Duda z Morawieckim skupiają się na rządzie Tuska, a nie na obronie Ziobry. Znamy powód
Politycy dawnego obozu władzy - w tym prezydent Andrzej Duda - nie chcą za wszelką cenę bronić działań ludzi Zbigniewa Ziobry w związku z zarządzaniem Funduszem Sprawiedliwości. Stąd powściągliwa reakcja głowy państwa i byłego premiera Mateusza Morawieckiego.
- Przede wszystkim krytykujemy bezprawne [zdaniem PiS - przyp. red.] metody służb Tuska. A jeśli w Funduszu dochodziło do nadużyć, to od ocen tych działań są sądy - słyszymy od stronników Dudy i Morawieckiego.
"Zemstą polityczną w czystej postaci chcą zasłonić ordynarne kłamstwa wyborcze" - napisał na portalu X Mateusz Morawiecki. To był jego jedyny komentarz do wydarzeń, które rozgrzewają Polskę od ponad doby.
Inni czołowi politycy PiS w mediach również uderzali przede wszystkim w metody służb i prokuratury pod nadzorem obecnej władzy, związane z przeszukiwaniem domów Zbigniewa Ziobry i jego współpracowników. Do samych zarzutów zaś dotyczących domniemanej niegospodarności i nadużyć w wydatkowaniu milionów złotych z Funduszu Sprawiedliwości nie chcą się wprost odnosić.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak pisaliśmy w WP, są w PiS politycy, którzy przyznają, że ręczenie za ziobrystów może być ryzykowne: - Nie mamy pewności, na co swoje "kieszonkowe" z Funduszu wydawali koledzy z "SolPol-u". Jeśli były nieprawidłowości, to niech służby to sprawdzają, a sądy oceniają - przyznał jeden z rozmówców.
Oficjalnie jednak politycy PiS przekonują, że służby rządu Donalda Tuska stosują "bezprawne metody" na podstawie "bezprawnych decyzji prokuratury". - Stoimy murem za ziobrystami - twierdzili niektórzy nasi rozmówcy.
Powściągliwe reakcje Pałacu
W istocie chodzi o setki milionów złotych. W związku ze sprawą zatrzymano już siedem osób, wszystkim postawiono zrzuty. Chodzi o urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości i niektórych beneficjentów Funduszu. - Wszyscy podejrzani nie przyznali się do popełnionych czynów - poinformowała w środę Prokuratura Krajowa.
Podkreślmy: na samym Zbigniewie Ziobro żadne zarzuty nie ciążą. Jego współpracownicy twierdzą, że on sam jest dziś poszkodowany i będzie składał zażalenie.
Jak poinformował rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński, działania ABW prowadzone są pod kątem "przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych".
Chodzi o nieprawidłowości w wydatkowaniu środków z Funduszu Sprawiedliwości, który przez byłą opozycję, a także niektóre media, był nazywany "funduszem wyborczym Suwerennej Polski". Formacji Ziobry zarzucano "wykorzystywanie pieniędzy przeznaczonych na pomoc ofiarom przestępstw do promowania partii oraz związanych z obozem władzy fundacji i stowarzyszeń". O sprawie wielokrotnie pisaliśmy w Wirtualnej Polsce.
Sam Zbigniew Ziobro zapewniał: - Nie ma żadnych podstaw, aby szukać tutaj jakichkolwiek dowodów na moje decyzje w sprawie Funduszu Sprawiedliwości, ponieważ wszystkie decyzje i wszystkie dowody są w Ministerstwie Sprawiedliwości i każdy też doskonale wie, że bezpośrednio decyzje co do konkretnych spraw, które zapadały w Funduszu Sprawiedliwości, poza jedną, podejmowali moi podwładni. Więc ja nawet w sensie dokumentacji nie uczestniczyłem w podejmowaniu tych czynności.
Niektórzy po tych słowach stwierdzili, że Ziobro przerzuca odpowiedzialność na swoich ludzi.
Dziś okazuje się, że głównym świadkiem prokuratury w śledztwie dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości jest Tomasz M., były dyrektor departamentu Funduszu Sprawiedliwości w resorcie sprawiedliwości. Jako pierwszy poinformował o tym Onet.
Jak słyszymy, dopóki sprawa się nie wyjaśni, wstrzemięźliwi w obronie działań ziobrystów będą liderzy obozu tzw. Zjednoczonej Prawicy. Łącznie z prezydentem.
- Proszę zauważyć, że prezydent Duda czy premier Morawiecki nie bronią Funduszu i ludzi, którzy tym zarządzali. Oni przede wszystkim krytycznie oceniają metody działań obecnej władzy - zwraca uwagę rozmówca z PiS.
Słowem: Morawiecki z Dudą ograniczają się do krytyki bezprawnie przejętej ich zdaniem prokuratury, którą nadzorował minister sprawiedliwości Adam Bodnar, a do samych zarzutów wobec Funduszu Sprawiedliwości, zarządzanym przez ziobrystów, odnosić się nie chcą.
- Trudno zresztą prezydentowi Dudzie byłoby bronić polityków, którzy w ostatnich latach tak brutalnie go krytykowali - mówi współpracownik głowy państwa o politykach Suwerennej Polski Zbigniewa Ziobry.
Wcześniej w prezydenta mocno uderzał sam Ziobro. Dlatego dziś Duda nie zamierza stawać w jego obronie. Podobnie jak Mateusz Morawiecki, którego ziobryści oskarżali o działanie na szkodę państwa (za decyzje podejmowane na forum UE) i nazywali "miękiszonem". W nieoficjalnych rozmowach o Morawieckim i Dudzie ziobryści mówili jeszcze ostrzej.
Prezydent, zapytany przez dziennikarzy o ostatnie zatrzymania i przeszukania służb, stwierdził jedynie, iż "bezprawie zostanie wcześniej czy później ukarane". - Wszędzie tam, gdzie dochodzi do bezprawia, ci, którzy się dopuszczają bezprawia, muszą się liczyć z konsekwencjami prawnymi, które prędzej czy później nastąpią - powiedział Andrzej Duda. Miał na myśli działania ABW i prokuratury, w wyniku których mogło dojść do zniszczenia części domu Zbigniewa Ziobry pod jego nieobecność.
Jak stwierdził przy tym prezydent: - Zdrowy rozsądek tak mi podpowiada, że ktoś, czy to ze służb, czy z prokuratury, pozwala sobie na takie działania wobec posłów, wobec ludzi, którzy przez lata sprawowali bardzo ważne funkcje publiczne, to zakładam, że ma ku temu podstawy.
Duda dodał, iż ma nadzieję, że "społeczeństwo będzie mogło zobaczyć te podstawy, które jego zdaniem uprawniają do takiego działania". A jeżeli nie, to "odpowiedzialność karna jest nieuchronna".
Krótko mówiąc: Duda nie orzekł, czy ludzie Ziobry dopuścili się przestępstw i nadużyć, czy też nie. Stwierdził jedynie, że jeśli służby nowej władzy mają podstawy i argumenty do tak radykalnego działania wobec parlamentarzystów i byłych członków rządu, to powinni je możliwie szybko pokazać.
- To nie prezydent odpowiadał za Fundusz Sprawiedliwości. Nie musi się więc z tego tłumaczyć - twierdzi jego współpracownik.
Podkreśla, że ma obowiązek krytykować prokuraturę, ponieważ Prokuratora Krajowego nowy rząd zmienił "z naruszeniem ustawy", która zakładała zgodę prezydenta na odwołanie Prokuratora Krajowego. - Bodnar z Tuskiem złamali w tej sprawie prawo i prezydent tu zdania nie zmienił - słyszymy z otoczenia Andrzeja Dudy.
Wcześniej od Funduszu odcinał się Mateusz Morawiecki. - Nie wiem, jak funkcjonował Fundusz Sprawiedliwości, on był w gestii Ministerstwa Sprawiedliwości, więc nie mam wiedzy na ten temat - powiedział na początku lutego w rozmowie z Business Insider.
Czy Zbigniew Ziobro zabiegał o spotkanie z prezydentem w tej sprawie? Jak słyszymy - nie. I w najbliższym czasie nie zamierza. Były minister sprawiedliwości będzie za to składał zażalenia do sądu na - jego zdaniem - bezprawne działania służb i prokuratury.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl