Dwie nastolatki nie żyją. Sołtys wsi ujawnia gorzką prawdę
W czwartek we wsi w woj. świętokrzyskim w zbiorniku wodnym utopiły się dwie nastolatki, które "chciały tylko zamoczyć nogi". - Zbiornik retencyjny to nie jest staw, tam nie można wchodzić. On służy strażakom do pobierania wody, jest bardzo głęboki - przyznaje w gorzkich słowach sołtys Wiązownicy Dużej Mariusz Jońca. W tragedii zginęła jego sąsiadka.
Do dramatu doszło około godziny 19. Grupa nastolatków - trzy dziewczyny i dwóch chłopaków z okolicznych wiosek - wybrała się na rowery. Paczka znajomych na chwilę zatrzymała się nad zbiornikiem retencyjnym "Kaczy Smug" na pograniczu wsi Wiązownica Kolonia i Bukowa.
15-latka i jej 16-letnia koleżanka chciały zamoczyć nogi, więc weszły do wody. Nagle straciły grunt pod nogami i zniknęły pod lustrem wody. Znajomi nie zdołali uratować nastolatek, na miejscu bardzo szybko pojawili się strażacy i ratownicy.
Jak poinformował w czwartek wieczorem st. kpt. Marcin Bajur z Komendy Wojewódzkiej PSP w Kielcach, strażacy ze specjalistycznej grupy wodno-nurkowej wydobyli na brzeg najpierw jedną z dziewcząt, a po godzinie drugą. Niestety, mimo prowadzonej przez zespół ratownictwa medycznego reanimacji, życia nastolatek nie udało się uratować.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dwie nastolatki nie żyją. Żałoba we wsi
W Wiązownicy Kolonii i Bukowej panuje żałoba. Mieszkańcy są przerażeni wydarzeniami.
- Straszne to jest. Widziałem, jak przejeżdżali wcześniej na rowerach, śmiali się, cieszyli. Bardzo współczuję rodzinie. Szkoda tak młodych ludzi. Tragedia - słyszymy od mieszkańca wsi.
- Jedna z dziewczynek to moja niedaleka sąsiadka. Bardzo mi przykro, trudno było przespać całą noc. Młodzi ludzie mieli całe życie przed sobą - mówi z kolei sołtys okolicznej Wiązownicy Dużej Mariusz Jońca.
Mężczyzna w rozmowie z WP podkreśla jednak, że "tej młodzieży nie powinno tam być". - Ten zbiornik retencyjny służy straży pożarnej. Gdy coś się pali, wozy lub śmigłowce mogą pobrać z niego wodę. To nie jest staw. Tam są zakazy pływania. Różnica na dnie jest bardzo duża. Jeden krok wystarczy i można się utopić - tłumaczy Jońca.
Sołtys dodaje, że terenu często pilnują nadleśniczy i policjanci. - Nawet ryb łowić nie wolno. Kiedyś, jak się tu zatrzymaliśmy, to patrol od razu przyjechał i kazał nam odjeżdżać. Nie wiem dlaczego to nie było zabezpieczone - zastanawia się.
Tragedia, która wydarzyła się w woj. świętokrzyskim, powinna być dużą przestrogą przed wakacjami, żeby nie wchodzić do wody w niebezpiecznych miejscach.
Prokuratura wszczęła śledztwo
Na piątkowy wieczór zaplanowana została sekcja zwłok nastolatek - przekazał Piotr Okarski z Prokuratury Rejonowej w Staszowie.
- Śledztwo prowadzimy w związku z artykułem 155, czyli nieumyślnego spowodowania śmierci. W chwili obecnej postępowanie jest na początkowym etapie, zaplanowane są m.in. przesłuchania świadków - powiedział Okarski.
Czytaj też: