płynąć 50 - powiedział w rozmowie z portalem interia.pl.
- Przepływ jest więc pięć razy mniejszy niż normalnie. Nie mamy skąd tej wody wziąć. Z pustego i Salomon nie naleje. Jak nie spadnie deszcz, to niestety może dojść do kolejnej tragedii - dodał były już dyrektor parku.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl