Panie pośle, a jak pan słuchał wczoraj w takim razie już prezydenta - usłyszał pan coś, co daje panu optymizm lub nadzieję na początek tych kolejnych 5-iu lat prezydenta Andrzeja Dudy w Pałacu Prezydenckim?
Nie. Nie. To były po prostu zupełnie puste deklaracje okraszone mówieniem o wyciągniętej ręce, o gotowości dialogu.
Gdyby pan prezydent chciał dialogu, to przede wszystkim nie mielibyśmy sytuacji takich, w których Jarosław Kurski wraca z powrotem do telewizji publicznej - prawdopodobnie na najwyższe stanowisko.
No, ale właściwie już nie wiadomo, czy wraca, bo wczoraj na tym zamkniętym posiedzeniu Prawa i Sprawiedliwości - jak donoszą dziennikarze, którzy się tam z niektórymi udało im porozmawiać.
Że nawet Jarosław Kaczyński mówił, że zmiany teraz będą już spokojniejsze, czy też mniej radykalne, bo będą uzgadniane z prezydentem.
Jasne, naturalnie. Będą uzgadniane z prezydentem, natomiast ja nie wierzę w samodzielność Andrzeja Dudy, póki nie będzie twardych faktów na stole.
I jeśli cechą charakterystyczną kampanii jaką prowadził pan prezydent w trzech osobach. To znaczy on sam, Jarosław Kurski i Mateusz Morawiecki, bo przecież tak naprawdę oni trzej prowadzili tę kampanię.
Byli równocześnie czymś w rodzaju kandydatów na prezydenta.
I to szczucie ludzi na mniejszości narodowe, seksualne, ta brutalność tej kampanii, no, wywołuje oczywiście sprzeciw.
I co robi pan prezydent? Pan prezydent już po zaprzysiężeniu składa kwiaty pod pomnikiem Jezusa Chrystusa na Krakowskim Przedmieściu.
Dlatego, że ktoś go ozdobił flagą tęczową.
Jego własne plakaty na krzyżu na Giewoncie nie wydawały się panu prezydentowi bluźnierstwem i świętokradztwem.
Podczas kiedy mnie, jako chrześcijaninowi wydaje się to absolutnym bluźnierstwem.
Panie pośle. I tutaj nikt nie klękał, nikt nie przepraszał. Dlatego ja jestem bardzo sceptyczny co do tych nadziei o jakiejś radykalnej zmianie.
Jako pan prezydent przejdzie w drugiej kadencji. To może w takim razie należałoby tak, jak sugeruje Marek Migalski właśnie teraz jak najbardziej współpracować z prezydentem.
Bo jeżeli opozycja będzie wspierać prezydenta, to jemu będzie się łatwiej przeciwstawić władzom Prawa i Sprawiedliwości.
Wie pan co? Ja powiem otwarcie - nie poważam takiego rodzaju różnych doradców, którzy mówiąc co Koalicja Obywatelska powinna natychmiast zrobić, żeby uzyskać super skuteczność.
Tym bardziej, że biografie zwykle tych doradców raczej do tej skuteczności politycznej nie przekonują.
O żadnej współpracy bliskiej z panem prezydentem i stawianiu na pana prezydenta przez opozycję - mowy być nie może.
Jeśli pan prezydent rzeczywiście chce współpracować z opozycją, to przede wszystkim czekamy na fakty, a nie na deklaracje.
A fakt jest taki, że jednym z największych egzaminów, przy których stoi ta prezydentura, będzie obrona polskiego samorządu.
Który Prawo i Sprawiedliwość nie jest w stanie znieść - jego samodzielności, siły i tego, że tak naprawdę samorząd kontroluje pieniądze, na które chrapkę ma Jarosław Kaczyński, aby je kontrolować.