Dyplomatyczne milczenie Leona XIV. Są powody [OPINIA]
Wydarzenia na Bliskim Wschodzie nabierają tempa, trwa wymiana ciosów między Izraelem a Iranem, Stany Zjednoczone rozważają zaangażowanie w starcie, a… Watykan milczy. Leon XIV i jego współpracownicy wybrali wyraźnie drogę dyplomatycznej wstrzemięźliwości. Pozostaje ona zrozumiała w obecnej sytuacji Kościoła, ale i chrześcijan na Bliskim Wschodzie - pisze dla WP Tomasz P. Terlikowski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Reprezentowany przez Leona XIV Kościół katolicki porusza się w kwestii Bliskiego Wschodu po bardzo cienkiej linii. Chrześcijanie różnych wyznań żyją zarówno w Izraelu, w Autonomii Palestyńskiej (w tym w Strefie Gazy), jak i w Iranie.
Papież, wypowiadając się o konflikcie na Bliskim Wschodzie, musi o nich pamiętać. Nie może zapominać o tym, że każda jego wypowiedź może wywołać reakcje zarówno rządów państw, których wypowiedzi dotyczą, jak i "ulicy".
Reżim ajatollachów z całą pewnością nie jest szczególnie życzliwy chrześcijanom. Jakiekolwiek jasne odrzucenie działań Iranu (który - dodajmy - został zaatakowany), nie jest więc możliwe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poranne pasmo Wirtualnej Polski, wydanie 17.06
Równie trudne jest odcięcie się od polityki Izraela, bowiem chrześcijanie izraelscy - jako zazwyczaj osoby pochodzenia arabskiego - mogą też zapłacić cenę (nie taką, jak w Iranie, ale jednak choćby administracyjną) za takie wypowiedzi. A jeśli dodać do tego fakt, że relacje Izraela i Watykanu po licznych wypowiedziach Franciszka i Leona XIV na temat Strefy Gazy są niezwykle napięte, to jasne staje się, dlaczego sam papież i Watykan tak ostrożnie i nieczęsto wypowiadają się na temat starcia Izraelu i Iranu.
Apel o odpowiedzialność i rozsądek
Jeśli spojrzeć na wydarzenia ostatnich dni, mamy w zasadzie dwie wypowiedzi papieskie na temat starcia Izraela i Iranu. Pierwsza z nich pochodzi jeszcze z ostatniej niedzieli (czyli z trzeciego dnia konfliktu). Kilka zdań, które wypowiedział podczas niedzielnej audiencji generalnej papież, choć z całą pewnością nie zawiera ostrych i jednoznacznych słów, to jednak może zostać uznana za najpełniejsze wyrażenie stanowiska Stolicy Apostolskiej wobec tej wojny. Każde zdanie ma w tej wypowiedzi znaczenie i każde powinno być przeanalizowane.
"Również w tych dniach napływają wiadomości budzące poważny niepokój. Znacznie pogorszyła się sytuacja w Iranie i Izraelu. W tym w tak delikatnym momencie pragnę raz jeszcze stanowczo zaapelować o odpowiedzialność i rozsądek" - mówił papież.
Już w tych słowach zawarty jest niepokój przed rozlaniem się tego konfliktu. Leon XIV często wskazuje na fakt, że w świecie już toczy się "trzecia wojna światowa w kawałkach" i że istnieje poważne niebezpieczeństwo jeszcze szybszego jej rozlania i eskalacji. Apel o to zachowanie rozsądku i odpowiedzialności oznacza więc prośbę, by obie strony nie eskalowały swoich działań. Można też odczytywać to zdanie jako prośbę o to, by w wojnę nie włączały się Stany Zjednoczone.
Cel nie uświęca środków
Analizowana wypowiedź Leona XIV zawierała jednak także dwa istotne zdania skierowane do każdej ze stron walki. "Dążenie do budowy świata bezpieczniejszego, wolnego od zagrożenia nuklearnego należy realizować poprzez pełne szacunku spotkania i szczery dialog, aby budować trwały pokój oparty na sprawiedliwości, braterstwie i dobru wspólnym" - powiedział papież, a te jego słowa skierowane były do Izraela.
Cel, jakim jest uniemożliwienia rozszerzenia posiadania broni jądrowej, nie uświęca środka, czyli agresji militarnej na inny kraj. A to właśnie zrobił Izrael. Ale nie zabrakło także słów napomnienia do Iranu. "Nikt nie powinien nigdy zagrażać istnieniu drugiego" - wskazał papież i to niewątpliwie jest nawiązanie do powracającej retoryki irańskiej nt. zniszczenia Izraela.
Analogiczne opinie - podkreślające zasadniczo pozytywny cel, jakim jest ograniczenie posiadania broni jądrowej i brak akceptacji dla środków, w jaki się to dokonuje - znajdziemy w stanowisku (równie krótkim) sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej kardynała Pietro Parolina. Watykański dyplomata podkreśla, że Stolica Apostolska działa "na rzecz rozbrojenia nuklearnego", a jednocześnie zaznacza, że "rozbrojenie nuklearne musi być przeprowadzane pokojowo poprzez dialog i negocjacje".
Nie można przyzwyczaić się do wojny
Kolejne dni wojny nie wprowadziły żadnych istotnych nowych elementów do tego stanowiska. Jest ono ostrożne, przemyślane, a jego głównym celem jest to, by nie urazić żadnej ze stron, a także apel o deeskalację. Jednak w środę pojawiły się w ustach papieskich słowach, których kontekst jest nieco inny. Leon XIV przywołał słowa Piusa XII, które wypowiedziane zostały tuż przed wybuchem II wojny światowej.
"Przez pokój niczego się nie traci, ale wszystko może być stracone przez wojnę" - mówił Pius XII, a cytował go właśnie teraz Leon XIV. To mocny symboliczny komunikat dotyczący obaw Stolicy Apostolskiej.
A i reszta tej środowej wypowiedzi papieskiej jest naprawdę mocna. "Serce Kościoła rozdzierają krzyki, które dochodzą z miejsc ogarniętych wojną, zwłaszcza z Ukrainy, Iranu, Izraela i Gazy. Nie możemy przyzwyczaić się do wojny! Wręcz przeciwnie - trzeba odrzucić jako pokusę fascynację potężnym i zaawansowanym uzbrojeniem. W rzeczywistości bowiem, we współczesnej wojnie używa się naukowo opracowanych rodzajów broni, [a] jej możliwości niszczenia grożą doprowadzeniem walczących do barbarzyństwa, które przewyższa znacznie barbarzyństwo minionych czasów. Dlatego - w imię ludzkiej godności i prawa międzynarodowego - powtarzam odpowiedzialnym to, co zwykł mówić Papież Franciszek: wojna jest zawsze porażką!" - mówił papież.
Więcej nie będzie
Jeśli ktoś spodziewa się dalszych, mocniejszych wypowiedzi papieskich, to - jak się zdaje - ich nie będzie. Papież będzie mówił o ofiarach, o zasadach, ale nie będzie brał żadnej ze stron w tym sporze. Moralnie bowiem trudno uznać, że mamy tu do czynienia ze starciem strony moralnej i niemoralnej albo że tylko racje jednej ze stron są właściwe.
To klasyczna "brudna wojna", w której autentyczne racje moralne mieszają się z brutalną geopolityką i w której trudno uznać jedną ze stron za prowadzącą usprawiedliwione działanie. Także dlatego jasnych deklaracji nie będzie.
Innym, nie mniej istotnym powodem tej wstrzemięźliwości, jest fakt, że w tej wojnie Watykan powinien się przede wszystkim troszczyć o chrześcijan, a jakiekolwiek zajmowanie jasnego stanowiska może im tylko zaszkodzić. Leon XIV ma tego świadomość i stąd taka, a nie inna jego postawa.
Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski
Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".