Dwujęzyczne nazwy polskich wsi?
Radłów to pierwsza opolska wieś, która obok polskiej zawiesi tablicę z
niemiecką nazwą. Inne gminy też się szykują. Urzędnicy radzą: najpierw
przeprowadźcie konsultacje z mieszkańcami.
Chcemy niemieckich odpowiedników nazw naszych miejscowości - tak uważa ponad 90% mieszkańców gminy Leśnica w powiecie strzeleckim, którzy wzięli udział w konsultacjach społecznych. Zgodnie z uchwałą o mniejszościach narodowych i etnicznych władze gminy miały obowiązek zapytać ludzi o opinię.
27% mieszkańców gminy Leśnica to Niemcy. Dla nich wprowadzenie niemieckiego odpowiednika to spełnienie marzenia. A pozostali, którzy zagłosowali na tak?
Ludzie są tolerancyjni. Rozumieją, że jeśli komuś takie tablice są potrzebne, to nie ma sensu się sprzeciwiać - uważa Hubert Kurzał, burmistrz Leśnicy, i podkreśla, że tylko trzy osoby na zebraniach sprzeciwiły się temu pomysłowi. Ale nie dlatego, że miały uprzedzenia, ale uznały tablice za niepotrzebny wydatek. Kilkanaście osób wstrzymało się od głosu, ale zdecydowana większość była za.
Poza tym nasza gmina jest specyficzna, nastawiona na turystów z zagranicy. Takie tablice będą dla nich pomocne - zaznacza Piotr Górecki, mieszkaniec Góry św. Anny. U nas pojawi się napis Sankt Annaberg. To będzie taki ukłon w stronę gości z Niemiec.
Leśnica formalności ma już za sobą. Teraz złoży wniosek u wojewody. Jeśli zostanie zaakceptowany, trafi do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. To właśnie ten resort wydaje zgodę na tablice i finansuje ich postawienie. Koszt jednej to około 200 zł.
Do podobnych konsultacji szykuje się wiele opolskich gmin zamieszkanych przez mniejszość. Póki co, pozwolenie na ustawienie tablic ma tylko Radłów w powiecie oleskim.
Konsultacje trwały od stycznia do marca 2006 roku i na marcowej sesji uchwała została przyjęta - informuje Grażyna Pilśniak, sekretarz Radłowa.
Na początku stycznia tego roku dostali informację z MSWiA, że gmina zostaje wpisana do rejestru gmin, w których używane są dwujęzyczne nazwy. Włodarze nie kryją radości, że ich wniosek bez żadnych problemów został zaakceptowany i już mają otwartą drogę do wieszania dwujęzycznych tablic. Kiedy wjeżdżający do Biskupic zobaczą także napis Bischdorf?
Trudno powiedzieć - mówi sekretarz - bo nie wiemy, jak od strony formalnej zabrać się do zamawiania tablic. Czekamy na odpowiedź z ministerstwa, czy ma to się odbyć w formie przetargu.
Konsultacje w sprawie niemieckich tablic nie przebiegły tak gładko w gminie Cisek w pow. kędzierzyńsko-kozielskim.
W połowie minionego roku władze przeprowadziły referendum w tej sprawie. Większość mieszkańców była za, jednak nie obyło się bez kontrowersji. Część głosujących uznała, że pytania na karcie do głosowania były skonstruowane w nieczytelny sposób i mogły wprowadzić w błąd. Ponadto uwagi do szefów gminy miał także wojewoda opolski. Wytknął im, że uchwała o przeprowadzeniu konsultacji nie została opublikowana w dzienniku urzędowym. Radni Ciska jeszcze raz podjęli taką uchwałę, ale konsultacji po raz drugi prowadzić nie zamierzali. Teraz czekamy już tylko na opinię Ministerstwa Spraw Wewnętrznych - mówi Alojzy Parys, wójt gminy. W podpolskich Chrząstowicach uchwałę o przeprowadzeniu konsultacji z mieszkańcami w sprawie wprowadzenia dwujęzycznych nazw miejscowości radni podjęli w grudniu.
Spotkania miały być połączone z wyborami sołtysów, ale zaczekamy, aż uchwała zostanie opublikowana w Dzienniku Urzędowym Województwa Opolskiego - mówi Helena Rogacka, wójt Chrząstowic.
Z kolei radni Tarnowa Opolskiego uchwałę o wprowadzeniu języka pomocniczego oraz o niemieckich nazwach miejscowości podjęli przed dwoma laty. W gminie jest niecałe 24% Niemców. Teraz czekamy na wpisanie do rejestru miejscowości dwujęzycznych - tłumaczy Bernard Friedla, sekretarz gminy. Z konsultacjami jesteśmy ostrożniejsi. Naszym zdaniem nie są one potrzebne.
Podobne zdanie na temat konsultacji mieli radni gminy Lasowice Wielkie (pow. kluczborski). Jednak właśnie z tego powodu ich wniosek został odrzucony jako niekompletny.
Uważaliśmy, że nie jest to konieczne - tłumaczy Joachim Smolnik, sekretarz gminy Lasowice Wielkie. Za obowiązującą przyjęliśmy interpretację ustawy z 29 marca 2006 roku mówiącą, że w gminach, gdzie 20% ludności deklaruje narodowość niemiecką, nie trzeba ich przeprowadzać.
W gminie Lasowice Wielkie taką deklarację złożyło podczas spisu powszechnego 37,4% mieszkańców.
To jest zła interpretacja ustawy - przestrzega Małgorzata Raczyńska-Łukaniszyn, p.o. kierownik oddziału Organizacji i Mniejszości Narodowych przy Opolskim Urzędzie Wojewódzkim. Jako że dokument budził wiele wątpliwości, zwróciliśmy się do MSWiA o dokładniejszą interpretację.
Teraz więc artykuł 13. ustawy o mniejszościach narodowych, etnicznych i językach regionalnych dokładnie precyzuje: wniosek o wprowadzenie dodatkowych nazw musi zawierać uchwałę rady gminy oraz omówienie konsultacji społecznych.
Co oznacza, że jeśli nie zostały one przeprowadzone, wniosek będzie odrzucony - tłumaczy Małgorzata Raczyńska-Łukaniszyn. Właśnie dlatego Lasowice nie otrzymały zgody. Wniosek z Tarnowa też zostanie odrzucony. Póki co, tylko Radłów wywiązał się świetnie z zadania i jako pierwsza gmina na Opolszczyźnie dostał zgodę z MSWiA.
Urzędnicy wojewódzcy podkreślają, by gminy pamiętały o spełnieniu jeszcze jednego warunku: niemieckie odpowiedniki muszą być nazwami historycznymi używanymi na poszczególnych ziemiach przed wojną, jednak nie w latach 1934-1939.
Właśnie z powodu zamieszania z nazwami z konsultacjami na razie wstrzymuje się gmina Kolonowskie w powiecie strzeleckim. Nie wiemy, która z nazw będzie odpowiednia: Colonnowska czy Kolonnowska - mówi Konrad Wacławczyk, zastępca burmistrza. Musimy poszperać w gminnych archiwach i znaleźć tę właściwą, zanim ją zaproponujemy ludziom.
Magdalena Żołądź