Drugi dzień operacji amerykańsko-brytyjskiej w Afganistanie
Przygotowania do ataku na lotniskowcu USS Enterprise (AFP)
W poniedziałek nad ranem w stolicy Afganistanu - Kabulu po raz trzeci odpalono rakiety przeciwlotnicze. Mieszkańcy słyszeli także odgłosy przelatujących samolotów. Od niedzielnego wieczoru trwa akcja militarna USA skierowana przeciwko Talibom i terrorystom znajdującym się na terenie Afganistanu. Jak poinformowała strona brytyjska, która także bierze udział w nalotach, atakowanych jest 30 lokalizacji.
W poniedziałek rano media podawały sprzeczne dane o liczbie ofiar ataków - od kilku do 20. Strona afgańska poinformowała również o zestrzeleniu czterech amerykańskich samolotów. Informacjom tym zaprzeczają z kolei Stany Zjednoczone, które utrzymują, że wszystkie maszyny wrócił do swoich baz.
USA i jego brytyjski sojusznik dokonały pierwszych ataków lotniczych na wybrane wojskowe cele Talibów w Afganistanie w niedzielę przed godziną 19.00 czasu polskiego. W operacji biorą również udział francuscy żołnierze.
Drugi atak miał miejsce w nocy. Poza Kabulem atakowano Kandahar, Herat, Dżalalabad i inne miasta.
Prezydent George W. Bush powiedział w niedzielę w specjalnym orędziu, że ataki lotnicze na Afganistan są początkiem działań militarnych przeciwko rządowi Talibów, kontrolującemu większość terytorium tego kraju i bazom terrorystycznym na jego terytorium.
Bush, przemawiając z Białego Domu, oświadczył, że celem ataków było położenie kresu wykorzystywaniu terytorium Afganistanu jako bazy operacji terrorystycznych i unicestwieniu potencjału wojskowego reżimu Talibów.
Jak poinformował ambasador Talibanu w Pakistanie, Abdul Salam Zajef, Osama bin Laden i przywódca Talibów mułła Omar przeżyli niedzielne naloty na cele w Afganistanie. Dzięki Bogu, mułła Omar i bin Laden żyją - powiedział dziennikarzom ambasador.
Bin Laden w nadanym w niedzielę - przez niezależną katarską telewizję Al-Dżazira - posłaniu powiedział, że konflikt Stanów Zjednoczonych z Afganistanem jest "wojną o islam". Wystąpienie było przygotowane wcześniej - na wypadek ataku USA.
Przysięgam Bogu, że Ameryka nigdy nie zamarzy o pokoju ani go nie zobaczy, zanim nie dożyjemy go i nie zobaczymy w Palestynie i nie wcześniej, zanim armie niewiernych nie opuszczą ziemi Mahometa, pokój niech będzie z nim - powiedział saudyjski terrorysta, oskarżany o organizację tragicznych w skutkach zamachów w Nowym Jorku i Waszyngtonie 11 września.
Prezydent Pakistanu Pervez Musharraf na konferencji prasowej w poniedziałek rano podkreślił, że osobiście usiłował nie dopuścić do rozpoczęcia wojny w Afganistanie, podejmując próby rozmów z rządzącym tam Talibanem. Inicjatywy te okazały się jednak bezskuteczne - dodał.
Prezydent zapewnił, że jego kraj nie zamierza zrywać stosunków z Talibami. Ostrzegł, że za wspieranie Sojuszu Północnego w Afganistanie może prowadzić do anarchii i rozlewu krwi.
Tymczasem ONZ wstrzymał dostawy żywności do Afganistanu.
Prezydent Aleksander Kwaśniewski powiedział, że Polska zdecydowanie i z przekonaniem stoi u boku Stanów Zjednoczonych w ich walce z terroryzmem. Walka będzie długa i bolesna i będzie wymagać wyrzeczeń także od polskiego społeczeństwa - oświadczył w niedzielę w specjalnym wystąpieniu prezydent.
Kwaśniewski przypomniał, że we wrześniowym ataku terrorystycznym w USA zginęli także Polacy. Podkreślił, że podjęta akcja nie jest walką z islamem i mieszkańcami Afganistanu - prowadzona jest przeciwko grupom terrorystycznym.
Według prezydenta, Polsce nie zagraża żadne niebezpieczeństwo. Kwaśniewski zapewnił, że władze sprawują pełną kontrolę nad przestrzenią powietrzną kraju. Oprócz wsparcia politycznego prezydent nie przewiduje w najbliższym czasie udziału wojsk polskich w akcji odwetowej. (mag, ajg)