Dwie sale w publicznym szpitalu na wyłączność? Dla ambasadora to możliwe
W Centrum Onkologii w Warszawie są równi i równiejsi. Żona ambasadora zażyczyła sobie mieć salę i łazienkę na wyłączność. Szpital spełnił jej prośbę, kosztem innych pacjentów - informuje portal OKO.press.
25.02.2018 | aktual.: 04.06.2018 14:41
O sprawie poinformował czytelnik portalu, który akurat był na oddziale. „Żonie ambasadora najpierw przydzielono do indywidualnego użytku salę dwuosobową” - napisał. Na tym jednak się nie skończyło. Kobieta zażyczyła sobie mieć łazienkę na wyłączność i nie dzielić ubikacji z sąsiadującym pokojem.
Żeby spełnić jej życzenie, przeniesiono pacjentów z sąsiadującej sali, jak dowiadujemy się z artykułu. "W czasie pobytu ambasadorowej na oddziale kardiologii onkologicznej, zdarzało się, że chorzy musieli leżeć na korytarzu lub byli przenoszeni do sal na innych oddziałach" - relacjonował informator OKO.press a na dowód wysłał zdjęcie z oddziału.
Zgodnie z art. 5a ustawy o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, prawo do specjalnej opieki przysługuje jedynie premierowi, prezydentowi, marszałkom Sejmu i Senatu oraz ich najbliższym “w razie nagłego zachorowania lub urazu, wypadku, zatrucia lub konieczności natychmiastowego leczenia szpitalnego”.
Wśród uprzywilejowanych nie ma wymienionych dyplomatów, ani ich rodzin. Nie istnieją tez podstawy prawne, które umożliwiałyby wynajęcie dla jednego pacjenta jednej lub tym bardziej, większej liczby sal w publicznym szpitalu.
Szpital tłumaczy. Na dowód ma zdjęcia
Poproszony o wyjaśnienia szpital napisał: „Nie jest zgodna z prawdą teza o blokowaniu czterech łóżek w Klinice Diagnostyki Onkologicznej i Kardioonkologii przez jedną osobę. Druga sala w dwusalowym module, nie posiada łóżek stricte szpitalnych (służących hospitalizacji), a fotele do chemioterapii jednodniowej” – zapewniła OKO.press rzeczniczka Centrum Onkologii, Ewelina Kopic-Melillo.
Według informatora portalu nie jest to prawdą, a sala sąsiadująca z tą, w której leżała ambasadorowa, była wyposażona w łóżka, a nie fotele do chemioterapii. Na dowód przesłał zdjęcie.
Autor artykuł w OKO.press napisał też, dlaczego nie podaje o jaką ambasadę chodzi. Portal nie ujawnia kraju pochodzenia ambasadora i jego żony, bo nie chce naruszać prywatności kobiety. "Chcemy jednak zwrócić uwagę na niewłaściwe praktyki w publicznej placówce służby zdrowia" - zaznaczono.