Dramat na szpitalnych oddziałach ratunkowych. Ministerstwo ujawnia liczbę zgonów
O ile w 2015 roku liczba zgonów na szpitalnych oddziałach ratunkowych wyniosła niewiele ponad 6 tysięcy, o tyle w ubiegłym roku było to już ponad 15 tysięcy przypadków. Zdaniem resortu zdrowia, główną przyczyną wzrastającej liczby zgonów była pandemia, ale też "malejąca liczba zespołów specjalistycznych z lekarzem w składzie". Według specjalistów, SOR-y są nadal przeciążone i trafiają do nich osoby cierpiące z powodu chorób przewlekłych, których stan pogorszył się z powodu utrudnionego dostępu do specjalistów.
25.09.2021 11:48
Ubiegłoroczne relacje ze szpitalnych oddziałów ratunkowych zostaną jeszcze na długo w naszej pamięci. Karetki pogotowia z umierającymi pacjentami odsyłane kilkadziesiąt kilometrów dalej, ratownicy decydujący się na pozostawienie chorych na COVID-19 przed drzwiami oddziałów. Przez rozprzestrzeniającego się w ekspresowym tempie koronawirusa SOR zamienił się w piekło. A szpitalne oddziały w puste przestrzenie, w których było pełno aparatów medycznych, ale brakowało ludzi.
Potwierdzają to dane dotyczące liczby zgonów, o które wystąpił do Ministerstwa Zdrowia senator KO Krzysztof Brejza. Z przekazanych przez wiceministra zdrowia Waldemara Kraskę informacji wynika, że w ciągu ostatnich sześciu lat liczba przypadków śmierci na SOR-ach dramatycznie wzrosła.
Rekordowa liczba zgonów w 2020 roku
W 2015 roku było to 6007 zgonów (w 221 szpitalnych oddziałach ratunkowych w całym kraju); w 2016 roku – 6585 (w 221 SOR-ach); w 2017 roku – 7887 (225); w 2018 roku– 8712 (231), w 2019 roku – 9767 (237); w 2020 roku – 15 213 (239).
- Wzrost zgonów w 2020 roku spowodowany był pandemią COVID-19. Zgodnie z danymi Narodowego Funduszu Zdrowia, w 176 SOR-ach w ubiegłym roku odnotowano łącznie 4886 zgonów, których przyczyną główną lub współistniejącą była choroba COVID-19 – informuje wiceminister zdrowia Waldemar Kraska.
Nie lepiej sytuacja wygląda w tym roku. Według danych za pierwsze półrocze, na 171 SOR-ach przez koronawirusa zmarło 7316 osób.
- Zwiększonej liczby zgonów stwierdzanych na SOR-ach należy upatrywać – oprócz samej pandemii – również w zwiększającej się liczbie podstawowych zespołów ratownictwa medycznego i malejącej liczbie zespołów specjalistycznych, z lekarzem w składzie. Zespół podstawowy nie ma uprawnień do stwierdzania zgonu i nawet jeśli doszło do niego na pokładzie ambulansu, osoba może być formalnie uznana za zmarłą poprzez wystawienie karty zgonu dopiero przez lekarza SOR albo izby przyjęć – twierdzi wiceminister zdrowia Waldemar Kraska.
Sceptycznie nastawieni wobec wyjaśnień wiceministra zdrowia są lekarze, którzy mają za sobą wiele lat pracy spędzonych na SOR-ach.
- Nie są mi znane przepisy, które mówią o tym, że jeśli pacjent umiera w trakcie transportu lub w trakcie czynności wykonywanych przez zespoły ratownictwa medycznego, jest przywożony do SOR-u, by potwierdzić zgon. Odkąd pracuje na SOR-ze, takiej sytuacji nie miałem, a pracuję już od wielu lat. Jestem nastawiony więc sceptycznie do wyjaśnień Ministerstwa Zdrowia – mówi Wirtualnej Polsce dr Jacek Górka, który obecnie pracuje w Klinice Anestezjologii i Intensywnej Terapii Szpitala Wojskowego w Krakowie.
Jego zdaniem, na rosnącą liczbę zgonów składa się wiele czynników. – Na pewno pandemia i na pewno to, że były trudności w szczycie pandemii ze znalezieniem miejsc respiratorowych dla pacjentów. Czasem, wobec przeciążenia SOR-ów, natłoku pacjentów i często bardzo dynamicznego przebiegu COVID-19, zdarzało się kwalifikować pacjentów do intubacji i mechanicznej wentylacji płuc . Natomiast później, w toku dalszej diagnostyki, okazywało się, że chorzy byli pacjentami w stanach terminalnych. Wówczas chorzy ci często byli dalej leczeni w ramach SOR, a nie na oddziałach intensywnej terapii – dodaje dr Górka.
Lekarz: SOR-y z pacjentami w stanie krytycznym
Inny lekarz SOR z Warszawy, proszący o zachowanie anonimowości, przypomina dramatyczne sceny z ubiegłego roku. - Pacjenci jeździli w karetkach od szpitala do szpitala, SOR-y odsyłały ratowników, bo nie było miejsc. W wielu przypadkach musieliśmy już odnotować zgon. Nie dało się uratować takiego pacjenta. Dużo SOR-ów w Polsce w pandemii zaczęło pełnić funkcję szpitalów covidowych, na których było za późno na ratunek dla wielu osób - mówi nam lekarz z Warszawy.
Jego zdaniem, na szpitalne oddziały ratunkowe nadal trafiają tysiące pacjentów w krytycznym stanie, z innymi chorobami niż COVID-19, których wyleczenie graniczy z cudem.
- SOR-y w całym kraju musiały przystosować się do nowej sytuacji. Wiele operacji planowych zostało odwołanych, ale to właśnie na Szpitalne Oddziały Ratunkowe trafiali chorzy, którzy potrzebowali natychmiastowej pomocy. Na oddziałach SOR pojawiło się więcej pacjentów cierpiących z powodu chorób przewlekłych, których stan pogorszył się z powodu utrudnionego dostępu do specjalistów - mówi nam nasz rozmówca z jednego z warszawskich szpitali.
Z kolei w ocenie senatora KO Krzysztofa Brejzy, dane ujawnione przez resort zdrowia są dramatyczne. - Z jednej strony szokuje ogromny wzrost zgonów w latach 2015-2019. To wzrost śmiertelności na SOR-ach aż o ponad 50 proc., z 6 tysięcy na blisko 10 tysięcy osób zmarłych. Świadczy to jak najgorzej o zarządzaniu służbą zdrowia przez rządzących. Co bowiem stało się od 2015 do 2019 roku, że wskaźniki zgonów na SOR-ach, zamiast spadać, gwałtownie wzrosły? – pyta senator Brejza.
- Z drugiej strony rok 2020 i aż 15 tys. zgonów na SOR-ach. To dowód kompletnego nieprzygotowania systemu do pandemii. Wielokrotnie jako opozycja interweniowaliśmy i ostrzegaliśmy rządzących przed taką sytuacją, wskazywaliśmy na konieczność dualnego przygotowania szpitali tak, by opiekować się zakażonymi koronawirusem, ale z drugiej strony, by system nie wykluczał osób z innymi schorzeniami – przypomina senator Brejza.
Jak wynika z danych GUS, w 2020 roku zespoły ratownictwa medycznego udzieliły świadczeń zdrowotnych w miejscu zdarzenia dla blisko 2,8 mln osób. W izbach przyjęć lub szpitalnych oddziałach ratunkowych z doraźnej pomocy medycznej w trybie ambulatoryjnym skorzystało ponad 3,2 mln pacjentów. W szpitalnych oddziałach ratunkowych w trybie stacjonarnym leczonych było blisko 1,4 mln osób.
Rok wcześniej w izbach przyjęć lub szpitalnych oddziałach ratunkowych z doraźnej pomocy medycznej w trybie ambulatoryjnym skorzystało blisko 4,6 mln pacjentów. Podobne dane GUS podaje także w nawiązaniu do 2018 roku.
Liczba zgonów na szpitalnych oddziałach ratunkowych mocno wzrosła pomimo tego, że liczba pacjentów była mniejsza.