Dwóch polskich żołnierzy rannych w Iraku
Dwóch polskich żołnierzy zostało rannych w ataku na patrol niedaleko obozu Babilon w polskiej strefie w Iraku. Lekarze zapewniają, że ich
życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Żołnierzy przewieziono do
amerykańskiego szpitala w Bagdadzie; jeden z nich wkrótce trafi do
Polski.
26.12.2003 | aktual.: 26.12.2003 16:48
"Jeden żołnierz został ranny w rękę, a drugi w podudzie. Ich stan jest stabilny, choć poważny. Obydwaj byli natychmiast operowani, operacje trwały do trzech godzin, przeprowadziły je dwa zespoły specjalistyczne" - oświadczył lekarz płk Aleksander Węgrzyn.
Ranni to starszy szeregowy Łukasz Wojciechowski z 10. brygady kawalerii pancernej w Świętoszowie oraz starszy kapral Włodzimierz Wysocki z 4. pułku przeciwlotniczego w Czerwieńsku. Obaj żołnierze służą w Iraku w 1. międzynarodowej brygadowej grupie taktycznej, która została sformowana na bazie 12. brygady zmechanizowanej ze Szczecina.
Starszy kapral Wysocki w ciągu 48 godzin zostanie przetransportowany do Polski. Jak poinformował płk Węgrzyn, drugi z żołnierzy zostanie w bagdadzkim szpitalu do czasu zakończenia specjalistycznych badań.
Do incydentu doszło w czwartek o godz. 22.30 (czasu warszawskiego, w Iraku było wówczas pół godziny po północy w piątek), kiedy 20-osobowy patrol polskich żołnierzy wracał po zakończonej misji do bazy w Hilli. Zaatakowany patrol zgodnie z procedurami poruszał się środkiem drogi. Bomby-pułapki są zwykle umieszczane na poboczu drogi.
W pobliżu miejscowości Mahawil, 6 kilometrów od obozu Babilon, jeden z czterech samochodów, którymi jechał patrol, wjechał na zdalnie sterowany ładunek wybuchowy. Ładunek eksplodował, a jednocześnie z pobliskich zarośli oddano strzały z ręcznego granatnika przeciwpancernego RPG.
"To jest jeden ze sposobów walki terrorystów, który w ostatnim czasie się nasila.(...) Z naszego rozeznania wynika, że najczęściej te bomby-pułapki są stawiane na drogach w godzinach nocnych i wtedy albo nad ranem detonowane" - powiedział szef oddziału inżynieryjnego wielonarodowej dywizji płk Lech Zajda.
W stronę samochodu wystrzelono trzy pociski RPG. Jeden z nich trafił w przednie koło. Pojazd został poważnie uszkodzony i nie nadawał się do holowania. Z miejsca wypadku został odtransportowany dźwigiem.
Po ataku patrol podzielił się na dwie grupy: jedna grupa ruszyła natychmiast w kierunku zarośli, starając się złapać napastników, a druga odtransportowała rannych do obozu Babilon.
"Skuteczność takiego ataku zależy od umiejętności i profesjonalizmu żołnierzy. W tym przypadku żołnierze natychmiast odpowiedzieli ogniem. Zachowali się profesjonalnie" - dodał płk Zajda. Dodał, że na razie nie udało się złapać napastników.
Na miejscu wypadku znaleziono cztery 120-milimetrowe pociski gotowe do użycia. Przez kilka godzin amerykańscy saperzy rozbrajali ładunki.
W pobliżu Mahawil znajduje się jeden z wielu dawnych arsenałów armii Saddama Husajna. Polscy saperzy od dłuższego czasu rozbrajają i wysadzają stare pociski artyleryjskie i niewybuchy.
To drugi przypadek, kiedy w okolicach Mahawil, podczas patrolu związanego z zadaniami saperskimi, zostali ranni polscy żołnierze. 12 grudnia dwóch saperów zostało rannych także na skutek wybuchu umieszczonego na drodze zdalnie zdetonowanego ładunku.
W ciągu ostatnich miesięcy doszło do kilku poważnych ataków na polskie konwoje. Najbardziej tragiczny zdarzył się 6 listopada, kiedy zginął major Hieronim Kupczyk (pośmiertnie awansowany na podpułkownika) z 12. Dywizji Zmechanizowanej ze Szczecina. Ostrzelano wtedy konwój z 16 żołnierzami, który wracał z amerykańskiej bazy Dogwood do Obozu Babilon.
20 listopada ładunek wybuchowy eksplodował obok samochodu jadącego w polskim konwoju wojskowym z Bagdadu do Babilonu. W samochodzie wyleciały szyby, ale nikomu nic się nie stało.