Dramat mobilizacji w Ukrainie. Koniec entuzjazmu, korupcja i pliki dolarów
Ukraina chce do końca roku zmobilizować 200 tys. rekrutów. Jednak akcja o tej skali napotyka na poważne trudności. Powód? Korupcja na poziomie lokalnej administracji. Aresztowana ostatnio grupa lekarzy fałszujących wojskową dokumentację zgromadziła ponad pół miliona dolarów w gotówce.
W obwodzie charkowskim ponad 400 osób nielegalnie uniknęło mobilizacji, dzięki "usługom" 13 lekarzy i ich wspólników, którzy za pieniądze wyrejestrowywali mężczyzn z rejestru wojskowego. Po wpłaceniu od 2 do 5 tys. dolarów łapówki poborowi stawali się inwalidami niezdolnymi do noszenia broni. Wyjeżdżali z kraju.
"Szef jednej z międzyokręgowych komisji biegłych medycznych w Charkowie wraz z 12 wspólnikami zorganizował plan unikania mobilizacji. Wspólnikami byli jego podwładni, szefowie różnych instytucji medycznych w Charkowie, a także inni urzędnicy cywilni. Ponadto jeden z uczestników jest zastępcą rady miejskiej obwodu charkowskiego" - czytamy w komunikacie miejscowej prokuratury.
Ukraińscy śledczy przeprowadzili 89 przeszukań w miejscach pracy i pobytu członków grupy przestępczej oraz w ich samochodach. "Zabezpieczono stosy akt poborowych, protokołów, dużą liczbę telefonów komórkowych, potwierdzających nielegalną działalność, a także pieniądze: ponad pół miliona dolarów amerykańskich, 80 tysięcy euro, ponad 1 milion hrywien (red. równowartość 95 tys. zł)." - informują śledczy. Prokuratura opublikowała zdjęcia z zatrzymań. Osoby podejrzane o udział w procederze sfotografowano obok rozłożonych plików banknotów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Korupcja blokuje mobilizację. Oto majątek łapówkarzy
Tak wygląda inna wersja wojny toczonej w Ukrainie - wojny z korupcją wśród własnych urzędników. Ukraina staje przez wyzwaniem, aby do końca roku zmobilizować 200 tys. rekrutów. Nieprawidłowości - jak oceniają sami ukraińscy eksperci - uniemożliwiają powołanie do armii nawet 80 proc. wzywanych osób. Stąd nowe pomysły, czy wręcz miotanie się administracji wojskowej i polityków. 1 października okazało się, że ukraińskie Ministerstwo Obrony przy pomocy rejestru poborowych wygenerowało 70 tys. wezwań, które wysłano do "Ukrpoczty".
Wezwania miały być losowe, jednak już po kilku dniach okazało się, że setki pism trafiły pod adresy osób już wezwanych w armii. Część poborowych przedstawiła dokumenty o statusie jedynego opiekuna małoletnich lub chorych, czyli nie mogą zostać powołani - donosi agencja Unian. Nie pomaga grożenie karami finansowymi (o równowartości 2,3 tys. zł) za brak aktualizacji danych o miejscu pobytu poborowych. Nie działają zachęty, że ochotnicy będą mogli wybrać sobie jednostkę, z którą pójdą w bój.
Niedawno opisywaliśmy, że w Ukrainie mnożą się doniesienia o spektakularnych ucieczkach poborowych przez zieloną granicę do Rumunii czy Mołdawii.
- Ukraina nie ma już dużych zasobów ludzi, których można zwerbować do armii. A ci którzy wyjechali za granicę, doskonale orientują się w nastrojach w kraju. Widzą tę ucieczkę przed służbą wojskową. Kolejny dowód problemów to słabe zainteresowanie rekrutacją do ukraińskiego legionu w Polsce - komentuje gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych w Polsce.
Wojskowy ekspert wskazuje, że problemy z mobilizacją, będą się przekładać na coraz częstsze porażki na froncie. Do tej pory Kijów miał zmobilizować około miliona żołnierzy. Większość z nich walczy bez przerwy od początku wojny w lutym 2022.
- Sądzę, że politycy w Kijowie przestali już panować nad administracją w regionach, która okazała się fatalnie skorumpowana. Działania naprawcze są już spóźnione, to oznacza ogromne problemy. Widać, że brakuje entuzjazmu, co do wyniku wojny, morale upada. Chociaż tylko wąską grupę osób stać na to aby zapłacić kilka tysięcy dolarów łapówki, to są oni wręcz rujnującym przykładem dla pozostałych osób - mówi dalej gen. Skrzypczak.
Dramat mobilizacji. Czy wysłać do walki najmłodsze roczniki?
Według Romana Kostenki, sekretarza parlamentarnej komisji obrony narodowej, ukraińscy wojskowi muszą już sięgać po roczniki osób w wieku pomiędzy 20 a 25 lat. To ci, którzy dotychczas byli chronieni przed wojennymi stratami. Ten pomysł skrytykował były naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy, a obecnie ambasador w Wielkiej Brytanii Walerij Załużny.
- Kategoria 18-25 lat musi być jak najbardziej chroniona. Zawsze, gdy pełniłem funkcję naczelnego wodza, protestowałem, że mobilizacja nie powinna dotyczyć osób poniżej 25. roku życia, bo potrzebujemy Ukrainy za 20, 30 lat. To zupełnie inni ludzie, to oni uratują ten kraj w przyszłości - powiedział Załużny na publicznym spotkaniu z ukraińskimi studentami w Londynie. Nie wskazał, skąd brać kandydatów do służby.
- Musimy rekrutować, rekrutować i wszyscy razem walczyć o nasz kraj. W naszym kraju można ubiegać się o urząd posła i stanowiska od 21. roku życia. Dlaczego walczyć o kraj można od 25. roku życia? Nie wiem, kto to wymyślił? - oburzał się Kostenko.
Rosja też ma problemy z rekrutacją
Są doniesienia, że Rosja także przeżywa kadrowe problemy. Według Kostenki Rosjanie rekrutują około 30 tys. żołnierzy miesięcznie, jednocześnie ponosząc "bardzo wysokie" straty.
Minister obrony Korei Południowej Kim Yong-hyun powiedział we wtorek, że żołnierze północnokoreańskiego reżimu najprawdopodobniej walczą już na Ukrainie u boku rosyjskich żołnierzy. Ukraińskie media poinformowały, że 3 października w ukraińskim ataku rakietowym na okupowane przez Rosję terytorium w pobliżu Doniecka zginęło sześciu północnokoreańskich oficerów. Minister obrony Seulu, powiedział we wtorek parlamentarzystom, że "wysoce prawdopodobne" jest, że doniesienia te są prawdziwe.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski