Dramat 12‑letniej Kingi. Umarła, bo nikt jej nie zauważał
Kinga spod Dąbrowy Tarnowskiej, która odważyła się opowiedzieć o przeżywanym dramacie, nie otrzymała na czas stosownej pomocy. Dziewczynka popełniła samobójstwo. "To nie jest tylko sprawa Kingi, a wszystkich, którzy nie widzą i nie słyszą dziecka" - komentuje Michał Janczura, dziennikarz Radia TOK FM.
07.01.2022 12:58
"Dzieci nie wyjdą na ulice, żeby protestować. To dorośli są od dbania o nie, o ich prawa" - mówi dziennikarz w rozmowie z Faktem. Sprawą 12-letniej Janczura zainteresował się po tym, jak dziewczynka odważyła się opowiedzieć o molestowaniu ze strony ojczyma i przyjaciela rodziców. Było to we wrześniu ubiegłego roku. Wtedy nikt nie mógł założyć, że sprawa zakończy się tak dramatycznie.
Jak podkreśla dziennikarz w rozmowie z "Faktem", takie historie mogą mieć drugie dno i różnie się potoczyć. Jak relacjonuje, Kinga mieszkała z osobami, które oskarżała o robienie jej krzywdy. Opisała, że stało się jej coś złego. Chciała jej pomóc tylko jej ciocia. Matka oskarżała córkę o kłamstwo.
"Ona chciała być wysłuchana. Jeśli buntowała się przeciw czemuś, to dlatego, by ją ktoś dostrzegł. Tymczasem czego by nie zrobiła, nikt jej nie zauważał. Ze wszystkich wiadomości, które wysyłała do ciotki, bije jej krzyk o pomoc. To jest wołanie ‚zauważcie mnie’. Dla mnie sytuacją kuriozalną jest pozostawienie dziecka w domu, w którym, jak mówi, dzieje mu się krzywda. Słyszy ono: ty dziecko wracaj, a my zobaczymy, co się da zrobić" - komentuje dziennikarz TOK FM.
Dramat 12-letniej Kingi. Umarła, bo nikt jej nie zauważał
Kingą, jak relacjonuje, chciała zaopiekować się ciocia. Poszła na policję. Pomagała też szkoła oraz Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie. Pracownice instytucji stwierdziły, że dziewczynka jest potwornie zaniedbana emocjonalnie. Uruchomione zostały procedury, ale widocznie sprawy toczyły się zbyt wolno i nie udało się zapobiec najgorszemu - dwunastolatka targnęła się na swoje życie.
"Kiedy dostałem SMS-a o jej śmierci, nie mogłem uwierzyć w to, co się stało. Przecież po to pracowaliśmy, żeby nie doszło takiej sytuacji. Ciocia zabiegała o to, by Kinga miała szanse na normalny rozwój. Tymczasem z dziewczynką z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej, Trafiła nawet do szpitala psychiatrycznego. Dlatego czuję, że moim obowiązkiem jest tę historię nagłośnić. To nie jest sprawa Kingi, a wszystkich, którzy nie widzą i nie słyszą dziecka" - czytamy w wywiadzie.
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.