Duda wściekły na rząd. "Chce prezydenta obarczyć odpowiedzialnością"
- Prezydent jest mocno zirytowany tym, że o skandalu przy granicy dowiedział się z mediów, a rząd to ukrywał - mówią nam rozmówcy z kancelarii głowy państwa. - Tusk chce piłkę przerzucić na stronę Andrzeja, to jest jego typowa zagrywka - twierdzi polityk związany z Dudą.
07.06.2024 | aktual.: 07.06.2024 16:55
Zgodnie z przewidywaniami Donald Tusk ogłosił decyzję o odwołaniu prokuratora Tomasza Janeczka, który nadzorował sprawę zatrzymanych żołnierzy. Odwołanie wymaga jednak zgody prezydenta Andrzeja Dudy. A ta - jak wynika z informacji WP - może nie zostać wydana.
Według informacji Wirtualnej Polski, dla prezydenta priorytetem jest dziś uchwalenie przez Sejm jego projektu ustawy, który reguluje funkcjonowanie najważniejszych organów państwa polskiego w sytuacji wojennej i zagrożenia wojennego. - To jest niedopuszczalne, że nie uchwalono tych przepisów jeszcze w poprzedniej kadencji - mówi źródło z otoczenia głowy państwa.
Prezydent czeka też na propozycję ustawy, którą przygotowuje Ministerstwo Obrony Narodowej, a która ma regulować m.in. kwestię użycia broni przez żołnierzy stacjonujących przy granicy.
Ale Andrzej Duda ma również na barkach inny problem. Obarczyć nim chce go dziś premier.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podział odpowiedzialności
- Możliwość użycia przymusu, użycia broni w sytuacji zagrożenia musi być czymś oczywistym dla polskiego żołnierza czy funkcjonariusza wtedy, kiedy broni granicy. Dlatego podjęliśmy dziś stosowne decyzje - stwierdził Donald Tusk w oświadczeniu dla mediów.
- Po pierwsze - mówił premier - nie może być wątpliwości, że osoby, które decydują o sytuacji prawnej żołnierzy, muszą być absolutnie bez zarzutu [...]. Z tego powodu na wniosek ministra sprawiedliwości podjąłem decyzję o odwołaniu zastępcy prokuratora generalnego Tomasza Janeczka [który nadzoruje prokuraturę wojskową - przyp. red.].
Jak przypomniał szef rządu, "to odwołanie wymaga zgody pana prezydenta". - Jeszcze dziś prześlę stosowne pismo. Mam nadzieję, że do poniedziałku uzyskam akceptację - przyznał premier.
Zobacz także
Tusk chce pozbyć się człowieka Ziobry
Wirtualna Polska w czwartek 6 czerwca ujawniła, że Tomasz Janeczek, zastępca prokuratora generalnego ds. wojskowych już 6 maja objął nadzorem służbowym sprawę dotyczącą żołnierzy, którzy oddali strzały na granicy w stronę migrantów, próbujących nielegalnie dostać się do Polski.
Prokurator Tomasz Janeczek w rozmowie z WP potwierdził, że podpisał pismo o nadzorze, ale również przekonywał, że nie miał szczegółowej wiedzy o całej sprawie. Potwierdził tym samym prawdziwość dokumentu i doniesień.
Dodał, że gdyby wcześniej przekazano mu tak szczegółową wiedzę jak w publikacjach medialnych, "sprawa potoczyłaby się inaczej".
Premier Donald Tusk nie przyjął tych tłumaczeń. I domaga się dymisji. Zwłaszcza że Janeczek to człowiek byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, który za pierwszych rządów PiS (w latach 2005-2007) nadzorował największe polityczne śledztwa (m.in. naciskając na wydanie nakazu zatrzymania minister Barbary Blidy). Od 2016 r. Janeczek był prokuratorem regionalnym w Katowicach, gdzie trafiały kluczowe postępowania.
W listopadzie 2023 r. Ziobro powołał Janeczka na swojego zastępcę ds. wojskowych w Prokuraturze Generalnej. Wciąż podlega on podlega ministrowi sprawiedliwości i prokuratorowi generalnemu Adamowi Bodnarowi. Ten - jak stanowi prawo - nie może się go jednak pozbyć bez zgody prezydenta. I na tym polega problem.
Zobacz także
"Typowa gra Tuska"
Co zatem zrobi prezydent? Wedle wstępnych, nieoficjalnych informacji docierających z Pałacu Prezydenckiego, Andrzej Duda nie powinien zgadzać się na odwołanie Janeczka. - A na pewno nie powinien tego ogłaszać od razu po tym, jak zażądał tego Tusk - słyszymy.
Dlaczego? - Bo rząd chce prezydenta "umoczyć" w tę sprawę, obarczyć odpowiedzialnością. Sami nawarzyli piwa, to niech je teraz wypiją. Nie informowali prezydenta o sytuacji przy granicy, ukrywali informacje o zatrzymaniu i oskarżeniu żołnierzy, niech sami biorą za to odpowiedzialność - mówi człowiek z otoczenia Andrzeja Dudy.
Podkreśla, że "przecież premier i tak już zdecydował, że odsuwa Janeczka od nadzoru nad sprawą, a przejmuje ją prokurator krajowy Korneluk" (którego wybór podważał sam Duda - przyp. red.).
Jeden z rozmówców dodaje, że "Janeczek dowiedział się o sprawie co najmniej po 1,5 miesiąca". Więc "nie jest niczemu winny".
Na 10 czerwca - dzień po wyborach do Parlamentu Europejskiego - prezydent zwołał posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Wcześniej - 7 czerwca po południu - ma odnieść się publicznie do ujawnionych ostatnio zdarzeń przy granicy z Białorusią.
- Prezydent był wstrząśnięty informacjami, które do niego dotarły. Zarówno o zatrzymaniu i oskarżeniu żołnierzy, jak i o śmierci jednego z żołnierzy i krzywdzie, jakiej doznają funkcjonariusze. Prezydent jest zaniepokojony stanem bezpieczeństwa przy granicy - mówi osoba z jego otoczenia.
Również politycy PiS w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że Donald Tusk - po komunikacyjnej klapie rządu w sprawie sytuacji polskich żołnierzy przy granicy - chce "przerzucić piłkę na stronę prezydenta". - Strofuje ministrów, grozi, straszy, teraz chce prezydenta w to wciągnąć. Typowy Tusk, przecież prezydent to wyczuje - twierdzi poseł partii Jarosława Kaczyńskiego.
Duda nie kryje irytacji
- Prezydent jest mocno zirytowany tym, że o skandalu przy granicy dowiedział się z mediów, a rząd to ukrywał - mówią nam rozmówcy z kancelarii głowy państwa. - Tusk chce piłkę przerzucić na stronę Andrzeja, to jest jego typowa zagrywka - twierdzi polityk związany z Dudą.
Jedyny raz o zdarzeniach z udziałem żołnierzy prezydent wypowiedział się w czwartek 6 czerwca.
- To sprawa bardzo bulwersująca, zważywszy też na to, że w ostatnim czasie nasi żołnierze tam właśnie przy granicy szereg razy byli zaatakowani przez napastników właśnie ze strony białoruskiej. Natomiast bulwersujące jest to, w jaki sposób doszło do zatrzymania polskich żołnierzy, de facto ich aresztowania, bo z tego co dzisiaj wiemy, żołnierze zostali zatrzymani przez Żandarmerię Wojskową, zakuci w kajdanki, było to bardzo ostre zatrzymanie. To bulwersujące, bo to są dzisiaj obrońcy granic RP, oni pełnią służbę niejednokrotnie w bardzo trudnych i nieprawdopodobnie wyczerpujących warunkach - powiedział.
Jak dodał Andrzej Duda, "takie potraktowanie tych żołnierzy, którzy bronią granic, pełnią trudną bardzo służbę w trudnych warunkach, jest bardzo bulwersujące i jest to sprawa, która musi zostać wyjaśniona".
Prezydent przyznał, że jest oburzony faktem, że o niczym nie wiedział. Jego współpracownicy w rozmowie z WP twierdzą wręcz, że był wściekły. - Wkurzenie jest ogromne - mówi jeden z nich.
- Coś, co dla mnie jest ogromnie bulwersujące - ta sytuacja, strzały na granicy miały miejsce dwa miesiące temu. Z tego co się dowiedziałem, w marcu. Dlaczego nie było na ten temat żadnej informacji, dlaczego ja jako Zwierzchnik Sił Zbrojnych ani BBN nie byliśmy o tym poinformowani? Czy była jakaś próba ukrycia tej sytuacji, czy to była próba zamiecenia tej sytuacji pod dywan, przy jednoczesnym takim potraktowaniu polskich żołnierzy? - pytał na konferencji prasowej Andrzej Duda.
- Nie wiem, co było powodem ukrycia tego. Nie wiem, czy kampania wyborcza, która w tej chwili się toczy. Czy jakiekolwiek inne powody miały miejsce, że rządzący ukrywali ten fakt, że nie informowali o tym ani Zwierzchnika Sił Zbrojnych, ani opinii publicznej? - podkreślił.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl