Dramat pięciorga dzieci
Sąsiadka z pierwszego piętra domu przy ul. Klonowicza w Gdańsku najpierw zobaczyła, jak z góry leci koc. Potem zauważyła nogi Krzysia, zwisające z parapetu.
05.06.2003 14:18
Chwilę później chłopiec leżał już na ziemi. Spadł z II piętra na trawnik przed domem. Do zdarzenia doszło we wtorkowe popołudnie. Starsza pani zbiegła na dół. Krzyś jęczał, był zamroczony. Nagle pojawiła się matka. Była pijana, szarpała chłopca. - Nie trzeba dzwonić po pogotowie - mówiła sąsiadom. Na szczęście, zadzwonili. Krzyś z kompresyjnym pęknięciem kręgosłupa, złamaniem kości piętowej i urazem czaszki leży na oddziale chirurgii dziecięcej Szpitala Wojewódzkiego w Gdańsku. To był jego drugi lot. Po wypadnięciu z tego samego okna 5 czerwca 1994 roku chłopiec doznał poważnych obrażeń głowy. Od tamtej pory jest dzieckiem upośledzonym umysłowo. Krzyś ma czwórkę młodszego rodzeństwa. Ich matka nadal ma pełne prawa rodzicielskie.
Klinika Chirurgii Dziecięcej AMG. Krzyś nieruchomo leży w łóżku, głowa owinięta bandażem, unieruchomiona w gipsie noga. Ciało chłopca pokryte jest siniakami. - Niektóre z nich pochodzą sprzed wielu dni, może nawet tygodni - mówi prof. Czesław Stoba, kierownik kliniki. - To dziecko jest skrajnie zaniedbane! Oprócz obrażeń po ostatnim wypadku stwierdziliśmy również ropiejący ubytek skóry w miejscu po poprzedniej trepanacji czaszki. Ten chłopiec powinien już dawno temu trafić do lekarza. Pierwszy raz Krzyś został przywieziony do gdańskiej kliniki dokładnie dziewięć lat temu. Miał zaledwie pięć lat. Pozostawiony bez opieki wychylił się przez okno... Operacja uratowała mu życie, ale od tamtego czasu Krzyś jest dzieckiem specjalnej troski. Nie chodzi do szkoły, nauczyciel odwiedza go w domu.
- Dlaczego, Krzysiu skakałeś z okna? - pytam. - Mama mnie nie chciała wypuścić - odpowiada cicho chłopiec. A po chwili dodaje: - Tak mnie wszystko boli... Krzysia czeka jeszcze długie leczenie. Prawdopodobnie będzie potrzebny zabieg, by oczyścić ropiejącą skórę głowy. Dom przy ul. Klonowicza we Wrzeszczu. Mieszkanie państwa P. zamknięte jest na cztery spusty. Dwójka najmłodszych (ośmio- i dziewięcioletnie) jest w domu małego dziecka, jedenastoletnia Ania nie wróciła ze szkolnej wycieczki, a o rok starszy Piotruś przebywa w ośrodku opiekuńczym. Pani P., z 1,9 promila alkoholu we krwi, we wtorek wieczorem trafiła do policyjnej izby zatrzymań.
- Jak można tak traktować własne dzieci - załamuje ręce pani Bronisława, sąsiadka z pierwszego piętra. - Tam od rana do nocy leje się alkohol. Aż serce boli, gdy myślę, ile krzywdy dzieciakom uczyniono. Alarmowaliśmy, że może dojść do tragedii. I doszło. Gdyby ktoś wcześniej zareagował, pewnie Krzyś nie wyskoczyłby z okna. Anna Pilichowska, policjantka z komisariatu we Wrzeszczu wielokrotnie stukała do drzwi pani P. Nikt nie otwierał, a bez nakazu wyważyć drzwi nie można.
- Kiedyś pani P., udając głos dziecka, powiedziała, że "mamy nie ma" - wspomina policjantka. - Poprosiłam, by otworzyła. I nic. Wiem też, że z panią P. bez skutku próbowała się porozumieć pedagog ze szkoły, do której uczęszczają dzieciaki. Piotruś, młodszy brat Krzysia, usłyszał od matki 25 kwietnia br., że nie ma prawa wstępu do domu. Na policję zadzwoniła pedagog ze szkoły dzieci - była godzina 18, Piotruś siedział w świetlicy. - Udało się nam załatwić miejsce dla chłopca w ośrodku szkolno-wychowawczym - opowiada inspektor ds. nieletnich. - Wysłałam kolejne pismo do sądu ds. nieletnich. Dzwoniłam, alarmując o warunkach, w jakich przebywają pozostałe dzieci. Prosiłam też o pomoc Komisję ds. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych przy gdańskim Urzędzie Miejskim, ale stamtąd do tej pory nie otrzymałam odpowiedzi.
Po wtorkowym wypadku nadkom. Waldemar Sopek, komendant komisariatu we Wrzeszczu poprosił podwładnych o dostarczenie materiałów, dokumentujących działania policji w sprawie Krzysia. - Nie mam zastrzeżeń - mówi komendant. - Inspektorzy do spraw nieletnich byli bardzo aktywni, od dawna przesyłaliśmy informacje o tym, co dzieje się w domu państwa P. do sądu. Jednak tylko sąd może podjąć decyzję o odebraniu matce władzy rodzicielskiej. Prawdopodobnie teraz taka decyzja zapadnie. Policjanci zamierzają przesłuchać w obecności psychologa nie tylko Krzysia, ale także pozostałe dzieci pani P. - Od ich zeznań będzie zależało, jaki zarzut zostanie postawiony matce - mówi komendant. - Wstępnie zakładamy, że w tym domu dochodziło do znęcania się nad dziećmi.
Światowa Organizacja Zdrowia wyszczególnia cztery formy maltretowania dziecka: fizyczne (bicie), emocjonalne, seksualne oraz zaniedbanie (np. głodzenie). Jeśli słyszymy za ścianą krzyk bitego dziecka i konieczna jest natychmiastowa interwencja, możemy zadzwonić pod numer telefonu 997 i podać adres sąsiadów. Oficer dyżurny (nie powinien żądać naszych danych) wyśle tam patrol. Informacje o maltretowanych dzieciach należy też zgłaszać pod bezpłatnym numerem telefonu: 0-800-677- 777. Na zgłoszenia m.in. od dzieci-ofiar przemocy oczekują dyżurni w Pogotowiu Dziecięcym w Gdańsku, tel. 058-344-73-67.
Dorota Abramowicz