Dymisja szefa BOR - bo dzieci wrzuciły prezydentowi piłkę?
Media obiegła wiadomość, że za niedawną dymisją szefa Biura Ochrony Rządu płk. Damiana Jakubowskiego stoi incydent z piłką, którą dzieci miały przerzucić na teren helskiej rezydencji, w której wypoczywa prezydent Lech Kaczyński. O sprawie pisze "Dziennik Bałtycki".
16.08.2006 | aktual.: 16.08.2006 09:08
Gazeta przeanalizowała, jakie szkody może wyrządzić wrzucenie piłki czy innego przedmiotu za płot ośrodka głowy państwa. Teren, na którym wypoczywa prezydent, jest bardzo rozległy. To powierzchnia ok. stu hektarów- mówi burmistrz Helu Mirosław Wądołowski. Większość zajmują lasy. Jest gdzie wypoczywać i spacerować.
Cały obszar, z wyjątkiem plaż zatokowych, otoczony jest ogrodzeniem. Niewiele zza niego widać oprócz drzew, ponieważ budynki ośrodka są w centralnej części. Jeśli dzieciaki na plaży wyrzucając piłkę na teren rezydencji wywołały burzę wśród funkcjonariuszy BOR, to albo musiały ją wystrzelić z armaty, albo nasze służby są mocno przewrażliwione- komentuje jeden z mieszkańców Helu.
Sprawa jest niecodzienna, ponieważ na teren rezydencji można praktycznie wrzucić, co się chce. Najbliżej jest od strony jedynej na półwyspie drogi nr 216. Jadąc nią do Helu, po minięciu Juraty, przez kilka kilometrów kierowcy poruszają się wzdłuż doskonale widocznego ogrodzenia rezydencji. Ciągnie się ono w odległości ledwie kilkunastu metrów od szosy. Samochody nie mogą się tu zatrzymywać, ale cykliści i piesi z pobliskiej ścieżki rowerowej - owszem. Nie trzeba żadnej krzepy, tyle tylko, że do budynków rezydencji jest stąd kilka kilometrów.
Najbliżej jest od strony Juraty, nad brzegiem, ale i tutaj za ogrodzeniem jest jeszcze pół kilometra do przystani i budynków ośrodka. Plażowicze się tu czasem zapuszczają, choć to długi spacer brzegiem. Za płotem nie widać strażników, którzy czają się prawdopodobnie w lesie lub w pobliżu przystani. Prezydentowi piłka "na samo podwórko" raczej więc nie spadła.
Krzysztof Miśdzioł