"Dozór elektroniczny - dobry sposób na przeludnione więzienia"
Zdaniem karnisty z Uniwersytetu Warszawskiego profesora Piotra Kruszyńskiego pomysł wprowadzenia w Polsce dozoru elektronicznego dla sprawców drobnych przestępstw jest dobry. Ekspert obawia się jednak, że państwo może mieć problemy z wprowadzeniem go w życie.
31.10.2006 | aktual.: 31.10.2006 15:36
Zgodnie z rządową propozycją niektórzy więźniowie będą odbywali karę poza zakładem karnym. Skazany będzie musiał kontaktować się z kuratorem sądowym i nie będzie mógł zmieniać miejsca pobytu. Będzie ono monitorowane dzięki nadajnikowi, który w ramach kary będzie musiał nosić na kostce lub nadgarstku.
Według profesora Kruszyńskiego sam pomysł takiego dozoru zasługuje na uznanie. Kruszyński jest zdania, że takie rozwiązanie jest bardzo dobre dla osób, które nie są recydywistami, dają szansę na resocjalizację, a jednak mają poczucie, że za popełniony czyn niezgodny z prawem muszą ponieść odpowiedzialność.
Kruszyński uważa też, że tego typu rozwiązanie będzie receptą na przeludnione więzienia. Zamiast wsadzać drobnych przestęców do więzień, gdzie ciężko mówić o skutecznej resocjalizacji, lepiej, aby ich kara byla realizowana poza murami zakładow karnych- stwierdzi karnista.
Zgodnie z projektem ustawy elektronicznym dozorem będą mogły zostać objęte osoby, które zostały skazane na karę pozbawienia wolności nie dłuższą niż 6 miesięcy. Będzie to możliwe także w przypadku osób skazanych na karę roku pozbawienia wolności, pod warunkiem że odbyły już jej połowę.
Profesor Kruszyński chwali pomysł, sceptycznie jednak ocenia szanse na zastosowanie go w polskich realiach. Polska ma wiele zalet, jednak nie należą do nich umiejętności organizacyjne. Wszyscy wiemy, że urzędy i instytucje publiczne działają fatalnie, dlatego boję się, że ten pomysł po prostu z tego względu może się nie udać, że dojdzie do jakichś nadużyć i nagle okaże się, że nie ma pieniędzy do jego wdrożenia- powiedzia profesor Piotr Kruszyński.
Według zapowiedzi rządu na początku takiemu dozorowi zostanie poddanych 3 tysiące osób, później 15 tysięcy osób. Jeśli projekt zostanie zaakceptowany, wejdzie w życie od drugiego półrocza przyszłego roku.