Dramat w Himalajach. Pierwsze wideo 41 pracowników uwięzionych w górze
Odcięci od świata od dziewięciu dni indyjscy robotnicy w stanie Uttarakhand mają się dobrze. Wciąż tkwią w zasypanym tunelu, ale dostali pierwszy ciepły posiłek od wypadku. Można go było dostarczyć dzięki zainstalowaniu w osuwisku szerokiej rury. Udało się w niej umieścić także kamerę endoskopową, która zarejestrowała obraz z miejsca uwięzienia 41 mężczyzn.
Tunel w budowie, wydrążony w himalajskim paśmie górskim, które przeciąć ma budowana przez indyjskich drogowców trasa szybkiego ruchu, zawalił się 12 listopada. Od pierwszych chwil po katastrofie ratownicy mają kontakt z zasypanymi.
Najpierw dostali się do nich wąską rurką, którą dostarczali im niewielkie dawki wody i małe porcje pożywienia. W poniedziałek wieczorem do zawalonego tunelu udało się przez kamienny gruz doprowadzić rurę o średnicy ponad 15 centymetrów. Można było przetransportować nią pojemniki z ciepłymi daniami.
Władze dystryktu Uttarkashi na północy stanu, koordynujące akcję ratunkową, postanowiły umieścić w rurze prowadzącej do komory w tunelu małą kamerę przymocowaną do giętkiego kabla. Można było dzięki temu zobaczyć uwięzionych mężczyzn.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Atak zimy na Bałkanach. Miasta i wsie odcięte od świata, są ofiary
Na udostępnionym filmie widać, jak pracownicy machają do ratowników. Są w dobrej kondycji, wiedzą, że wkrótce zostaną oswobodzeni. Mogą rozmawiać z zewnętrznym światem za pomocą krótkofalówek.
Pierwsze wideo pokazuje 41 pracowników uwięzionych w zawalonym tunelu
Operacja ratunkowa, wszczęta zaraz po katastrofie, napotkała kilka przeszkód. Ratownicy dołożyli wiele trudu, by przez stawiające opór osuwisko przeprowadzić najpierw węższy, potem szerszy przewód. Teraz czeka ich kluczowe zadanie - trzeba pomiędzy drobnym gruzem umieścić ewakuacyjną rurę metrowej szerokości. Pozwoli ona mężczyznom wydostać się z miejsca uwięzienia.
W niedzielę federalny minister autostrad i dróg Indii Nitin Gadkari odwiedził miejsce zdarzenia. Powiedział, że akcja ratunkowa może potrwać "dwa do trzech dni".
Trwa ładowanie wpisu: twitter