Dramatyczna sytuacja na Wyspach. "Straszna zima"
Brytyjscy eksperci obawiają się "strasznej zimy". I nie chodzi o warunki atmosferyczne, a o kłopoty tamtejszej służby zdrowia. Wielogodzinne oczekiwanie karetek przed szpitalami w oczekiwaniu na przyjęcie pacjentów już przed rokiem budziło grozę. Teraz nadciąga kolejny kryzys.
Premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak zamierzał zapobiec "sezonowi nieszczęść", za jaki uważa się czas zimy, gdy zapotrzebowanie na szpitalne łóżka jest większa. Według ratowników medycznych i pracowników szpitala nie można mówić o optymizmie.
Dziennik "The Guardian" spostrzeżenia starszego ratownika medycznego Glenna Carringtona, który na własne oczy widzi regres państwowej służby zdrowia (NHS). "Po raz kolejny stanął w obliczu znajomej, ale ponurej sytuacji: czterogodzinnego oczekiwania w kolejce karetek pogotowia przed szpitalem miejskim w oczekiwaniu na przekazanie pacjenta" - czytamy.
- Rzeczywistość jest taka, że kolejki z tyłu karetki zaczynają się wydłużać – przyznał 58-letni Carrington, przewodniczący oddziału pogotowia ratunkowego Unison we wschodniej Anglii. - Mamy zimową grypę, rosnącą liczbę przypadków Covid i niewystarczającą liczbę personelu. Najgorsze jest czekanie w karetce z pacjentem i patrzenie, jak jego stan się pogarsza. To rozdziera serce.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kierowca mercedesa jechał wężykiem. Trafił na policjanta po służbie
Plan premiera Sunaka był jasny - skrócenie czasu oczekiwania na pomoc, 5 tys. nowych łóżek w szpitalach, krótszy czas reakcji karetek pogotowia. Według "The Observer" cele planu nie zostały osiągnięte. Tylko w listopadzie ubiegłego roku 42 tys. pacjentów spędziło ponad 12 godzin na oddziale ratunkowym, czekając na łóżko już po decyzji o przyjęciu do placówki.
- Myślę, że zima będzie tak samo trudna jak w zeszłym roku. Będzie to niekorzystne dla pacjentów, którzy będą musieli bardzo długo przebywać na korytarzach, cierpiąc z powodu opóźnień, co wyrządzi im krzywdę, pomimo najlepszych starań personelu - powiedział dr Tim Cooksley z Manchesteru.
Dramatyczna sytuacja na Wyspach. "Rozdziera serce"
- To niezwykle trudne, gdy przychodzisz do pracy i widzisz pacjentów na korytarzach, którzy przebywają tam od dłuższego czasu. Jest to szkodliwe dla pacjenta i utrudnia personelowi pracę w takich warunkach. Morale jest bardzo niskie - dodał.
- Nadal brakuje nam łóżek, mamy ogromne luki rotacyjne, a pacjenci nie otrzymują opieki, której potrzebują lub na którą zasługują - uważa prof. Philip Banfield. - Lista oczekujących jest nadal niewyobrażalnie długa, cele w zakresie wydajności oddziałów onkologicznych i ratunkowych nie są osiągane, a opóźnienia w przekazywaniu karetek są niedopuszczalne. Tymczasem popyt i obciążenie pracą w praktyce ogólnej są nie do utrzymania.
Glenn Carrington uważa, że musi się zmienić dużo, aby przywrócić namiastkę normalności. Potrzebne są nie tylko inwestycje w sprzęt, ale również działania w celu rekrutacji i utrzymania personelu oraz poprawy warunków pracy. - Nie obwiniamy szpitali i nie obwiniamy lekarzy, ale to będzie okropna zima - przyznał.
Najbliższe tygodnie będą trudnym sprawdzianem dla pracowników służby zdrowia w Wielkiej Brytanii. Przede wszystkim będą trudne dla pacjentów. Sytuacja na Wyspach jest niezwykle poważna. Na język ciśnie się popularne polskie porzekadło: "Aby chorować, trzeba mieć naprawdę dobre zdrowie".