Dwóch ministrów w jednym resorcie. Błaszczak nie ma prawa ingerować w to, co robi Macierewicz
Okazuje się, że szef MON Mariusz Błaszczak nie ma prawa ingerować w pracę podkomisji ds. ponownego zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej, na czele której stoi jego poprzednik – Antoni Macierewicz. Dostanie jedynie na biurko raport końcowy. Kiedy? Tego nie wiadomo.
Były minister obrony narodowej Antoni Macierewicz pełni funkcję szefa podkomisji od początku lutego. Od tamtej pory korzysta z budynku przy ul. Klonowej, dodatkowo ma też przydzieloną ochronę Żandarmerii Wojskowej. Może dowolnie wchodzić i korzystać z terenu resortu obrony narodowej. Panowie nie mijają się jednak na korytarzach ministerstwa, bowiem Błaszczak postanowił przenieść gabinet do gmachu w Alei Niepodległości. MON znalazł nawet oficjalne uzasadnienie tej przeprowadzki. - Minister Obrony Narodowej, Pan Mariusz Błaszczak, przeniósł główną siedzibę MON z ul. Klonowej 1 do gmachu MON przy Alei Niepodległości 218 w symbolicznym hołdzie na 100 rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. - Przeniesienie to zostało wykonane w ramach bieżących wydatków administracyjnych MON – informuje wiceminister obrony narodowej Wojciech Skurkiewicz.
Błaszczak swoje, Macierewicz swoje
Od chwili kiedy Błaszczak zastąpił Macierewicza, między politykami nie ma specjalnej chemii. Nowy minister zaczął robić porządki w polskiej armii po swoim poprzedniku. Z kolei Macierewicz w mediach społecznościowych, a także w zaprzyjaźnionej Telewizji Republika, w złośliwy sposób nawiązywał do bieżącej polityki prowadzonej przez obecne kierownictwo resortu. Chłodnych relacji nie poprawiło powołanie Macierewicza na szefa smoleńskiej podkomisji. Decyzję osobiście podjął Błaszczak. Stanowisko przewodniczącego podkomisji Macierewicz otrzymał na osłodę, po odejściu ze stanowiska szefa resortu.
Okazuje się, że na powołaniu Macierewicza rola szefa MON się skończyła. Nie ma on żadnych uprawnień do nadzorowania prac podkomisji. "Minister obrony narodowej nie jest uprawniony do ingerowania w prace podkomisji i wyniki jej prac. Zgodnie z obowiązującymi przepisami wskazana komisja przedstawia ministrowi obrony narodowej raport końcowy" - napisał w odpowiedzi na interpelację posłów Platformy wiceszef MON Wojciech Skurkiewicz.
Przygotowali raport cząstkowy
Powołana w lutym 2016 r. przez ówczesnego ministra obrony Antoniego Macierewicza podkomisja do ponownego zbadania katastrofy przedstawiła swoje wnioski 11 kwietnia br. Według dokumentu, samolot Tu-154M uległ destrukcji w powietrzu w wyniku eksplozji; podkreślono w nim też, że na katastrofę Tu-154M złożył się szereg świadomych działań: w obszarze remontu samolotu, przygotowania wizyty w Katyniu, świadome, fałszywe sprowadzenie samolotu do lądowania przez rosyjskich kontrolerów, awarie i eksplozje. Macierewicz zastrzegł, że jest to raport cząstkowy i nie był w stanie określić daty końcowego raportu. Materiały przesłano wtedy prokuraturze, która prowadzi odrębne śledztwo.
Tuż po katastrofie wyjaśnieniem jej przyczyn zajmowała się Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego pod kierownictwem ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera. W opublikowanym w lipcu 2011 r. raporcie komisja Millera stwierdziła, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, a w konsekwencji zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji maszyny. Komisja podkreślała, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.
W czerwcu wydatki podkomisji od chwili jej powołania wyniosły już ponad 2 miliony złotych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl