Doradca Putina: NATO szykuje się do zdobycia Królewca. Co stoi za tymi słowami?

Wiele informacji, które przekazują rosyjskie media i przedstawiciele władzy, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.

"Drugi rok z rzędu NATO przeprowadza największe od dziesięcioleci ćwiczenia w pobliżu naszych granic, gdzie ćwiczy scenariusze działań ofensywnych na dużym obszarze – od Wilna do Odessy,  zajęcie obwodu kaliningradzkiego, blokowanie żeglugi na Morzu Bałtyckim i Czarnym oraz prewencyjne ataki na stałe bazy rosyjskich sił odstraszania nuklearnego - powiedział Nikołaj Patruszew w opublikowanym niedawno wywiadzie dla rosyjskiej agencji TASS.

Były szef Federalnej Służby Bezpieczeństwa, obecnie doradza Władimirowi Putinowi. W obszernym rozmowie twierdzi, że w "operacji na Ukrainie widzi już zarysy zwycięstwa". Stwierdza, że "Bruksela, Berlin, Paryż i wiele innych stolic europejskich rozmieszczają machinę wojenną przeciwko Rosji", "zachwycając się scenariuszami nuklearnej apokalipsy". Wymienił przy tym trzy nazwiska: Keira Starmera (premiera Wielkiej Brytanii), Ursulę von der Leyen (szefową Komisji Europejskiej) oraz Marka Rutte (sekretarza generalnego NATO). To ich uznał za główne zagrożenie dla bezpieczeństwa Rosji.

Po publikacji wywiadu tezy Patruszewa zostały podchwycone przez czołowych rosyjskich propagandystów, takich jak Władimir Sołowjow. Z kolei emerytowany generał Andriej Gurulew, obecnie polityk, napisał na Telegramie, że "wojnę z Ukrainą trzeba wygrać do końca, inaczej wybuchnie kolejna". Narzekał też, że zewsząd padają groźby wobec Rosji.

Dr Wojciech Siegień, ekspert ds. Rosji, wskazuje, że komentarze Patruszewa są ściśle związane z rosyjskimi obawami o kontrolę nad szlakami morskimi, które są strategicznie ważne dla rosyjskiego handlu. - Królewiec leży blisko Polski, ale przekaz jest tym razem wymierzony przede wszystkim w Wielką Brytanię i inne państwa unijne, które mają zdolność kontrolowania wyjścia z basenu Morza Bałtyckiego -  mówi Siegień.

Podkreśla, że dla Kremla porty bałtyckie są kluczowe – służą m.in. do zaopatrywania obwodu kaliningradzkiego oraz obsługi portu w Sankt Petersburgu.

- Rosja uważnie obserwuje scenariusze ćwiczeń NATO i obawia się ich skutków. Szczególnie że to tutaj operuje część jej "floty cieni", tankowców transportujących rosyjską ropę mimo sankcji - dodaje Siegień.

Patruszew nie wskazał wprost, o które ćwiczenia NATO chodzi. Jednak w 2025 roku Sojusz przeprowadził kilka znaczących manewrów. Do największych należały "Steadfast Dart 25" w lutym – z udziałem ok. 10 tys. żołnierzy z dziewięciu państw członkowskich. Ćwiczenia miały na celu przetestowanie zdolności NATO do szybkiego rozmieszczenia sił w Rumunii i Bułgarii, bez bezpośredniego wsparcia USA.

W marcu odbyła się także operacja "Joint Viking 2025" w Norwegii - ćwiczenia 10 tys. żołnierzy z Norwegii, Kanady, Finlandii, Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii i USA. Szkolono się z zakresu ochrony północnej flanki NATO.

Z kolei do końca kwietnia trwała "Bałtycka Warta" – ćwiczenia polegające na patrolowaniu akwenów, gdzie przebiegają rurociągi, kable energetyczne i światłowody. Była to reakcja na incydenty sabotażowe w pobliżu Finlandii i Estonii, za które podejrzewano Rosję. NATO nie ukrywało celów ćwiczeń, a wręcz przeciwnie, publikowało oficjalne komunikaty w języku rosyjskim.

Pod koniec marca sekretarz generalny NATO, Mark Rutte, ostrzegł Putina: -  Jeżeli ktokolwiek dokonałby błędnych kalkulacji, uważając, że uda mu się zaatakować Polskę bez konsekwencji, to z całą siłą nasz Sojusz odpowie. Nasza reakcja będzie niszcząca.

Rosyjscy politycy niejednokrotnie straszyli swoich obywateli rychłym wejściem NATO do Królewca. Latem 2022 roku takie pogłoski wywołały panikę w handlu, wzrost cen i wykupowanie towarów pierwszej potrzeby jak np. cukier, paliwo. Rosyjskie firmy traciły na braku turystów. Gubernator obwodu królewieckiego zorganizował konferencję prasową, chcąc zapobiec kryzysowi.

- Teraz naszym głównym zadaniem jest powiedzieć całemu krajowi, że do Kaliningradu można latać bezpiecznie. Polacy z karabinami maszynowymi nie chodzą tu po ulicach. Czasami po prostu czytam jakieś bzdury. Czytam prasówki z polskich mediów i po prostu myślę: co to za pranie mózgu - grzmiał wówczas rosyjski urzędnik.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski