PolitykaDr Sergiusz Trzeciak: politycy muszą uważać, by się samemu nie podłożyć

Dr Sergiusz Trzeciak: politycy muszą uważać, by się samemu nie podłożyć

Komitet polityczny PiS jednogłośnie zdecydował o usunięciu z partii Adama Hofmana, Mariusza Antoniego Kamińskiego i Adama Rogackiego. "Afera madrycka", której byli bohaterami wywoła lawinę krytyki. - Trudno, żeby PO i inne partie nie wykorzystywały tej sytuacji jako okazji do ataku. Prawo i Sprawiedliwość może tylko zminimalizować straty wizerunkowe, co też czyni. Jarosław Kaczyński wiedział, że w tej sytuacji musi ich surowo ukarać, co też jest na rękę konkurencji wewnętrznej w PiS - mówi dla Wirtualnej Polski dr Sergiusz Trzeciak. Ekspert ds. marketingu politycznego z Collegium Civitas, autor książki "Drzewo kampanii wyborczej, czyli jak wygrać wybory" odnosi się też do sprawy ujawnienia nagrań monitoringu z incydentu z udziałem Przemysława Wiplera i ocenia przebieg kampanii samorządowej.

10.11.2014 | aktual.: 10.11.2014 16:51

WP: Joanna Stanisławska: Ujawnienie nagrań z monitoringu z zajścia pod warszawskim klubem Enklawa, jak w znanej reklamie, doda Przemysławowi Wiplerowi skrzydeł?

Dr Sergiusz Trzeciak: Nagrania pokazują, że Wipler nie mijał się z prawdą, mówiąc o brutalności policji. Upowszechniana wcześniej w mediach wersja policji, jakoby to on był agresywny, stoi w sprzeczności z tym materiałem. Wynika z niego, że było dokładnie odwrotnie - to funkcjonariusze użyli siły. Ta sprawa na pewno Wiplerowi pomoże, uzyskuje dzięki niej dodatkowy rozgłos. Jako ofiara bezwzględności policji może sobie nawet zaskarbić społeczną sympatię.

WP: Policjanci bronią się, że upublicznione nagranie to tylko część materiału dowodowego. Twierdzą, że poseł awanturował się i wyzywał policjantów.

- Być może upublicznione fragmenty nie dokumentują całego zajścia, ale widać wyraźnie, że to Wipler jest bity i szarpany i co najwyżej próbuje się bronić. Policja może się tłumaczyć, że została sprowokowana, ale to nie koresponduje z wersją, którą przedstawiała wcześniej. Nie widzieliśmy też nagrań, które by potwierdzały wersję policji.

WP: Rok temu ogłoszono śmierć polityczną Wiplera. Teraz się odrodzi?

- Pewne fakty są bezsporne - Wipler sam mówił, że żałuje, iż był pod wpływem alkoholu. Jeśli jego wersja zdarzeń się potwierdzi, trudno będzie usprawiedliwić akcję policji. Słynna konferencja w brudnym podkoszulku przyniosła obecnemu posłowi Kongresu Nowej Prawicy rozgłos, ale w świetle wersji zaprezentowanej przez policję, okazała się dla niego wizerunkowym ciosem. Teraz można oczekiwać, że ma szansę wyjść z tej sprawy z twarzą i jeszcze na niej zyskać. Stał się popularny.

WP: Ujawnienie nagrań w kampanii wyborczej prowokuje pytanie, czy to mogło być dzieło jego sztabu?

- On sam zaprzecza, ale z punktu widzenia Przemysława Wiplera to niewątpliwie był dobry moment na ich wypłynięcie.

WP: W niezłych opałach - i też za sprawą alkoholu - znaleźli się tymczasem posłowie Adam Hofman, Mariusz Kamiński i Adam Rogacki. Jarosław Kaczyński w trakcie kampanii ukarał ich z całą surowością po incydencie z udziałem ich żon na pokładzie samolotu Ryanair. Zostali wyrzuceni z partii. Artur Zawisza sprawę skomentował dosadnie na Facebooku: "Sk..., bydło, jaśniepaństwo". Wszyscy konkurenci mają teraz używanie.

- Każda informacja, która stawia w negatywnym świetle polityka bądź członka jego najbliższej rodziny, może stać się elementem kampanii i być wykorzystana do walki wyborczej. Z tego powodu politycy powinni uważać, aby samemu się nie podłożyć. Trudno, żeby PO i inne partie nie wykorzystywały tego typu sytuacji jako okazji do ataku. Prawo i Sprawiedliwość może tylko zminimalizować straty wizerunkowe, co też czyni. Jarosław Kaczyński wiedział, że w tej sytuacji musi ich surowo ukarać, co też jest na rękę konkurencji wewnętrznej w PiS. Wiele już zresztą powiedziano na ten temat. Ja zwróciłbym uwagę na coś innego. Nie mogę do końca zrozumieć, dlaczego kancelaria sejmu nieracjonalnie gospodaruje pieniędzmi podatnika.

WP: To budzi społeczne oburzenie.

- Gdyby gospodarowała nimi racjonalnie, powinna zwracać posłom wydatki na podróż, ale wydatki na najtańszy lub najbardziej efektywny środek transportu, czyli taki, który ma uzasadnienie ekonomiczne. Kierując się zdrowym rozsądkiem trudno zrozumieć, że ktoś ma jechać całą dobę samochodem po to, aby następnego dnia od rana aktywnie uczestniczyć w obradach. Samolot jest przecież dużo wygodniejszy i tańszy. Czy jeśli delegacja parlamentarzystów jedzie do Pekinu i jeden z posłów chciałby otrzymać tzw. kilometrówkę to kancelaria sejmu też mu ją wypłaci? Przecież to absurd, na który żadna firma by sobie nie pozwoliła. Ktoś więc nie pomyślał lub, co bardziej prawdopodobne, stworzono taki system celowo, gdyż umożliwia on nadużycia, a przy okazji zbieranie haków na wielu zachłannych polityków.

WP: Jak na przebieg kampanii wpłynie bliskość Święta Niepodległości? PiS, żeby uniknąć konfrontacji z Ruchem Narodowym i marszem prezydenta Bronisława Komorowskiego, organizuje własne obchody. To dobry krok?

- Kojarzenie PiS z burdami, awanturami czy innymi zajściami o dramatycznym przebiegu, do jakich może dojść 11 listopada, nie leży w interesie tej partii. Ewentualna eskalacja wypadków mogłaby negatywnie rzutować na wizerunek PiS. Przy tego rodzaju wydarzeniach otwartych nie można wykluczyć też prowokacji, dlatego najlepiej zachować daleko idącą powściągliwość.

WP: Ciężkie działa wytoczono dopiero w miniony weekend. Wcześniej kampania była dosyć niemrawa.

- To prawda, że toczyła się ospale. Wiele okoliczności na to wpłynęło. Kampanię samorządową przykryły wydarzenia krajowe. Zresztą same ugrupowania często wykorzystują w kampanii hasła, które są związane z polityką krajową, tematy lokalne są spychane na dalszy plan. Partie polityczne nie traktują kampanii samorządowej priorytetowo, znacznie więcej pieniędzy przeznaczają na kampanię parlamentarną, wtedy pojawia się też np. więcej spotów. W kampanii samorządowej najwięcej pieniędzy wydają sami kandydaci. Nie jest ona specjalnie widoczna w mediach, ale jest bardziej rozproszona. Widać ją w terenie, w mniejszych miejscowościach, w średniej wielkości miastach, kandydaci są bardzo aktywni w internecie, na portalach społecznościowych.

WP: Wielkie konwencje za nami. Czego możemy się spodziewać na finiszu kampanii?

- Kulminacja kampanii ogólnopolskiej nastąpi w tym tygodniu. Z pewnością pojawią się odpowiedzi na dotychczasowe spoty. Każde z ugrupowań będzie się starało zachować asa w rękawie, żeby to do niego należało ostatnie słowo. Wiele może się wydarzyć. Ważnym czynnikiem, który może wpłynąć na frekwencję, będzie pogoda. Zwłaszcza na obszarach wiejskich, gdzie dotarcie do lokali wyborczych przy kiepskiej pogodzie, bywa kłopotliwe.

WP: A jak na wynik wyborczy poszczególnych partii wpłynie "efekt premier Kopacz"?

- Manewr z wyjazdem Donalda Tuska do Brukseli sprawił, że były premier uniknął rozliczenia za aferę taśmową. Ewa Kopacz stara się przedstawiać nowy rząd jako nowe otwarcie. Nie jest przypadkiem to, że w jej gabinecie nie ma osób, które były bohaterami afery taśmowej. W efekcie w sondażach dostaje tzw. kredyt zaufania, co może potrwać nawet do kilku miesięcy. Nowa premier umiejętnie ten efekt wykorzystuje, a wszystko to służy Platformie. Tusk był bardzo mocno wypalony, wpisywał się w pewną retorykę PiS, był łatwiejszym celem ataków. W Kopacz opozycji trudniej uderzać. Z punktu widzenia PO chodziło głównie o to, żeby w dobrej formie dotrwać do wyborów samorządowych. Jak widać, ten zamysł świetnie się powiódł.

WP: PO i PiS w sondażach idą niemal łeb w łeb. Szala zwycięstwa może się przechylić na stronę PiS?

- Specyfika wyborów samorządowych polega na tym, że właściwie jedynym wymiernym wskaźnikiem wyborczego sukcesu jest wynik głosowania do sejmików wojewódzkich. A on wcale nie musi odzwierciedlać aktualnego poparcia ugrupowań. Zwykle PSL uzyskuje tutaj o wiele lepszy wynik od pozostałych partii - w ostatnich wyborach samorządowych ludowcy uzyskali kilkanaście procent, kiedy w wyborach parlamentarnych ledwo przekroczyli prób wyborczy. Ważne jest to, kto będzie rządził województwami, miał tzw. zdolność koalicyjną. Może mieć miejsce taka sytuacja, że nominalnie PiS wygra wybory, ale przy dobrym wyniku PSL w sejmikach, PO może z ludowcami stworzyć koalicję większościową, wtedy z własnym marszałkiem będą de facto rządzić województwem.

Na poziomie mniejszych miejscowości to nie partie rządzą lokalnymi układami, tylko lokalne układy rządzą partiami. Dlatego wielu kandydatów nie chce występować pod szyldem partii, bo w małych społecznościach im się to nie opłaca. Szyld liczy się w miastach. Mówi się o upartyjnieniu samorządu, ale on jest upartyjniony na poziomie wojewódzkim i dużych miast. Partie próbują się tam wdzierać, ale napotykają na opór. W tej chwili walka pomiędzy PiS a PO jest dość wyrównana i to od wydarzeń ostatniego tygodnia i mobilizacji poszczególnych elektoratów może zależeć ostateczny wynik.

WP: W toku kampanii pada wiele kuriozalnych obietnic wyborczych. Za taką, bo skąd wziąć na to pieniądze, w Warszawie np. można chyba uznać propozycję Jacka Sasina, który chciałby, żeby komunikacja miejska była bezpłatna. Czy są jakieś granice, których kandydaci nie mogą przekroczyć w swoich obietnicach?

- Kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami, padają w niej przeróżne obietnice, nieraz populistyczne, z których w większości kandydaci nie zostaną rozliczeni. Tak to wygląda w demokracji. Propozycja Sasina może się akurat wielu wyborcom spodobać. Zresztą kandydaci opozycji są zawsze w bardziej komfortowej sytuacji, bo mogą dużo więcej obiecać, a urzędujący prezydent jest już rozliczany z obietnic, które składał cztery lata temu. W Warszawie faworytem jest Hanna Gronkiewicz-Waltz i pozostali kandydaci mają tego świadomość. Tym bardziej powinni się skoncentrować na rozliczaniu z inwestycji, których nie udało się zrealizować, opóźnień oddania II linii metra, etc.

WP: Sasin najbardziej był krytykowany za swoją wypowiedź o tym, że nie płaci podatków w Warszawie. Sam strzelił sobie w stopę.

- Z punktu widzenia posła Sasina, lepiej by się stało, gdyby ten temat w ogóle nie wypłynął. To może mu zaszkodzić, choć nie wiem, czy jest to wiedza powszechna.

WP: Jak powinna wyglądać skuteczna kampania?

- Prowadząc kampanię dobrze myśleć o niej strategicznie. Kandydaci powinni wiedzieć, co dokładnie chcą osiągnąć, znać swoich wyborców, by zbudować taki przekaz, który będzie dla nich interesujący, w którym będą wiarygodni i odróżnią się od pozostałych kandydatów.

WP: Niestety w Polsce do polityki w ogóle nie podchodzi się w sposób strategiczny.

- Dlatego kampanie wyborcze toczą się na bardzo niskim poziomie. Dominuje taktyka. Polityka jest reaktywna, a nie proaktywna. Program partii jest zmieniany i modyfikowany dla celów komunikacji i PR-u. Partie zamiast przekonać wyborców do swoich postulatów, co chwilę testują, czy coś się podoba czy nie i natychmiast wprowadzają zmiany. Nie ma mężów stanu, to zresztą zjawisko ogólnoeuropejskie - słabość elit Zachodu obnażył kryzys ukraiński. To błąd całego systemu - ponieważ nie ma strategii długofalowej, wszystko jest nastawione na szybką reakcję, pojawia się jakiś spot to trzeba na niego odpowiedzieć. Tak naprawdę nie ma planu politycznego, poza chęcią utrzymania się u władzy, partiom politycznym i większości politykom brakuje wizji. Dla mnie najlepszym testem na to, czy polityk ma wizję, jest prosta odpowiedz na pytanie: dlaczego chcę być w polityce?

WP: A jeśli szczęśliwie tak się zdarzy, że polityk ma wizję - co ma robić dalej?

- Jeżeli ma wizję i zbuduje wokół niej strategię to wtedy może dobrać odpowiednie narzędzia niezbędne do jej realizacji. Jeśli np. chce się dotrzeć do młodych wyborców w przedziale 18-24 lata, wtedy Facebook jest dobrym kanałem dotarcia, ale jeśli chce się dotrzeć do mieszkańców małej gminy, to wtedy najlepsza będzie kampania door-to-door. Inaczej prowadzi się kampanię w małych społecznościach, gdzie powinna się ona opierać przede wszystkim na bezpośrednim kontakcie z wyborcami, z kolei w dużych miastach kampania toczy się przede wszystkim w mediach. Charakterystyczne dla wyborów samorządowych jest łączenie elementów kampanii bezpośredniej z kampanią medialną, widoczna jest aktywność liderów wszystkich ugrupowań, parlamentarzystów, którzy jeżdżą po kraju. Także hasła wyborcze mówią o bliskości z wyborcami. Podczas gdy kampania prezydencka jest kampanią typowo medialną, w trakcie kampanii samorządowej wyborcy mają szansę spotkać się z kandydatami, prowadzić z nimi dialog.

WP: Powinni się konfrontować z wyborcami? To trudna sztuka, skoro wpadki zdarzają się nawet tym politykom, którzy od lat są na świeczniku. Niedawna konferencja prasowa Radosława Sikorskiego, podczas której nie chciał odpowiadać na pytania dziennikarzy, ale odsyłał do wywiadu w portalu internetowym, jest tego najlepszym dowodem.

- Wielu jest przyzwyczajonych do komfortowej dla nich sytuacji jednokierunkowego przekazu - "sprzedają" siebie w programach telewizyjnych, zwołują konferencje prasowe, podczas których wygłaszają oświadczenie, a jeśli odpowiadają na pytania, to najlepiej od zaprzyjaźnionych mediów i dziennikarzy. Zresztą również politycy lokalni często wykazują dużą arogancję w kontaktach z wyborcami, boją się konfrontować z ludźmi, chodzić od drzwi do drzwi, żeby nie usłyszeć gorzkich słów, spotkać się z krytyką, odmawiają udziału w debatach. Na trudne pytania, negatywne, często agresywne czy obraźliwe komentarze, skutecznie może ich jednak przygotować internet i prowadzenie własnych profili w serwisach społecznościowych. Niektórzy potrafią już to narzędzie dobrze wykorzystywać. Bo ten, kto nie jest przygotowany do odparcia krytyki, nie powinien zajmować się polityką. Jest przecież wiele innych zajęć, w których nie trzeba się kontaktować z ludźmi. Wygrywają ci politycy, którzy potrafią taki dialog prowadzić, nie obrażają się
na media i obywateli.

Muszę przyznać, że większość polityków nie ma wizji i nie potrafi komunikować się z wyborcami. Jednak można znaleźć też polityków naprawdę wartościowych, którzy mają wizję, dla których polityka nie jest tylko zawodem, ale również powołaniem. To oni chcą zmieniać rzeczywistość i działać dla dobra innych. Chociaż stanowią mniejszość, takich polityków na pewno można znaleźć w wyborach samorządowych. Tylko nie można się zamykać w domu i narzekać, że udział w wyborach nie ma sensu. Zachęcam raczej do zainteresowania się kandydatami i świadomego wyboru tych możliwie najlepszych, czego życzę każdemu wyborcy w dniu 16 listopada.

Rozmawiała Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska

Obraz

Książka "Drzewo kampanii wyborczej, czyli jak wygrać wybory" dr. Sergiusza Trzeciaka ukazała się nakładem Gdańskiego Wydawnictwa Psychologicznego.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (515)